piątek, 27 listopada 2015

Rozdział II. Opowiadanie II

Witam Was serdecznie :) wczoraj w USA obchodzono Thanksgiving, czyli Święto Dziękczynienia. W moim domu nie obchodzi się niestety tego święta. Mówię niestety, ponieważ jest ono moim zdaniem bardzo przyjemnym świętem, w którym dziękujemy za to, co mamy. Ja chciałabym podziękować Ci za to, że jesteś, mój Czytelniku :) powodujesz uśmiech na mojej twarzy :)  tak więc mimo niezbyt fajnej homogenizacji kulturowej (tak, chyba nie jestem jej zwolenniczką, bo jeśli karnawał z Rio byłby obchodzony w każdym miejscu na świecie, czy miałby nadal swój urok? pewnie nie taki, jaki ma w obecnym momencie.), akurat to święto przydałoby się nam, Polakom, narodowi narzekającemu na wszystko..  teraz zapraszam na rozdział :)

Następnego dnia była sobota, więc kiedy wstałam, było coś koło dziesiątej. Dzisiaj miałam spotkać się z Marthą, bo przyjeżdżała do Richmond. Szkoda, że uparła się na zmianę uczelni, jednak to był jej wybór, nie mój. Szybko ubrałam się i pobiegłam na dworzec. Martha miała przyjechać już za pół godziny, a wolałam być tam wcześniej. Usiadłam na ławeczce na peronie czwartym i czekałam. Pociąg przyjechał jakieś pięć minut później, a z niego wyskoczyła moja przyjaciółka. Od razu wpadłyśmy sobie w ramiona. Martha była niższa ode mnie, ale starała się to ukryć nosząc wysokie buty.
- jejku, Cecilia, jak ja cię dawno nie widziałam! – zawołała. – mam ci tyle do opowiedzenia!
- dobrze, to może chodźmy na naleśniki, wtedy porozmawiamy. – odparłam z uśmiechem na ustach. W towarzystwie Marthy zawsze miałam dobry humor. Miałyśmy w Richmond swoją ulubioną kawiarenkę, w której serwowali najlepsze naleśniki na świecie. Usiadłyśmy i zamówiłyśmy jedzenie.
- więc opowiadaj, jak sobie radzisz w Nowym Yorku? – zaczęłam
-  jest świetnie, następnym razem to ty musisz do mnie przyjechać, wszystko ci pokarzę. A co u ciebie? – chciałam jej wszystko powiedzieć, to że dzieje się ze mną coś dziwnego, a sama nie wiem o co chodzi, jednak jakoś nie mogłam się na to zdobyć. Pewnie wyśmiałaby moje obawy i powiedziałaby, że sobie to wymyśliłam. Trochę się zdenerwowałam, więc odpowiedziałam  - dobrze, ale wiesz, to nie Columbia University. – może trochę zbyt szorstko.
- Cecilia, o co ci chodzi? Przecież mogłabyś iść na Juilliard. Wynajęłybyśmy razem mieszkanie.
- Martha, wiesz, że bardzo chciałabym tam iść. Jednak pasja to jedno, przyszłość zawodowa to zupełnie inny świat. – wspomnienie o Juilliard mnie zabolało. Kiedy przyszedł czas wybierania uniwersytetu, musiałam wybrać pomiędzy marzeniami a medycyną. Wybrałam to drugie, ale do tej pory zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. – a na Columbię nie mam nawet co liczyć, przecież twoje egzaminy wypadły o wiele lepiej od moich. Nigdy bym się tam nie dostała.

19:00

Reszta popołudnia upłynęła nam spokojnie. Wieczorem odprowadziłam Marthę z powrotem  na dworzec. Nadjechał pociąg do Nowego Yorku, więc przytuliłyśmy się.
- do zobaczenia – powiedziała Martha
-papa – zdążyłam tylko wydusić, bo dostałam napadu kaszlu. Kiedy już wszystko wróciło do normy, zauważyłam, że Martha przygląda mi się ze ściągniętymi brwiami i z zaniepokojonym wyrazem twarzy. – jeszcze się nie wyleczyłaś? – zapytała.
- nawet nie wiem, czy to w ogóle jest choroba. – odpowiedziałam tylko. Martha musiała już wsiadać do pociągu.
- pamiętaj, następnym razem ty przyjeżdżasz do mnie! – zawołała przez ramię. Pomachałam jej i odwróciłam się na pięcie. W tym samym momencie wpadłam na tego chłopaka, którego widziałam wczoraj. Dzisiaj miał na sobie szarą bluzę bez kaptura i czarne jeansy. Zauważyłam, że nie ma kurtki, ale nie wyglądał jakby było mu zimno, zupełnie tak jak ja.
- cześć – powiedział ze śmiechem. – wczoraj nie zdążyłem się przedstawić. mam na imię Magnus. – ciekawe imię, ale w jakiś sposób pasowało do niego. Miał w sobie coś wyjątkowego. Na dodatek wcale nie wydawał się zdziwiony, że mnie tu widzi. Zrobiłam się podejrzliwa. – śledzisz mnie? – wypaliłam.
- no coś ty, serio? – zapytał z nutką ironii w głosie. – dzięki, ale mam ciekawsze rzeczy do robienia niż śledzenie ciebie.
- więc co tu robisz? – nie dawałam za wygraną.
- hej, to dworzec, prawda? Miejsce publiczne. Właśnie miałem jechać do kolegi. Ma naprawić mi gitarę – mówiąc to wskazał na instrument, który trzymał na plecach. no tak, chyba zaczynam popadać w lekką paranoję.
- okay, w sumie masz rację. Przepraszam, ostatnio dziwnie się zachowuję. – ruszyłam w stronę wyjścia.
-  nie zdążyłaś się przedstawić – powiedział z uśmiechem Magnus.
- Cecilia – rzuciłam przez ramię. Miałam ochotę już stamtąd wyjść. W tym chłopaku było coś dziwnego, coś.. mrocznego. Nie ukrywam,  intrygowało mnie to. Mam nadzieję, że jeszcze go kiedyś zobaczę.
Nie wiedziałam wtedy, że zobaczę go tak szybko.

Jak podobał się rozdział drugi? nie zapomnijcie wrócić tu za tydzień ;)


piątek, 20 listopada 2015

Rozdział I. opowiadanie II.

prolog już za nami, dziś dodaję nowy rozdział. Co u mnie? jadę jutro ze znajomymi do Poznania na nową część Igrzysk Śmierci. zapraszam do czytania :)

Budzik zadzwonił koło 7:00. Podniosłam się niechętnie z łóżka, po czym je pościeliłam. Włączyłam muzykę i nastawiłam wodę na herbatę, bo kawy nie lubię. Z głośników płynęła cicho piosenka Out of the Black zespołu Royal Blood. Uśmiechnęłam się. Tylko muzyka trzymała mnie przy życiu.
Kiedy zjadłam śniadanie, szybko się ubrałam. Zapowiadał się dobry dzień, bo znalazłam ciemnoczerwony sweter, którego szukałam od dawna. Bazę mojego stroju stanowiły (jak zazwyczaj) czarne jeansy i czarna koszulka. Jeszcze tylko glany i byłam gotowa. Zamknęłam pokój i wyszłam na zewnątrz budynku F. uśmiechnięta ruszyłam w stronę miasta, ponieważ zajęcia miałam dziś w budynku poza campusem. Wsiadłam do tramwaju i momentalnie mój dobry humor prysł. Maszyna do kasowania biletów zacięła się z moim biletem w środku. Próbowałam za wszelką cenę do wyciągnąć, jednak ta uporczywie go trzymała. Ogarnęła mnie wściekłość, kopnęłam z całej siły rurkę, na której przymocowana była maszyna. W tej chwili naprawiła się i wypuściła mój bilet. Usiadłam na wolnym miejscu, próbując opanować napad wściekłości. Takie zmiany nastroju mnie niepokoiły. Także były na liście dziwnych zachowań mojego organizmu. Po chwili wszystko wróciło do normy, tak jak zazwyczaj. Nie byłam jednak świadoma, że ktoś mi się przygląda.


MAGNUS

Jakaś dziewczyna wsiadła do tramwaju. Normalnie nie zwróciłbym na nią uwagi, jednak wyczułem w niej coś znajomego. Ale przecież nie mogła być wampirem, miała w sobie wyraźnie wyczuwalną cząstkę człowieka. Mimo wszystko coś w niej nie dawało mi spokoju. Na pewno nie była czarownicą, te mają bardzo wyraźną aurę. Wilkołakiem też na pewno nie, o tych to szkoda w ogóle mówić, można rozpoznać ich na kilometr. Może jednak była…?

CECILIA

Wysiadłam z tramwaju, za mną wyszedł też jakiś chłopak. Miał potargane, przydługie czarne włosy, cały ubrany był na czarno, jednak oczy miał jasne, najładniejszy odcień błękitu, jaki widziałam. On także mi się przyglądał, jakby zobaczył we mnie kogoś znajomego, ale pewnie wiedział, że się myli. Wyprzedził mnie. Zauważyłam, że ma na plecach gitarę. Wszedł szybko do ładnego bloku niedaleko. Zanim przekroczył próg, obejrzał się jeszcze raz. Kiedy napotkał mój wzrok, lekko się uśmiechnął. Zanim zdążyłabym odpowiedzieć mu tym samym, już go nie było, dosłownie, jakby rozpłynął się w powietrzu! Postanowiłam wyrzucić go z głowy i szybko dotarłam do klasy. I tak byłam już spóźniona jakieś 10 minut.

MAGNUS

Kiedy znalazłem się w moim pokoju, szybko dopadłem do laptopa. Musiałem znaleźć jakieś informacje o tej dziewczynie, bo jeśli jest tym, kim myślę, że jest, muszę jej pomóc. Na pewno na początku będzie zagubiona, a przecież kto inny jak ja lepiej wiedział, jak trudne dla takiej osoby są początki. Na początek musiałem jednak lepiej ją poznać, żeby mieć stuprocentową pewność.                              
  Szczerze mówiąc, sam byłem zdziwiony swoim zachowaniem. Skąd nagle wzięła się we mnie ta troska? Przecież to tylko człowiek. Od wielu lat do żadnego z nich nie odczuwałem nawet sympatii. Przebywałem praktycznie tylko w towarzystwie innych wampirów. Jeżeli jednak z tą dziewczyną wszystko jest tak, jak myślę, nie odstępuję na długo od tej zasady.
Po godzinie poszukiwań, w końcu znalazłem. Cecilia Salvatore, studentka medycyny. Będę musiał zapisać się do jej klasy. Będzie zabawnie, biorąc pod uwagę krew i inne sprawy. Przynajmniej nie mi będzie to najbardziej przeszkadzało. Zamknąłem laptopa i udałem się do dziekanatu. Trochę manipulacji i zajęcia mogłem zacząć już za dwa tygodnie. Kochałem bycie wampirem za to, że dostawałem w zasadzie wszystko, co chciałem. Ludzie to takie marne istoty.

CECILIA

Ten dzień wcale nie był dobrym dniem. Wróciłam do domu późno, w dodatku strasznie bolała mnie głowa. Poszłam spać. Nic mi się nie śniło, jak od dłuższego czasu. Takie noce ciągną się już od trzech miesięcy, a jeżeli już zdarza się sen, to przeważnie w nim kogoś zabijam i podoba mi się to. Więc sama już nie wiem, co jest lepsze…

poniżej wstawiam Wam piosenkę, którą słuchała Cecilia. zachęcam do przesłuchania, oddaje ona styl głównej bohaterki, a jej tytuł pasuje w pewnym sensie do opowiadania :)



piątek, 13 listopada 2015

Prolog. opowiadanie II

witam Was, moi drodzy, w piątek trzynastego. mam nadzieję, że nie jest pechowy ;) 

gotowi? zapraszam na wstęp do drugiego opowiadania...

Cecilia szła po chodniku. Zaczynało się już ściemniać, dlatego przyspieszyła kroku. Jej ciemnorude włosy powiewały na wietrze. Było zimno, jednak ona nie odczuwała tego z bardzo. Na czarny T-shirt miała narzuconą tylko bluzę. Nie wiedziała, co jest tego przyczyną, ale od jakiegoś czasu po prostu nie marzła. Była tylko strasznie wrażliwa na słońce. Teraz jednak nie miała czasu nad tym myśleć. Musiała wrócić na czas do akademika, w przeciwnym razie nie będzie miała gdzie spać. Weszła na teren campusu. Glany cicho uderzały w cement.

Skręcała właśnie w stronę budynku F, kiedy znowu powróciło dziwne uczucie, jakby nie mogła zaczerpnąć powierza. Wiedziała, co się teraz stanie, usiadła więc na schodach. Momentalnie straciła przytomność. Podniosła się pięć minut później. To zdarzało się coraz częściej, a ona nie wiedziała o co chodzi. Była nawet w szpitalu, ale wszystkie wyniki były w porządku. Nawet nie tyle w porządku, co wręcz idealne. Lekarze utrzymywali więc, że po prostu chce wykręcić się od konieczności chodzenia na zajęcia, co było kompletnie nie prawdziwe, bo Cecilia chciała skończyć te studia i być lekarzem. Pozostało jej więc czekać na dalszy rozwój tej dziwnej przypadłości.

Upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu, pobiegła do swojego akademika. Mieszkała sama, jej współlokatorka i zarazem najlepsza przyjaciółka przeniosła się na inną uczelnię. Cecilia wybłagała opiekuna akademika, żeby nie przydzielał jej innej współlokatorki. Nie wytrzymałaby z żadną z dziewczyn z jej roku. Wszystkie były takie sztuczne, wzbudzały w niej obrzydzenie. Ta pogarda do innych ludzi też pojawiła się u niej w ciągu tego roku.
Położyła się spać. Była strasznie zmęczona. Nie wiedziała jednak, że to nie koniec dziwnych zmian w jej życiu. Wszystko miało dopiero się zacząć…

i jak się podoba? obiecuję, że następne rozdziały są dłuższe, ten miał jedynie wprowadzić Was w ogólną tematykę opowiadania. 

dajcie znać, jakie wrażenia po przeczytaniu :) 

piątek, 6 listopada 2015

rozdział XVI

witam wszystkich Czytelników (i Czytelniczki) w ostatnim rozdziale pierwszego opowiadania na moim pierwszym blogu :) chciałam przede wszystkim podziękować Wam, że jesteście tu ze mną, nawet, jeśli nie komentujecie :) mój nauczyciel od ekonomii powiedział nam kiedyś, że aby robić coś dobrze, należy robić to DLA ludzi. tak więc ja postanowiłam opublikować swoje opowiadanie właśnie dla Was, tylko i wyłącznie po to, aby dawać Wam cząstkę tego, co kocham robić. 

zapraszam do czytania ostatniego, XVI rozdziału :) pod nim znajduje się kilka informacji o następnym opowiadaniu :)

1:00

Po paru godzinach razem z Danielem odprowadzaliśmy Bonnie do domu. Kiedy przyjaciółka znajdowała się już w swoim domu, na twarz Daniela wrócił mój ukochany uśmiech łobuza. Przeczuwałam, co zaraz zrobi. Pociągnął mnie lekko, abyśmy przyspieszyli kroku. Dotarliśmy do niewielkiego parku miejskiego. Staliśmy w mroku, a przed nami na polanie leżała grupka ludzi w moim wieku, patrzyli na gwiazdy. Daniel podniósł z ziemi mały kamyczek i rzucił go w ich stronę. Jedna z dziewczyn zaniepokojona wstała i powiedziała chłopakowi leżącemu obok niej, że powinni sprawdzić o co chodzi. Kazali reszcie zostać, a sami podeszli w naszą stronę. Kiedy byli parę kroków od nas, wreszcie zorientowali się, że to tylko my, jacyś nieznajomi. – Przepraszam, ale czy moglibyście nas tak nie straszyć? Wszyscy ostrzegają, żeby nie wychodzić z domu po zmroku…
- więc dlaczego nie posłuchałaś, kochanie?  - zwrócił się do niej słodkim głosem. Mimo, że zwrócił się do niej kochanie, nie czułam się zazdrosna. Sposób, w jaki to powiedział, był bardzo mroczny. Nie zwróciłby się takim tonem do mnie. – to było bardzo nierozważne tutaj przychodzić. I jeszcze brać ze sobą przyjaciela. – dopiero teraz przypomniałam sobie o chłopaku. Chyba był strasznie wystraszony, wyglądał, jakby nie mógł ruszyć się z miejsca. Dziewczyna zaczynała się niecierpliwić – Skoro jesteś taki mądry, to co wy tu robicie? – spytała z przemądrzałym wyrazem twarzy.
 - widzisz, kochanie – zaczął wyjaśniać – tak się składa, że ja i moja dziewczyna wpadliśmy na małą kolację. – teraz nawet dziewczyna zaczęła się niepokoić. Jej chłopak postanowił się ulotnić. Daniel jednak to zauważył, bo przeniósł wzrok na niego. – stój i nie ruszaj się. Nie krzycz – to samo powiedział do dziewczyny. Ja całą sytuację obserwowałam z boku. Nie mogłam oderwać wzroku od Daniela, był jak pantera czająca się na ofiarę, wyglądał naprawdę niesamowicie. Teraz szybko odchylił głowę dziewczyny i ugryzł ją. Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie. – Dziewczęta mają pierwszeństwo – powiedział z błyskiem w oku i zrobił mi miejsce.  Zaczęłam pić. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo jestem głodna, wiedziałam jednak, kiedy się opamiętać. Po kilku minutach odsunęłam się od dziewczyny. Właśnie modyfikowałam jej pamięć, kiedy odezwał się chłopak – dlaczego to robicie? Nie róbcie mi krzywdy! – powiedział piszczącym, przerażonym głosem.
- wampiry robią takie rzeczy – Daniel wzruszył ramionami. Szybko skończył kolację. Kiedy kazaliśmy im wrócić na polanę, dałam dziewczynie radę. – Twój chłopak jest tchórzem, lepiej zastanów się, czy na pewno go kochasz.

20:00

Zbieraliśmy się na imprezę pod gwiazdami. Było dość chłodno, dlatego ubrałam płaszczyk. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół.
- ciekawy kolor – skomentował mój płaszcz Daniel. Teraz dotarło do mnie, że jest on w kolorze bardzo ciemnej czerwieni. Jak.. – jak krew – określiła go Natalia. Nie zauważyłam kiecy wyszli na korytarz. Adam tylko się zaśmiał – no nie dziewczyny, wy też tylko o jednym? Jeden psychopata w tym domu wystarczy. – wybuchliśmy śmiechem.
Wsiedliśmy do samochodu Daniela. Na miejsce dojechaliśmy w 20 minut. Dawno nie byłam w ogrodzie Matta, chociaż jako dziecko spędzałam tu naprawdę dużo czasu.
Bonnie już tu była. Kochała pełnić rolę organizatorki, nie zdziwiło mnie więc, że zobaczyłam, jak idzie obok mata wyładowanego kartonami z jedzeniem. Adam, widząc uginającego się pod ciężarem kartonów chłopaka, szybko podszedł do niego i wziął od niego pudła. Ten był lekko zdziwiony, że szczupły Adam bez najmniejszego problemu trzymał ciężkie kartony. Nic jednak nie powiedział. Jeszcze przez jakiś czas pomagaliśmy mu w przygotowaniach. Matt wyglądał na bardzo wdzięcznego za pomoc. Ciekawe, co by powiedział, gdyby wiedział, że pomagają mu wampiry. To jednak nie było teraz istotne.
Zaczęli schodzić się ludzie. Było wielu znajomych ze szkoły, jednak nie ze wszystkimi rozmawiałam. Nadal niechętnie przebywali w towarzystwie dziewczyny przynoszącej pecha. Mi jednak to nie przeszkadzało. Za dwieście lat nikt nie będzie o nich pamiętał, a ja z Danielem nadal będziemy piękni i młodzi.
Kiedy wszyscy rozkładali koce, zobaczyłam na drzewie z tyłu ogrodu jakiś kształt. Podeszłam bliżej i okazało się, że to Daniel.
- wskakuj, Wiewiórko – powiedział z wyzywającą miną.
- nie jestem ruda! – odpowiedziałam.
- zależy od światła. – upierał się przy swoim Daniel. Postanowiłam dać za wygraną. Zaśmiałam się i poprosiłam, żeby pomógł mi wejść. Gdy już się jakoś wgramoliłam ( co nie obyło się bez komentarzy Daniela), usiadłam obok niego. Dopiero teraz dostrzegłam, jaki cudny był stąd widok. Nad nami, między liśćmi, prześwitywały gwiazdy. Kilkanaście metrów od nas goście imprezy leżeli na kocach.
- widzisz, to jest Mały Wóz. A tutaj mamy galaktykę Andromedy, więc gwiazdy powinny spadać oooo… – lekko przesunął palec – …oo tu. Wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Daniel nucił po cichu piosenki OneRepublic, mojego ukochanego zespołu.
Wśród tłumu dostrzegłam Natalię i Adama. Dobrze, że po tylu latach się odnaleźli. Adamowi potrzebne było takie światełko, jakim była Natalia. Następnie zobaczyłam Bonnie w towarzystwie Matta. Nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło, jednak kiedy pomyślałam dłużej, doszłam do wniosku, że pasowaliby do siebie. Najważniejsze, żeby moja przyjaciółka była szczęśliwa. Później pomyślałam o mnie. W ciągu tego roku moje życie zmieniło się o 360 stopni. Spotkałam Daniela, chłopaka, z którym chcę spędzić resztę życia, nie zależnie od tego, jak długo będzie ono trwało. Mam wspaniałych przyjaciół. Do tego fakt, że jestem wampirem, a czuję, jakby to była część mnie, która już od dawna powinna być na swoim miejscu. Moje życie w końcu nabrało sensu. Daniel chyba myślał o tym samym, bo nagle przerwał śpiewanie i powiedział – per aspera ad astra, Cecily. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu, moją gwiazdką.
Słowa, które wypowiedział po łacinie, idealnie opisywały nie tylko jego życie, ale też moje. Przez ciernie do gwiazd. 

mam nadzieję, że spodobało Wam się zakończenie historii Daniela, Cecily, Adama i Natalii. za tydzień natomiast zapraszam na prolog kolejnego opowiadania. Będzie ono trochę inne od pierwszego, jednak  tematyka pozostaje ta sama. niżej kilka spoilerów i informacji

- Imię głównej bohaterki to Cecilia.
- główna bohaterka zmaga się z nieco dziwnym problemem.
- pojawia się tajemniczy, nieznajomy chłopak Magnus, który zdaje się znać odpowiedzi na nurtujące Cecilię pytania.
- Cecilia ma zupełnie inny charakter od Cecily (z pierwszego opowiadania).
- Cecila studiuje medycynę.

zapraszam za tydzień, będzie się działo ;)