piątek, 13 listopada 2015

Prolog. opowiadanie II

witam Was, moi drodzy, w piątek trzynastego. mam nadzieję, że nie jest pechowy ;) 

gotowi? zapraszam na wstęp do drugiego opowiadania...

Cecilia szła po chodniku. Zaczynało się już ściemniać, dlatego przyspieszyła kroku. Jej ciemnorude włosy powiewały na wietrze. Było zimno, jednak ona nie odczuwała tego z bardzo. Na czarny T-shirt miała narzuconą tylko bluzę. Nie wiedziała, co jest tego przyczyną, ale od jakiegoś czasu po prostu nie marzła. Była tylko strasznie wrażliwa na słońce. Teraz jednak nie miała czasu nad tym myśleć. Musiała wrócić na czas do akademika, w przeciwnym razie nie będzie miała gdzie spać. Weszła na teren campusu. Glany cicho uderzały w cement.

Skręcała właśnie w stronę budynku F, kiedy znowu powróciło dziwne uczucie, jakby nie mogła zaczerpnąć powierza. Wiedziała, co się teraz stanie, usiadła więc na schodach. Momentalnie straciła przytomność. Podniosła się pięć minut później. To zdarzało się coraz częściej, a ona nie wiedziała o co chodzi. Była nawet w szpitalu, ale wszystkie wyniki były w porządku. Nawet nie tyle w porządku, co wręcz idealne. Lekarze utrzymywali więc, że po prostu chce wykręcić się od konieczności chodzenia na zajęcia, co było kompletnie nie prawdziwe, bo Cecilia chciała skończyć te studia i być lekarzem. Pozostało jej więc czekać na dalszy rozwój tej dziwnej przypadłości.

Upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu, pobiegła do swojego akademika. Mieszkała sama, jej współlokatorka i zarazem najlepsza przyjaciółka przeniosła się na inną uczelnię. Cecilia wybłagała opiekuna akademika, żeby nie przydzielał jej innej współlokatorki. Nie wytrzymałaby z żadną z dziewczyn z jej roku. Wszystkie były takie sztuczne, wzbudzały w niej obrzydzenie. Ta pogarda do innych ludzi też pojawiła się u niej w ciągu tego roku.
Położyła się spać. Była strasznie zmęczona. Nie wiedziała jednak, że to nie koniec dziwnych zmian w jej życiu. Wszystko miało dopiero się zacząć…

i jak się podoba? obiecuję, że następne rozdziały są dłuższe, ten miał jedynie wprowadzić Was w ogólną tematykę opowiadania. 

dajcie znać, jakie wrażenia po przeczytaniu :) 

piątek, 6 listopada 2015

rozdział XVI

witam wszystkich Czytelników (i Czytelniczki) w ostatnim rozdziale pierwszego opowiadania na moim pierwszym blogu :) chciałam przede wszystkim podziękować Wam, że jesteście tu ze mną, nawet, jeśli nie komentujecie :) mój nauczyciel od ekonomii powiedział nam kiedyś, że aby robić coś dobrze, należy robić to DLA ludzi. tak więc ja postanowiłam opublikować swoje opowiadanie właśnie dla Was, tylko i wyłącznie po to, aby dawać Wam cząstkę tego, co kocham robić. 

zapraszam do czytania ostatniego, XVI rozdziału :) pod nim znajduje się kilka informacji o następnym opowiadaniu :)

1:00

Po paru godzinach razem z Danielem odprowadzaliśmy Bonnie do domu. Kiedy przyjaciółka znajdowała się już w swoim domu, na twarz Daniela wrócił mój ukochany uśmiech łobuza. Przeczuwałam, co zaraz zrobi. Pociągnął mnie lekko, abyśmy przyspieszyli kroku. Dotarliśmy do niewielkiego parku miejskiego. Staliśmy w mroku, a przed nami na polanie leżała grupka ludzi w moim wieku, patrzyli na gwiazdy. Daniel podniósł z ziemi mały kamyczek i rzucił go w ich stronę. Jedna z dziewczyn zaniepokojona wstała i powiedziała chłopakowi leżącemu obok niej, że powinni sprawdzić o co chodzi. Kazali reszcie zostać, a sami podeszli w naszą stronę. Kiedy byli parę kroków od nas, wreszcie zorientowali się, że to tylko my, jacyś nieznajomi. – Przepraszam, ale czy moglibyście nas tak nie straszyć? Wszyscy ostrzegają, żeby nie wychodzić z domu po zmroku…
- więc dlaczego nie posłuchałaś, kochanie?  - zwrócił się do niej słodkim głosem. Mimo, że zwrócił się do niej kochanie, nie czułam się zazdrosna. Sposób, w jaki to powiedział, był bardzo mroczny. Nie zwróciłby się takim tonem do mnie. – to było bardzo nierozważne tutaj przychodzić. I jeszcze brać ze sobą przyjaciela. – dopiero teraz przypomniałam sobie o chłopaku. Chyba był strasznie wystraszony, wyglądał, jakby nie mógł ruszyć się z miejsca. Dziewczyna zaczynała się niecierpliwić – Skoro jesteś taki mądry, to co wy tu robicie? – spytała z przemądrzałym wyrazem twarzy.
 - widzisz, kochanie – zaczął wyjaśniać – tak się składa, że ja i moja dziewczyna wpadliśmy na małą kolację. – teraz nawet dziewczyna zaczęła się niepokoić. Jej chłopak postanowił się ulotnić. Daniel jednak to zauważył, bo przeniósł wzrok na niego. – stój i nie ruszaj się. Nie krzycz – to samo powiedział do dziewczyny. Ja całą sytuację obserwowałam z boku. Nie mogłam oderwać wzroku od Daniela, był jak pantera czająca się na ofiarę, wyglądał naprawdę niesamowicie. Teraz szybko odchylił głowę dziewczyny i ugryzł ją. Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie. – Dziewczęta mają pierwszeństwo – powiedział z błyskiem w oku i zrobił mi miejsce.  Zaczęłam pić. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo jestem głodna, wiedziałam jednak, kiedy się opamiętać. Po kilku minutach odsunęłam się od dziewczyny. Właśnie modyfikowałam jej pamięć, kiedy odezwał się chłopak – dlaczego to robicie? Nie róbcie mi krzywdy! – powiedział piszczącym, przerażonym głosem.
- wampiry robią takie rzeczy – Daniel wzruszył ramionami. Szybko skończył kolację. Kiedy kazaliśmy im wrócić na polanę, dałam dziewczynie radę. – Twój chłopak jest tchórzem, lepiej zastanów się, czy na pewno go kochasz.

20:00

Zbieraliśmy się na imprezę pod gwiazdami. Było dość chłodno, dlatego ubrałam płaszczyk. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół.
- ciekawy kolor – skomentował mój płaszcz Daniel. Teraz dotarło do mnie, że jest on w kolorze bardzo ciemnej czerwieni. Jak.. – jak krew – określiła go Natalia. Nie zauważyłam kiecy wyszli na korytarz. Adam tylko się zaśmiał – no nie dziewczyny, wy też tylko o jednym? Jeden psychopata w tym domu wystarczy. – wybuchliśmy śmiechem.
Wsiedliśmy do samochodu Daniela. Na miejsce dojechaliśmy w 20 minut. Dawno nie byłam w ogrodzie Matta, chociaż jako dziecko spędzałam tu naprawdę dużo czasu.
Bonnie już tu była. Kochała pełnić rolę organizatorki, nie zdziwiło mnie więc, że zobaczyłam, jak idzie obok mata wyładowanego kartonami z jedzeniem. Adam, widząc uginającego się pod ciężarem kartonów chłopaka, szybko podszedł do niego i wziął od niego pudła. Ten był lekko zdziwiony, że szczupły Adam bez najmniejszego problemu trzymał ciężkie kartony. Nic jednak nie powiedział. Jeszcze przez jakiś czas pomagaliśmy mu w przygotowaniach. Matt wyglądał na bardzo wdzięcznego za pomoc. Ciekawe, co by powiedział, gdyby wiedział, że pomagają mu wampiry. To jednak nie było teraz istotne.
Zaczęli schodzić się ludzie. Było wielu znajomych ze szkoły, jednak nie ze wszystkimi rozmawiałam. Nadal niechętnie przebywali w towarzystwie dziewczyny przynoszącej pecha. Mi jednak to nie przeszkadzało. Za dwieście lat nikt nie będzie o nich pamiętał, a ja z Danielem nadal będziemy piękni i młodzi.
Kiedy wszyscy rozkładali koce, zobaczyłam na drzewie z tyłu ogrodu jakiś kształt. Podeszłam bliżej i okazało się, że to Daniel.
- wskakuj, Wiewiórko – powiedział z wyzywającą miną.
- nie jestem ruda! – odpowiedziałam.
- zależy od światła. – upierał się przy swoim Daniel. Postanowiłam dać za wygraną. Zaśmiałam się i poprosiłam, żeby pomógł mi wejść. Gdy już się jakoś wgramoliłam ( co nie obyło się bez komentarzy Daniela), usiadłam obok niego. Dopiero teraz dostrzegłam, jaki cudny był stąd widok. Nad nami, między liśćmi, prześwitywały gwiazdy. Kilkanaście metrów od nas goście imprezy leżeli na kocach.
- widzisz, to jest Mały Wóz. A tutaj mamy galaktykę Andromedy, więc gwiazdy powinny spadać oooo… – lekko przesunął palec – …oo tu. Wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Daniel nucił po cichu piosenki OneRepublic, mojego ukochanego zespołu.
Wśród tłumu dostrzegłam Natalię i Adama. Dobrze, że po tylu latach się odnaleźli. Adamowi potrzebne było takie światełko, jakim była Natalia. Następnie zobaczyłam Bonnie w towarzystwie Matta. Nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło, jednak kiedy pomyślałam dłużej, doszłam do wniosku, że pasowaliby do siebie. Najważniejsze, żeby moja przyjaciółka była szczęśliwa. Później pomyślałam o mnie. W ciągu tego roku moje życie zmieniło się o 360 stopni. Spotkałam Daniela, chłopaka, z którym chcę spędzić resztę życia, nie zależnie od tego, jak długo będzie ono trwało. Mam wspaniałych przyjaciół. Do tego fakt, że jestem wampirem, a czuję, jakby to była część mnie, która już od dawna powinna być na swoim miejscu. Moje życie w końcu nabrało sensu. Daniel chyba myślał o tym samym, bo nagle przerwał śpiewanie i powiedział – per aspera ad astra, Cecily. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu, moją gwiazdką.
Słowa, które wypowiedział po łacinie, idealnie opisywały nie tylko jego życie, ale też moje. Przez ciernie do gwiazd. 

mam nadzieję, że spodobało Wam się zakończenie historii Daniela, Cecily, Adama i Natalii. za tydzień natomiast zapraszam na prolog kolejnego opowiadania. Będzie ono trochę inne od pierwszego, jednak  tematyka pozostaje ta sama. niżej kilka spoilerów i informacji

- Imię głównej bohaterki to Cecilia.
- główna bohaterka zmaga się z nieco dziwnym problemem.
- pojawia się tajemniczy, nieznajomy chłopak Magnus, który zdaje się znać odpowiedzi na nurtujące Cecilię pytania.
- Cecilia ma zupełnie inny charakter od Cecily (z pierwszego opowiadania).
- Cecila studiuje medycynę.

zapraszam za tydzień, będzie się działo ;)

piątek, 30 października 2015

rozdział XV

witam w przedostatnim rozdziale pierwszego opowiadania :) przepraszam za dość późną porę, w której wstawiam post, jednak wcześniej nie miałam niestety okazji :) miłego czytania :*

Rano obudziłam się w ramionach Daniela. Bardzo mi tego brakowało. Chłopak jeszcze spał, dlatego skorzystałam z okazji i przypatrywałam mu się. Jeszcze rok temu nie pomyślałabym, że będę miała kochającego chłopaka, z którym będę budziła się co rano. Nie mam oczywiście nic przeciwko, po prostu zadziwia mnie fakt, że moje życie z kompletnej porażki, nagle zmieniło się w najcudowniejszy sen.
Po paru minutach, a może godzinach, usłyszałam, że Daniel się uśmiecha.
- na co tak się patrzysz? – zaczepił.
- na mojego cudownego chłopaka – odpowiedziałam.
- nie tak cudownego jak jego dziewczyna…- po tych słowach zaczął mnie namiętnie całować. Byłam tak szczęśliwa, reszta może poczekać.

Jakiś czas później pozbieraliśmy ubrania z podłogi, ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Adam i Natalia już szykowali śniadanie. Oboje uśmiechali się do siebie i wygłupiali się. Przyjemnie się na nich patrzyło, jeszcze nigdy nie widziałam Adama takiego szczęśliwego, Natalia też wydawała się rozluźniona i zadowolona.
- dzień dobry – powiedziałam siadając do stołu.
- dobry, dobry, jak słyszeliśmy – zaśmiał się Adam. Natalia szturchnęła go w bok. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Zapowiadał się piękny dzień.
Rozmawialiśmy ze sobą. Wiem, że to dziwne, ale czułam, jakbym znała Natalię całe życie, a nie zaledwie dwa dni. Powiedziała mi, że ona ma podobnie.
O 13:00 przyszła Bonnie. Zaproponowałyśmy Natalii, żeby poszła z nami, jednak odmówiła. Chciała teraz jak najwięcej przebywać z Adamem. Rozumiałam ją, dlatego nie nalegałyśmy. Będziemy miały jeszcze dużo okazji, żeby gdzieś razem wyjść. Natomiast Daniel udawał, że wcale nie chce z nami iść, bo przecież „zakupy nie są dla prawdziwych mężczyzn”. Przewróciłam tylko oczami, a on podszedł do mnie i pocałowaliśmy się.

Na zakupy wybrałyśmy się do Richmond. Było to największe miasto w okolicach Mystic Falls.
Chodziłyśmy po różnych sklepach, opowiadałam Bonnie, kim jest Natalia. Stwierdziła, że koniecznie musi ją poznać.
Przyznaję, trochę poszalałyśmy na zakupach. Wróciłyśmy dopiero około 21. Obładowałyśmy Daniela naszymi zakupami, żeby wniósł je do domu. W roli tragarza sprawdzał się idealnie.
Zebraliśmy się w salonie. Natalia opowiadała Bonnie o swojej przyszłości. Dziewczyny dogadywały się bardzo dobrze. Nagle przyjaciółka podskoczyła na fotelu i zawołała – Jak mogłam zapomnieć! – spojrzała na mnie i kiedy zobaczyła moją zdziwioną minę, od razu zaczęła tłumaczyć – Matt organizuje jutro imprezę w swoim ogrodzie. Podobno jest nasilenie spadających gwiazd, więc ludzie ze szkoły postanowili to wykorzystać i zorganizować rodzinny piknik, a ogromny ogród Matta jest idealnym miejscem. Pójdziemy? – rozejrzała się dookoła z miną proszącego dziecka – Daniel spojrzał na mnie i uniósł brew, wyglądał, jakby miał powiedzieć jakiś złośliwy komentarz, ale powiedział tylko – jasne, że pójdziemy. – Adam z Natalią poparli ten pomysł. Bonnie zaklaskała w ręce, wyraźnie uradowana.  – świetnie! 

zapraszam za tydzień na ostatni rozdział tego opowiadania, dorzucę też kilka informacji o nowym opowiadaniu (tak, już zaczęłam je pisać) :* Wesołego Halloween (a jeśli nie obchodzicie tego święta, wesołego weekendu) 

piątek, 23 października 2015

Rozdział XIV

ten rozdział jest dość krótki, jednak nie chciałam łączyć go z innym, dlatego mam nadzieję, że się nie pogniewacie ;)

Warszawa, 1939

Natalia szykowała się na spotkanie z Adamem. Była nim całkowicie zachwycona, miała nadzieję, że może po wojnie jej się oświadczy. Wiedziała, że bardzo ją kocha.
Radio cicho grało w kącie. Dziewczyna upinała właśnie włosy w schludny kok, gdy nagle budynek zaczął się trząść. Natalia podbiegła do okna. Ludzie uciekali w popłochu ulicą. Sąsiednia kamienica była doszczętnie zniszczona. Po paru minutach usłyszała, że ściany w jej mieszkaniu zawalają się. Nie wiedziała, gdzie się ukryć, wszystko to nastąpiło zbyt szybko.
Ciemność. Na pół świadoma zarejestrowała wzrokiem jakiś ruch. Ktoś próbował wydostać ją spod gruzu. Chciała mu powiedzieć, że nie potrzebuje pomocy, ale straciła przytomność. 

Mystic Falls, obecnie

- co się dalej stało? – byłam ciekawa. Natalia przerwała w takim momencie…
- obudziłam się na jakimś ciemnym strychu. Uratował mnie sąsiad znad przeciwka. Miał na imię Stefan i jak się pewnie domyślasz, był wampirem. Podkochiwał się we mnie, dlatego zaraz przybiegł i próbował mnie ocalić. Później uczył mnie, jak sobie radzić.
- co się z nim teraz dzieje? – odezwał się milczący do tej pory Adam.
- opuściłam go po kilku latach. Nigdy nie czułam do niego nic oprócz wdzięczności za uratowanie mi życia. Dowiedziałam się, że ty także jesteś wampirem i zaczęłam cię szukać. I tak oto stoję tutaj.
….
Po paru godzinach rozmów, zostawiliśmy Adama i Natalię samych. Mieli wiele lat do nadrobienia, a my chcieliśmy im dać trochę prywatności. Umówiłam się jutro z Bonnie na zakupy.

piątek, 16 października 2015

Rozdział XIII

witajcie :) 

zedytowałam wygląd bloga, moim zdaniem taki jest czytelniejszy. Jeżeli Wam czyta się nie wygodnie, możecie wybrać inny wygląd na pasku pod tytułem bloga :)

właśnie skończyłam oglądać najnowszy odcinek "The Vampire Diaries", mojego ukochanego serialu. uważam, że sezon VII jest bardzo dobrym sezonem. Strasznie wciągająca fabuła, czego wiele osób się nie spodziewało. Moim zdaniem serial jest trochę bardziej drastyczny, szczególnie pokochałam pierwszą scenę rodem z horroru. wyraźcie swoje opinie w komentarzach, a jeśli nie oglądacie serialu, to wystarczy opinia o rozdziale ;)

ale nie przedłużam już, chciałam tylko dodać, że pojawi się tu pewna wyjątkowa postać, stworzona dla pewnej Czytelniczki ;) miłego czytania 

Cały dzień spędziłam na mieście z Bonnie. W Mystic Falls nie ma za dużo sklepów, jednak miałyśmy sprawdzone miejsca. Około 17.00 poszłyśmy do niej do domu. Kiedy próbowałam przejść przez drzwi, wpadłam na niewidzialną ścianę. Całkiem zapomniałam.
- Bonnie, musisz zaprosić mnie do środka. Inaczej nie wejdę.
- oh, okay, wejdź. – spróbowałam ponownie. Weszłam bez problemu.
- grrr, nie cierpię tego. – Bonnie nie drążyła tematu. Chyba wolałaby zapomnieć, jednak nie dawała tego po sobie poznać.
- C, czy jesteś wampirem, czy nie, i tak zawsze będziesz moją przyjaciółką. – przytuliła mnie. Lekko nieoczekiwany obrót sprawy…
Obejrzałyśmy film. Bonnie upierała się przy „Zmierzchu”, czym doprowadzała mnie do śmiechu. W końcu się zgodziłam. Komentowałam, co się zgadza, a co nie. W ten sposób Bonnie dowiedziała się trochę więcej faktów.
Później całą noc rozmawiałyśmy. Przekonywała mnie, że wręcz muszę wrócić do szkoły, że napięta atmosfera zniknęła, że wszyscy za mną tęsknią. To trochę mnie zdziwiło, nie byłam w końcu jedną  z  popularnych osób. Co nie zmienia faktu, że mnie to ucieszyło.
Rano pod dom Bonnie przyjechał Daniel swoim Porsche. Wsiadłyśmy do niego i razem pojechaliśmy do szkoły.
Daniel zwrócił się do mnie – to twój pierwszy dzień w szkole. Zabaw się – mrugnął do mnie i pocałował. – możesz ich zmusić, do czego chcesz. Pamiętaj o tym.
Wysiedliśmy z samochodu.
Na drugiej lekcji wezwano mnie do dyrektora. Weszłam do gabinetu. Pan Tennyson poprosił mnie, żebym usiadła na krześle. Gdy to zrobiłam, od razu przeszedł do rzeczy.
- Cecily, zauważyłem, że ostatnio masz dużo nieobecności. Nigdy nie było z tobą kłopotów, czy coś się stało?
- nie, panie dyrektorze. Wszystko w jak najlepszym porządku. – spojrzałam mu w oczy – a teraz usprawiedliwi pan moje nieobecności. – bez słowa zrobił to, co mu kazałam.
- możesz już iść.
- do widzenia. – wyszłam z gabinetu. Zadzwonił dzwonek.
Reszta dnia przebiegła bez większych problemów.
17:00
Razem z Adamem i Danielem siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy jakiś program na Discovery, gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.  Daniel zerwał się z kanapy i podszedł do drzwi. Na progu stała urocza, drobna brunetka.
- cześć, szukam Adama Salvatore. Podobno tutaj mieszka.
- yeeep, a ty to…?
- Natalia. – wyszeptał zaskoczony Adam.
                                  
                                                                        ciąg dalszy nastąpi.... 

piątek, 9 października 2015

rozdział XII

tak jak obiecałam, rozdział pojawił się w piątek. mam nadzieję, że nie obraziliście się na mnie (oglądalność spadła :/ ) dlatego mam nadzieję, że króciutka akcja z Thomasem się wam spodobała.  


Mystic Falls nie jest dużym miastem. Magazyny były umieszczone na obrzeżach. Wygodne. Przez głowę przemknęła mi myśl, że w tak krótkim czasie tak wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu. Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że mój chłopak będzie wampirem (nie wspominając już o mnie), wyśmiałabym go.
Dotarliśmy pod magazyn z numerem 40. Drzwi były otwarte. Gdy weszliśmy do środka, ogarnął nas zapach krwi. Stanęłam jak wryta. Daniel zareagował błyskawicznie.
- Cecily, uspokój się. Wiem, że to nie jest łatwe, ale tam jest Bonnie. Musisz jej pomóc, pamiętasz?
Jego słowa pomogły mi odzyskać kontrolę. Było ciężko, ale jakoś się pozbierałam. Daniel to zauważył, więc ruszyliśmy dalej. Z kartonowych pudeł i innych śmieci poustawiano ściany. Doszliśmy do głównego pomieszczenia. Stał tam mężczyzna, w wieku około czterdziestki. W kącie siedziała skulona Bonnie. Na jej twarzy zastygły łzy. Miała kilka ran na nogach i rękach, ale nadal była przytomna. Thomas zauważył nasze przybycie.
- no popatrz, jednak przyszedłeś. Nawet przyprowadziłeś swoją nową dziewczynę… Cecily, tak? Moja droga, masz szczęście, że nie skończyłaś, tak jak moja Amy. Ale zaraz, skończyłaś przecież jeszcze gorzej – mężczyzna roześmiał się.
- Cecily, nie słuchaj go, idź do Bonnie. Ja się nim zajmę. – szepnął mi do ucha. – na raz, dwa …. – gdy powiedział trzy oboje wystrzeliliśmy jak z procy. Danielowi zajęło dosłownie kilka minut, alby wyrwać serce przeciwnikowi. – teraz już nie żyje. Co z nią?
- ma kilka rozcięć, jest bardzo poobijana. Zabierzmy ją do domu.
- poczekaj. – ugryzł się w nadgarstek i go jej podsunął. – nasza krew może leczyć ludzi. Nie zmieni się w wampira, dopóki nie umrze. Proszę, Bonnie. – dziewczyna bez słowa zaczęła pić. Była w wielkim szoku.
Wróciliśmy z powrotem do domu Daniela. Usiadłam z Bonnie na łóżku. Wszystko jej opowiedziałam. Bez żadnych kłamstw. Tylko prawdę. Przyjęła to wszystko bardzo spokojnie. Sprawiała wrażenie nawet szczęśliwej.
- tak bardzo za tobą tęskniłam! Myślałam, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Wrócisz do szkoły?  Brakuje mi ciebie. – kurczę, o szkole nie pomyślałam. Byłam zbyt pochłonięta moim nowym życiem. Jednak Bonnie miała rację. Muszę wrócić do szkoły, żeby nikt nie nabrał podejrzeń.
- jasne, że wrócę, Bonnie. Niedługo.
Bonnie została na noc. Bała się wrócić w nocy do domu. rano weszła do kuchni cała w skowronkach. Daniel nie mógł powstrzymać się od komentarza.
- skoro tak bardzo lubisz być porywana przez psychopatów, następnym razem nas w to nie wciągaj, okay?
- oj tam, kto tu jest psychopatycznym mordercą? Thomas opowiadał mi o tym, jak zabiłeś Amy. Raczej delikatny nie byłeś.
- to było dawno temu. No dobra, rok temu. Ale to nic nie zmienia. Powinnaś mi dziękować, że jeszcze żyjesz – ironiczny uśmiech znów wrócił na jego twarz. Bonnie tylko pokręciła głową.
- okay, dziękuję. Niech ci będzie. – zabawnie się patrzyło na tę scenę z boku.
- gdzie jest Adam? – przypomniało mi się.
- do góry. Próbuje ograniczyć krew do minimum. Kiepsko mu to wychodzi. Jak zwykle. I jak zwykle ta faza mu minie po kilku dniach. Nie wytrzyma, ale lepiej się do niego teraz nie zbliżać.
- to Adam też jest…? Wydawał się taki miły… - westchnęła Bonnie.
- dzięki, Bon Bon. – zaśmiałam się. – dzisiaj robimy sobie dzień wolny od szkoły. Możemy iść do ciebie i obejrzeć jakiś film.

- okay. Teraz możemy iść na zakupy – zaproponowała. Chętnie się zgodziłam, potrzebowałam chwili spokoju. Na prawdę ją podziwiam, że nie uciekła ode mnie, kiedy dowiedziała się, że jestem wampirem. Jest wspaniałą przyjaciółką.

poniedziałek, 5 października 2015

rozdział XI

na wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić za takie opóźnienie w czasie :/ kiedy już zabierałam się za wstawianie posta, internet zaczynał szaleć ;) i nie mogłam się z nim połączyć. Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania :) 


- czy was kompletnie pogięło?! – takimi słowami przywitał nas rano Adam, kiedy weszliśmy do kuchni. Zrozumiałam, o co mu chodzi, kiedy spojrzałam na telewizor wiszący na ścianie obok stołu. „nie żyje dwudziestoletni Henry S. ciało zostało znalezione za Mystic Grillem. Prawdopodobnie został zaatakowany przez zwierzę. Śledczy nie podają szczegółów.” 
Adam stał z założonymi rękami. – macie coś na swoje usprawiedliwienie? 
- wyluzuj, okay? To był jej pierwszy raz, przecież wiesz, jak to jest. – Daniel wziął mnie w obronę 
- tak, dlatego ty tam byłeś! 
- uznaj to za romantyczną kolację we dwoje. Na całego. – posłał mi figlarski uśmiech. 
- najwidoczniej w końcu nastał czas, żebym zrozumiał, że mój brat jest idiotą. I nigdy z tego nie wyrośnie. – Adam dał za wygraną. 
- jeśli ci to pomoże…. – odparł Daniel. Jego brat postanowił to zignorować.   Zwrócił się do mnie: 
- Cecily, chociaż ty bądź mądrzejsza. Mam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Zobaczysz, wyrzuty sumienia w końcu cię dopadną. – wyszedł z kuchni. Daniel stał przy lodówce. 
- głodna? 
-średnio. – wskoczyłam na ladę. Podszedł do mnie. 
- nie to nie, więcej dla mnie – mruknął. Wypił łyk z kubka, który trzymał w ręce. – no chyba, że odbywasz żałobę, po tym tam… jak mu było? 
- Henry. 
- nie ważne. 
W sumie nie czułam żalu, zupełnie mnie to nie obchodziło. Ale Daniel patrzył na mnie z wyzywającym wyrazem twarzy, więc zabrałam mu kubek z ręki i szybko go opróżniłam. 
- okay, wygrałaś. – pocałował mnie. W tym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- pójdę otworzyć. – zaoferowałam. 
- okay. Pozwól, że dokończę śniadanie, które tak brutalnie mi odebrałaś.  
Za drzwiami stał mężczyzna o nieobecnym wyrazie twarzy. 
- mam wiadomość do Daniela. – Daniel błyskawicznie znalazł się przy mnie. 
- jest w hipnozie. – kiedy mężczyzna zauważył Daniela, powiedział
- stary kolega przesyła pozdrowienia. – podał nam telefon. Usłyszeliśmy głos 
- witaj, Daniel. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz. Tu Thomas. Pamiętasz, co zrobiłeś z moją dziewczyną? Jeśli nie przyjdziesz do magazynu nr 40 w ciągu godziny, przyjaciółka twojej dziewczyny zginie. Prawda, Bonnie? – usłyszałam płacz. To była Bonnie. Thomas się rozłączył. Mężczyzna cofnął się na ulicę. Zanim zdążyliśmy zareagować, wpadł pod samochód. Było pewne, że nie żyje. 
- Daniel, co my teraz zrobimy? 
- pójdziemy, zabijemy Thomasa, uratujemy Bonnie. Proste. 
- okay, ale idę z tobą. – chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Bonnie. 
- skoczę do góry po jakąś broń. – po 5 minutach był z powrotem. Przyniósł kołki i…
- granat z werbeną. Póki jest zabezpieczony, nic ci nie zrobi. – to mówiąc, podał mi jeden z dwóch. 
- gotowa?

w piątek rozdział powinien pojawić się przed godziną 19:00 :)