witam ponownie :) dziś rozdział V, nie przedłużam dalej :) następny rozdział pojawi się w święta, więc za wczasu życzę Wam wesołych świąt :)
- jestem kim? Żartujesz sobie ze
mnie? – zeskoczyłam z murka i pomaszerowałam rozwścieczona do budynku F, w
którym mieszkałam. Jak on mógł sobie ze mnie tak zażartować.
- jeszcze do mnie wrócisz,
Cecilio. – krzyknął za mną. Nie wrócę, na pewno nie do takiego idioty. Kim on w
ogóle jest, żeby mnie obrażać? Postanowiłam darować sobie resztę wykładów, były
i tak nieobowiązkowe. Kiedy byłam już w
pokoju, włączyłam muzykę. Utwór hole mojego
ukochanego zespołu idealnie współgrał z moim obecnym nastrojem. Wampir? Dobre
sobie..
MAGNUS
Wiedziałem, że tak będzie.
Powiedziałem Cecili całą prawdę, a ona mocno się na mnie wkurzyła. W sumie nie
dziwię się, to wszystko na początku jest takie dziwne. Jednak powinna się
cieszyć, że jej pomagam, na pewno kiedyś mi podziękuje. Ja nie miałem takiej
osoby, do wszystkiego musiałem dojść sam.
Teraz jednak nie miałem czasu o
niej myśleć. Miałem się spotkać z Arthurem, żeby omówić szczegóły sobotniego
koncertu.
CECILIA
Okay, trzeba wziąć się w garść.
Zadzwoniłam do Marthy i zapytałam jej, czy przyjedzie do mnie na weekend.
- jasne, że przyjadę, właśnie
miałam do Ciebie dzwonić w tej sprawie. Mam już nawet plan na sobotni wieczór.
- serio? No to co będziemy robić?
Tylko nie mów, że znowu impreza w klubie, wiesz, że nie mam na to siły
ostatnio.
- wiem, wiem, dlatego zabieram
cię na coś innego. W Red’s Bar gra zespół mojego kolegi..
- jakiego? – ton jej głosu
zdradzał, że jest to jakiś bliższy
kolega..
- hmm… to jeszcze nic pewnego, po
prostu coś się zaczyna dziać. Zresztą sama zobaczysz. Aha, to rockowy zespół,
więc powinien ci się spodobać. – zmieniła temat, zawsze tak robi, kiedy
wchodzimy na tematy jej chłopaków. Przewróciłam oczami. Cała Martha, stęskniłam
się za nią. – okay, Cecilia, muszę lecieć. Do zobaczenia po jutrze!
Sobota, 17:00
Właśnie weszłyśmy z Marthą do
mojego pokoju. Szykowałyśmy się na koncert, który miał rozpocząć się za dwie godziny.
- pospiesz się, Cecilia, musimy
już wyjść! Chciałabym się jeszcze zobaczyć z chłopakami i przy okazji cię im
przedstawić.
- okay, jeszcze tylko ostatnie
poprawki – odpowiedziałam.
Za dwadzieścia minut byłyśmy w
drodze do Red’s Bar. Nie było jeszcze ludzi, do koncertu jeszcze trochę czasu.
Weszłyśmy na salę, w której trwała próba. Chwilę po tym, jak weszłyśmy, od tyłu
podszedł do nas chłopak.
- o, Cecilia, nie wiedziałem, że cię tu spotkam. –
ewidentnie tylko udawał miłego. Jestem tego pewna. Jednak coś mi się tu nie
zgadzało.
- to ty i Martha się znacie? –
nie zdążyłam nawet dokończyć, a oni już się całowali. Wyglądało to raczej tak,
jakby całowała tylko Martha, Magnus nie wyglądał na zadowolonego. – jasne, że
się znacie. – dodałam. – kiedy się poznaliście? – starałam się być miła.
Chociaż wiem, że Magnus mnie przejrzy. Później muszę powiedzieć Marcie z jakim
idiotą się spotyka.
- ohh, to było jakiś miesiąc temu
– miesiąc? Szybko poszło… - poznaliśmy się na koncercie Magnusa w Nowym Yorku.
- nie wiedziałam, że grasz –
udałam zainteresowaną.
- przecież widziałaś mnie z
gitarą. Dwa razy.– odpowiedział z lekką kpiną w głosie, przez co poczułam się
jak idiotka.
- no tak, ale nie wiedziałam, że
grasz w zespole. Tak samo jak nie wiedziałam, że Martha słucha takiej muzyki.
Zawsze narzekała, kiedy włączałam moje płyty. – czułam, że ta rozmowa donikąd
nie prowadzi, sama nie wiem, dlaczego ciągnęłam ją dalej.
- no tak, ale to było dawno temu,
poza tym.. – Martha nie dokończyła, bo Magnusa zawołał jakiś chłopak, jak
przypuszczałam, perkusista zespołu.
MAGNUS
Jak tylko wróciłem do środka,
zauważyłem Cecilię. Stała obok Marthy. Akurat jej nie chciałem dziś wieczorem
zobaczyć, uczepiła się mnie jak nie wiem co.
Nie podejrzewałbym, że są przyjaciółkami, Martha nigdy nie mówiła nic o
Cecilii. Ale przecież nie rozmawiamy ze sobą dużo. No tak, to wiele wyjaśnia.
Musiałem się przywitać,
oczywiście Martha od razu rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować. W końcu
muszę coś z nią zrobić. Tylko co? Nie mogę jej przecież zabić, to przyjaciółka
Cecilii. Zobaczę później. Na szczęście zawołał mnie Arthur, on zawsze ma
wyczucie czasu.
- Magnus, co ty do cholery robisz
z tymi dwiema laskami? – zapytał mnie kiedy tylko do niego podszedłem.
- easy, jedna z nich, ta ruda,
jest czystej krwi – tak zwykliśmy mówić o wampirach takich jak ja i Cecilia.
Arthur wyglądał na zaskoczonego. I trochę zazdrosnego, on sam nie był czystej
krwi. Nie żeby to coś zmieniało.
- a ta druga?
- to jej przyjaciółka. Twierdzi,
że jest moją dziewczyną. – spojrzałem na niego znacząco. On wybuchnął śmiechem,
jednak ja nie uważam tego za zabawne. To raczej denerwujące.
- przecież wiesz, że możesz się
jej pozbyć. W bardzo łatwy i przyjemny sposób.
- Nie, nie mogę tego zrobić. To jej przyjaciółka. Ale jak chcesz, jest twoja. – nie mogliśmy kontynuować tej rozmowy, bo w klubie było już sporo ludzi i musieliśmy zacząć koncert.
- Nie, nie mogę tego zrobić. To jej przyjaciółka. Ale jak chcesz, jest twoja. – nie mogliśmy kontynuować tej rozmowy, bo w klubie było już sporo ludzi i musieliśmy zacząć koncert.
Oczekuję szerszych wyjaśnień 😉 Wesołych Świąt ❤🎄
OdpowiedzUsuńKoncert?! No przecież gitara! Od samego początku go uwielbiałam. Aaa... WESOŁYCH ŚWIĄT!! 👼🎅👼
OdpowiedzUsuńDalej;)
OdpowiedzUsuńprzepraszam za opóźnienie, ale mam duże kłopoty z internetem :/ obiecuję, że rozdział pojawi się w ten piątek o godzinie 15:00 :)
Usuń