piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział V. Opowiadanie II

witam ponownie :) dziś rozdział V, nie przedłużam dalej :) następny rozdział pojawi się w święta, więc za wczasu życzę Wam wesołych świąt :) 

- jestem kim? Żartujesz sobie ze mnie? – zeskoczyłam z murka i pomaszerowałam rozwścieczona do budynku F, w którym mieszkałam. Jak on mógł sobie ze mnie tak zażartować.
- jeszcze do mnie wrócisz, Cecilio. – krzyknął za mną. Nie wrócę, na pewno nie do takiego idioty. Kim on w ogóle jest, żeby mnie obrażać? Postanowiłam darować sobie resztę wykładów, były i tak  nieobowiązkowe. Kiedy byłam już w pokoju, włączyłam muzykę. Utwór hole mojego ukochanego zespołu idealnie współgrał z moim obecnym nastrojem. Wampir? Dobre sobie..

MAGNUS

Wiedziałem, że tak będzie. Powiedziałem Cecili całą prawdę, a ona mocno się na mnie wkurzyła. W sumie nie dziwię się, to wszystko na początku jest takie dziwne. Jednak powinna się cieszyć, że jej pomagam, na pewno kiedyś mi podziękuje. Ja nie miałem takiej osoby, do wszystkiego musiałem dojść sam.
Teraz jednak nie miałem czasu o niej myśleć. Miałem się spotkać z Arthurem, żeby omówić szczegóły sobotniego koncertu.

CECILIA

Okay, trzeba wziąć się w garść. Zadzwoniłam do Marthy i zapytałam jej, czy przyjedzie do mnie na weekend.
- jasne, że przyjadę, właśnie miałam do Ciebie dzwonić w tej sprawie. Mam już nawet plan na sobotni wieczór.
- serio? No to co będziemy robić? Tylko nie mów, że znowu impreza w klubie, wiesz, że nie mam na to siły ostatnio.
- wiem, wiem, dlatego zabieram cię na coś innego. W Red’s Bar gra zespół mojego kolegi..
- jakiego? – ton jej głosu zdradzał, że  jest to jakiś bliższy kolega..
- hmm… to jeszcze nic pewnego, po prostu coś się zaczyna dziać. Zresztą sama zobaczysz. Aha, to rockowy zespół, więc powinien ci się spodobać. – zmieniła temat, zawsze tak robi, kiedy wchodzimy na tematy jej chłopaków. Przewróciłam oczami. Cała Martha, stęskniłam się za nią. – okay, Cecilia, muszę lecieć. Do zobaczenia po jutrze!

Sobota, 17:00

Właśnie weszłyśmy z Marthą do mojego pokoju. Szykowałyśmy się na koncert, który miał rozpocząć się za dwie godziny. 
- pospiesz się, Cecilia, musimy już wyjść! Chciałabym się jeszcze zobaczyć z chłopakami i przy okazji cię im przedstawić.
- okay, jeszcze tylko ostatnie poprawki – odpowiedziałam.
Za dwadzieścia minut byłyśmy w drodze do Red’s Bar. Nie było jeszcze ludzi, do koncertu jeszcze trochę czasu. Weszłyśmy na salę, w której trwała próba. Chwilę po tym, jak weszłyśmy, od tyłu podszedł do nas chłopak.
- o, Cecilia,  nie wiedziałem, że cię tu spotkam. – ewidentnie tylko udawał miłego. Jestem tego pewna. Jednak coś mi się tu nie zgadzało.
- to ty i Martha się znacie? – nie zdążyłam nawet dokończyć, a oni już się całowali. Wyglądało to raczej tak, jakby całowała tylko Martha, Magnus nie wyglądał na zadowolonego. – jasne, że się znacie. – dodałam. – kiedy się poznaliście? – starałam się być miła. Chociaż wiem, że Magnus mnie przejrzy. Później muszę powiedzieć Marcie z jakim idiotą się spotyka.
- ohh, to było jakiś miesiąc temu – miesiąc? Szybko poszło… - poznaliśmy się na koncercie Magnusa w Nowym Yorku.
- nie wiedziałam, że grasz – udałam zainteresowaną.
- przecież widziałaś mnie z gitarą. Dwa razy.– odpowiedział z lekką kpiną w głosie, przez co poczułam się jak idiotka.
- no tak, ale nie wiedziałam, że grasz w zespole. Tak samo jak nie wiedziałam, że Martha słucha takiej muzyki. Zawsze narzekała, kiedy włączałam moje płyty. – czułam, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi, sama nie wiem, dlaczego ciągnęłam ją dalej.
- no tak, ale to było dawno temu, poza tym.. – Martha nie dokończyła, bo Magnusa zawołał jakiś chłopak, jak przypuszczałam, perkusista zespołu.

MAGNUS

Jak tylko wróciłem do środka, zauważyłem Cecilię. Stała obok Marthy. Akurat jej nie chciałem dziś wieczorem zobaczyć, uczepiła się mnie jak nie wiem co.  Nie podejrzewałbym, że są przyjaciółkami, Martha nigdy nie mówiła nic o Cecilii. Ale przecież nie rozmawiamy ze sobą dużo. No tak, to wiele wyjaśnia.
Musiałem się przywitać, oczywiście Martha od razu rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować. W końcu muszę coś z nią zrobić. Tylko co? Nie mogę jej przecież zabić, to przyjaciółka Cecilii. Zobaczę później. Na szczęście zawołał mnie Arthur, on zawsze ma wyczucie czasu.
- Magnus, co ty do cholery robisz z tymi dwiema laskami? – zapytał mnie kiedy tylko do niego podszedłem.
- easy, jedna z nich, ta ruda, jest czystej krwi – tak zwykliśmy mówić o wampirach takich jak ja i Cecilia. Arthur wyglądał na zaskoczonego. I trochę zazdrosnego, on sam nie był czystej krwi. Nie żeby to coś zmieniało.
- a ta druga?
- to jej przyjaciółka. Twierdzi, że jest moją dziewczyną. – spojrzałem na niego znacząco. On wybuchnął śmiechem, jednak ja nie uważam tego za zabawne. To raczej denerwujące.
- przecież wiesz, że możesz się jej pozbyć. W bardzo łatwy i przyjemny sposób.
- Nie, nie mogę tego zrobić. To jej przyjaciółka. Ale jak chcesz, jest twoja. – nie mogliśmy kontynuować tej rozmowy, bo w klubie było już sporo ludzi i musieliśmy zacząć koncert.













wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział IV. Opowiadanie II

Hejka :) w końcu udało mi się dorwać internet, więc korzystając z okazji wstawiam nowy rozdział :) rozdział V będzie na czas, pomimo dalszych problemów z internetem :) zapraszam do czytania

CECILIA

Otworzyłam oczy i zerknęłam na zegarek. 7.40. Zaspałam! O 7.30 zaczął się pierwszy wykład. Do następnego mam jeszcze godzinę, postanowiłam więc iść dopiero na niego. Ze spokojem ubrałam się i spakowałam na zajęcia.
Weszłam do auli i zajęłam swoje stałe miejsce. Wykładowca zjawił się parę minut po mnie. Zauważyłam, że Magnus siedzi niedaleko drzwi, które znajdowały się z tyłu sali. Zobaczył, że na niego patrzę i zamiast się odwrócić, on wesoło do mnie pomachał. Dziś znów ubrany był cały na czarno. Czy on kiedyś w końcu uczesze te włosy? 
Zaczął się wykład. W połowie lekcji, nauczyciel podał jakieś kartki, kiedy dostałam jedną dla siebie, zauważyłam, że to notatki. Jak dobrze, będę miała jeden kłopot z głowy. Nagle poczułam jakiś dziwny zapach. Nie był mocno wyraźny, prawie ledwo wyczuwalny, jednak zwrócił moją uwagę. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Po chwili spostrzegłam jego źródło. Dziewczyna siedząca przede mną szepnęła do swojej koleżanki, że przecięła sobie palec kartką. Spojrzałam na niego. Istotnie, był zraniony, a z rozcięcia wypływała kropelka krwi. Patrzyłam na nią jak na jakiś owoc, którego nigdy nie jadłam, ale mam na niego ogromną ochotę. Wyglądała przepięknie, najładniejszy odcień czerwieni, jaki widziałam. Uświadomiłam sobie, że przysunęłam się bliżej. Oprzytomniałam, teraz byłam wręcz przestraszona. Co ja w ogóle wyrabiam?!  Zerwałam się z krzesła i nic nie mówiąc wybiegłam z sali na dwór. Byłam cała roztrzęsiona.

MAGNUS

Wykład był dzisiaj strasznie nudny, szczególnie, że studia medyczne już skończyłem. Jednak gdzieś w połowie lekcji coś zaczęło się dziać. Poczułem delikatny zapach krwi. Jakaś dziewczyna przecięła się kartką. Spojrzałem na Cecilię. Wyglądała na bardzo zaciekawioną. Tez to wyczuła, ale po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak i wybiegła z auli. Poszedłem za nią. Czas wytłumaczyć dziewczynie, o co chodzi.

CECILIA

Siedziałam na murku niedaleko budynku, w którym znajdowała się aula. Próbowałam się uspokoić. Co to w ogóle było? Nie zdążyłam jednak spróbować odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo na dwór wyszedł także Magnus. Podszedł do mnie, ale ja nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie, dlatego schyliłam głowę, uciec już nie zdążyłam.
- hey, wszystko okay?  - zapytał.
- okay, po prostu źle się poczułam – nie mogę mu przecież powiedzieć prawdy, od razu uznałby mnie za wariatkę.
- Cecily spójrz na mnie – poprosił. – nie jesteś wariatką. Dobrze wiem, co czujesz, sam to kiedyś przechodziłem.
- wątpię. – naprawdę nie wydaje mi się, że wie, co się ze mną dzieje.
- na pewno? Więc co czujesz? Nie tylko na tych zajęciach, ale też tak na co dzień.
-przecież mówiłam, że nic mi nie jest! – zaczynało się robić dziwnie.
- a mnie się wydaje, że jednak coś jest. Od pewnego czasu zapewne czujesz, jakby było ci słabo, nie masz ochoty nic jeść, nagle dopadają cię ataki wściekłości. A dzisiaj na wykładzie poczułaś krew, i wcale nie zrobiło ci się słabo z tego powodu. – powiedział, nadal będąc dziwnie spokojnym. Nie wierzyłam, w to, co słyszę.
- skąd to wszystko wiesz? – dałam za wygraną. Ciekawość i strach wzięły górę nad dumą.
- ponieważ jestem taki, jak ty, Cecilio. Wiem, przez co przechodzisz, bo mnie też to kiedyś spotkało.
- więc co mi jest? Jak to wyleczyć?
 - tego nie da się wyleczyć, Cecilio. Nawet nie próbuj, i tak się nie uda.
- no okay, ale jak ta choroba się nazywa? – drążyłam temat. Zaczynałam się niecierpliwić.
- to nie jest choroba. Jesteś wampirem.

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział III. Opowiadanie II

Przepraszam Was za dzień opóźnienia :/ dwa najbliższe tygodnie nie będą dla mnie łatwe, ponieważ prawie codziennie mam jakiś sprawdzian :(  jednak już niedługo święta, wszędzie czuć świąteczną atmosferę i nadchodzącą zimę, która jest moją ukochaną porą roku, dlatego myślę, że jakoś przetrwam najbliższe dwa tygodnie :) 



Dwa tygodnie później.

Zaczął padać śnieg. Stwierdziłam, że rozsądnie będzie wyjąć płaszcz z szafy. Wyszłam na zajęcia. Po dwudziestu minutach byłam już w auli, ludzie zaczęli dopiero się schodzić. Widać było po nich, że byli wczoraj na dużej imprezie. Ja ostatnio nie mam ochoty na nie chodzić. Hałas strasznie mnie dezorientuje, przeszkadza mi, ponieważ słyszę wszystko o wiele lepiej niż wcześniej. Czy ja naprawdę zamieniam się w wariatkę?
Pogrążona w myślach, nawet nie zauważyłam, kiedy na salę wszedł Magnus. Usiadł z  tyłu, tak, żeby nikt go nie widział.

MAGNUS

Od razu, kiedy wszedłem do auli, zauważyłem Cecilię. Siedziała sama, intensywnie nad czymś myślała. Nie miałem jednak czasu jej się przyglądać, bo wykładowca zaczął prowadzić lekcję. Z trudem opanowałem śmiech, bo przy tablicy stał nie kto inny, jak John Weber. Trzydzieści lat temu razem chodziliśmy na zajęcia, na tym samym college’u, w którym obecnie się znajduję. Teraz, po upływie tego czasu, ja nadal siedzę w ławce, nadal wyglądam na 19 lat, kiedy on, w średnim wieku prowadzi moje zajęcia. Życie jednak bywa zabawne.

CECILIA

Przez cały wykład byłam nieobecna duchem. Ludzie zaczęli już wychodzić, stwierdziłam więc, że też mogę już opuścić aulę. Zgarnęłam wszystkie zeszyty i długopisy do plecaka i ruszyłam w stronę drzwi. Coś jednak zwróciło moją uwagę. O ścianę opierał się Magnus. Zdziwił mnie jego widok, więc podeszłam do niego.
- ty chyba rzeczywiście mnie śledzisz – powiedziałam z uśmiechem
- a nawet gdyby, czy to istotne? – zapytał z błyskiem w oku.
- no nie wiem, może jesteś jakimś psychopatą i chcesz mnie zabić? – zaczepiłam go. On jednak spoważniał, a w jego oczach pojawił się jakiś mroczny wyraz.
- uwierz Cecilio, gdybym chciał cię zabić, już dawno byś nie żyła – szepnął mi na ucho. Zaraz jednak powrócił ten kpiący uśmieszek i dodał – żartowałem, oczywiście – i mrugnął do mnie. Jakiś głosik w mojej głowie jednak mówił mi, że Magnus mówił prawdę.
- przepraszam, ale muszę już iść – znowu zaczynało kręcić mi się w głowie.  Zostawiłam więc chłopaka samego w klasie i wyszłam. Poszłam prosto do mojego pokoju. Miałam dużo rzeczy do nadrobienia, usiadłam więc przy biurku i czytałam różne podręczniki. Medycyna nie jest łatwym kierunkiem, ale sama się w to wpakowałam.

Trzy godziny później

Stwierdziłam, że wypadałoby coś zjeść. Zajrzałam do niewielkiej lodówki stojącej obok szafy na ubrania, jednak nie znalazłam w niej nic ciekawego. Ubrałam się więc i popędziłam do niewielkiej restauracji przy campusie. Zamówiłam pizzę, jednak po dwóch kęsach odechciało mi się jeść, zupełnie, jakbym gryzła jakiś papier. Nie chciałam, żeby zmarnowały się pieniądze, zapakowałam więc resztę do kartonika i wróciłam z powrotem do pokoju. Poczułam się strasznie zmęczona, dlatego położyłam się już spać. Jutro też trzeba iść na zajęcia.

MAGNUS

Po zajęciach poszedłem od razu do mieszkania. Miałem dość przebywania z ludźmi jak na jeden dzień. Dzisiaj jednak spostrzegłem, że aura Cecili jest coraz słabsza, co znaczy, że nie zostało jej dużo czasu w normalności. robiło się coraz ciekawiej, biorąc pod uwagę, że Cecilia ma niezły charakterek. Ciekaw jestem, jak sobie poradzi dalej. Dotrwała do tej pory, co już jest sporym wyczynem. Pozostało mi tylko czekać na rozwój sytuacji.