piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 16.op.3

- dobrze się dzisiaj spisaliście – podsumował Alexander, kiedy dwie godziny później byliśmy w drodze powrotnej. – wspomnę o tym Amelii, powinna wiedzieć, że mamy perełki w Akademii. Rzadko kiedy na pierwszym patrolu nie pomagam, a wy daliście radę demonom, które były mieszanką kilku gatunków. Ryan, gratuluję pomysłowości, ścięcie głowy demonowi było idealnym posunięciem. Cecily, idealna celność i pewna ręka.

Wjechaliśmy na parking Akademii. Musiało być już późno, bo większość świateł była zgaszona. Alexander nie wszedł z nami głównym wejściem, udał się prosto do mieszkań nauczycieli, które znajdowały się w budynku obok.
- może się przejdziemy? Nad jeziorem musi być teraz cudownie.- zaproponował Ryan. Nie mogłam mu odmówić.

Droga do jeziora nie była długa, spędziliśmy ją w ciszy, która nikomu nie przeszkadzała, po prostu zbieraliśmy siły po walce.

Jezioro było na tyle płytkie, aby móc przejść je bez konieczności zamaczania głowy, jednak na tyle duże, aby swobodnie pływać. Przy brzegu stały stare, drewniane ławeczki. Usiedliśmy na jednej z nich. Nocne niebo było ciemnogranatowe, gdzieniegdzie upstrzone gwiazdami, od czarnej tafli wody odbijał się księżyc w pełni, którego srebrne światło nadawało okolicy magiczny wygląd. Skóra Ryana wydawała się prawie biała, jeszcze bardziej kontrastowała z czarnymi włosami i ubraniem.

- niesamowite jest to, jak to miejsce zmienia się wraz ze zachodem słońca.
- myślisz, że woda nadal jest ciepła? – zapytałam.
- można to sprawdzić – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, po czym wstał i zdjął bluzę, buty i spodnie. Wszedł do wody i zatrzymał się dopiero, kiedy sięgała mu ona do pasa. – cieplutka. Wchodzisz? – uniósł brew, jakby drocząc się ze mną.
- myślisz, że nie wejdę? Ja? – zaśmiałam się. Także zdjęłam ubrania i w bieliźnie (na szczęście była czarna!) weszłam do wody. Podeszłam do niego i ochlapałam go wodą. Przez chwilę na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie, kiedy woda zetknęła się z jego twarzą.
- nie wierzę, że to zrobiłaś! Pożałujesz tego, Blackthorn! – w tym momencie na mojej głowie wylądowała ogromna fala wody.
- jak mogłeś! Miałam nie moczyć włosów! – ledwo wykrztusiłam te słowa, bo niekontrolowanie wybuchłam śmiechem.
- coś mówiłaś? – znowu mnie ochlapał – aaaa… mówiłaś coś o włosach! Chciałaś je zamoczyć? Nie ma sprawy! – kolejna fala wody na głowie.
- tyyyyy … niech ja tylko cię dorwę!
- najpierw musisz mnie złapać! – posłał mi zarozumiały uśmieszek i zaczął uciekać. Podjęłam pościg, jednak bieganie w wodzie było strasznie męczące, szczególnie po kilkugodzinnym patrolu z przygodami. Ryan chyba też się zmęczył, bo zwolnił i wyszedł na brzeg, a ja postanowiłam wykorzystać okazję i rzuciłam mu się na plecy.
- mam cię!  - krzyknęłam triumfalnie. Odwrócił się i nasze usta się spotkały. Nie spodziewałam się tego pocałunku, jednak nie odrzuciłam go. Miał miękkie usta, takie, które aż chce się całować. Był delikatny, ale stanowczy. Ręce położyłam mu na karku, a on objął mnie w pasie swoimi. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, tylko my i jezioro nocą. Jednak chwilę później Ryan odsunął się ode mnie. Spojrzał mi w oczy, zobaczyłam niemal wszystkie jego emocje i wspomnienia. Od małego buntownika, który uciekł z domu, przez samotnie trenującego wojownika, aż do młodego mężczyzny, który odkrywa świat na nowo, którym jest teraz. Tym razem to ja zaczęłam długi pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Świadomość, że jesteśmy sami, w tak romantycznym otoczeniu, praktycznie pozbawieni ubrań, przyprawiała mnie o zawrót głowy. Palce wplotłam w jego gęste czarne włosy, studiowałam na pamięć każdy skrawek jego nagiej skóry. 

Zszedł ustami niżej, całował moją szyję, jednak po chwili się opanował.
- Cecily, może wróćmy już do Akademii? – zapytał zdyszany. Rozumiałam, o co mu chodzi; jeszcze nie teraz, nie dziś. Nie tutaj. Pokiwałam głową.

W holu świeciły się tylko małe lampki, więc panował półmrok. Ryan odprowadził mnie pod same drzwi pokoju, w obawie, że coś mi się stanie. Ryzykował zawieszeniem praw ucznia, bo spotkania w nocy były zakazane, ale nie spotkaliśmy po drodze żadnego nauczyciela.
- dobranoc – wyszeptałam, aby nikogo nie obudzić.
- dobranoc – odszeptał i pocałował mnie delikatnie. Było po nim widać, że chce więcej, najchętniej wyważyłby drzwi znajdujące się za moimi plecami, aby spędzić resztę nocy ze mną i z trudem się powstrzymuje, żeby tego nie zrobić. – do zobaczenia jutro – mrugnął do mnie i oddalił się w stronę schodów.


Otworzyłam drzwi i pospiesznie chwyciłam piżamę i ręcznik, pobiegłam do łazienki, gdzie szybko się umyłam. Po powrocie do pokoju od razu zasnęłam, zmęczenie ze mną wygrało.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 15. op.3

Przed tablicą ogłoszeń umieszczoną przy stołówce zebrała się grupka ubranych w czarne mundurki uczniów. Próbowałam dostać się bliżej, po drodze rozpychając się łokciami. Kiedy w końcu mi się to udało, zobaczyłam, że moje nazwisko znajduje się tuż obok nazwiska Ryana. Na patrol idziemy już dziś. Razem z nami idzie jeszcze jakaś dziewczyna, Brian musi poczekać trzy dni.

Wbiegłam do stołówki, żeby przekazać chłopakom nasze dyżury, kiedy nagle z kimś się zderzyłam. Był to chłopak w czerwonym mundurku, wysoki blondyn z niesamowicie zielonymi oczami. Wyglądał jak typowy surfer z Kalifornii, jednak w jego oczach nadawało im trochę drapieżnego akcentu. No tak, w końcu był wampirem, nosił przecież czerwony mundurek. –Proszę – powiedział z Australijskim akcentem, coś mi podając. Zerknęłam na jego dłoń, w której znajdowała się moja Stela. – Wypadła ci z kieszeni – wzięłam ją i podziękowałam mu. Był uroczy, ale chyba nie w moim stylu, chociaż widać, że nie ma problemu z brakiem zainteresowania wśród dziewczyn. – Dziękuję – odpowiedziałam z uśmiechem i pognałam do stolika, przy którym siedzieli Brian i Ryan. Bonnie tam nie było, ale zdawało mi się, że widziałam ją w kolejce po herbatę.

- słuchajcie, ja z Ryanem idziemy na patrol dzisiaj wieczorem, a ty, Brian, w środę. Brian, słuchasz ty mnie w ogóle?! – najwidoczniej nie słuchał, bo zapatrzony był w coś znajdującego się na wprost nas.  – Możesz powtórzyć? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem, kiedy w końcu spojrzał na mnie.
-ehhhhh.. na patrol idziesz w środę.
- okay, a wy?
- my idziemy dzisiaj. nie znam ludzi, którzy idą z tobą – uprzedziłam jego następne pytanie. – na co tak patrzysz?
- właściwie to na kogo – westchnął.
- niech zgadnę. Blondyn w czerwonym – w myślach przemknął mi obraz chłopaka, z którym się zderzyłam.
- w dziesiątkę – jego oczy na chwilę spotkały się z moimi – kto to w ogóle jest? Nie widziałem go wcześniej – wzruszyłam ramionami, bo właśnie zabrałam się za jedzenie kanapki z masłem orzechowym.
- to Dave Black, jest z Australii. – dobrze wyczułam ten australijski akcent! – Cecily, może pójdziemy się już przygotować, skoro mamy wyjść za godzinę.
- skąd wiesz, że za godzinę?
- rozmawiałem   z Alexandrem, poza tym za dwie godziny będzie ciemno.

Demony nie mogą chodzić w świetle dziennym, przez nie się palą. Dlatego patrole ustanawiane są  w nocy, aby miało to sens.

****

W szafie znalazłam strój bojowy, na który składała się obcisła bluzka z grubego, dość twardego materiału, zapewne mającego chronić przed uszkodzeniami ciała, długie spodnie z materiału podobnego do skóry, ale nie mającego połysku i wysokich, sznurowanych butów z grubą podeszwą. Założyłam szeroki pas, do którego można było doczepić sztylety. Na plecy powędrował miecz, którym zdążyłam nauczyć się bardzo dobrze władać.  Zbierałam włosy w wysoki kucyk, kiedy do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam je i zobaczyłam Ryana ubranego w męską wersję stroju bojowego.

- mogę narysować ci Znaki? – zapytał.
- jasne – podałam mu Stelę, jednak podziękował i zaczął rysować swoją. Na ręce umieścił mi Runy szybkości, widzenia w ciemności, pewnego kroku i odwagi i walce. Nigdy jeszcze nie miałam ich tylu na raz, niemal czułam sączącą się z nich moc. Ryan podwinął rękaw swojej bluzki i uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- mogłabyś? – swoją Stelą narysowałam mu te same znaki. – dziękuję. Jesteś już gotowa? Możemy zejść na dół, tam zaczekamy na resztę.

W holu oczekiwał nas Alexander Lightwood.
- Rose nie przyjdzie, na treningu skręciła kostkę. Iratze już sobie z tym poradziło, ale nawet ten Znak nie zastąpi odpoczynku. Szkoda, bo zawsze z pierwszakami idą ludzie ze starszych klas, ale wy sobie poradzicie. Idziecie pierwsi, bo jesteście najlepsi, robicie największe postępy.
Wyszliśmy z budynku, Alexander ruszył przodem w stronę czarnego Land Rovera stojącego na parkingu.

- Wsiadajcie – rzucił – pojedziemy samochodem, bo zanim dotarlibyśmy do miasta na nogach, trochę by zeszło. Poza tym w bagażniku mam jeszcze jakąś broń.

Dalej jechaliśmy w milczeniu. Patrzyłam przez okno samochodu i zastanawiałam się, jak dalej przebiegnie ta noc. Nigdy nie widziałam demona, a tym bardziej z żadnym z nich nie walczyłam. Na lekcjach zdobyłam wiedzę praktyczną, wiem jak zabijać je na wiele sposobów, ale mimo wszystko  gdzieś we mnie pozostał strach, że nie dam rady. Ryan jakby wyczuł moje emocje, bo złapał mnie za rękę. Jego dłoń była duża, silna i przyjemnie ciepła. Ten gest dodał mi otuchy bardziej, niż jakiekolwiek zapewnienia, że jestem jedną z  najlepszych uczennic.

- jesteśmy – przerwał ciszę Lightwood.  Zostawiliśmy samochód na jakimś osiedlu, trener udzielił nam jeszcze kilku przydatnych rad. Minęło kilkanaście minut, kiedy w parku zza krzaków coś próbowało się wydostać. W powietrzu unosił się smród gnijących śmieci, co oznaczało, że był to demon. Ruszył w naszą stronę, miał około metra pięćdziesięciu, oczy wciśnięte w czaszkę i dwa rzędy ostrych zębów. Ewidentnie był to jakiś mieszaniec, bo przejawiał cechy co najmniej trzech gatunków. Nie był zbyt szybki, więc mieliśmy sporo czasu na przygotowanie broni i przygotowanie się do walki. Wtem demon znalazł się tuż obok nas, atakując Ryana długą macką zakończoną ostrymi pazurami. Jednak chłopak nie dał się zaskoczyć, zamachnął się serafickim nożem i macka poleciała na ziemię. Demon zawył gardłowym głosem, jednak nadal nie zwracał uwagi na mnie. Zauważyłam, że Alexander nie bierze udziału w walce, tylko bacznie nas obserwuje i stoi w pogotowiu. Pewnie nie chce przeszkadzać, ale też pozostaje czujny.

Nagle coś odciągnęło moją uwagę, usłyszałam za sobą szelest. Błyskawicznie odwróciłam się i zobaczyłam innego demona. Ten był czerwony, zamiast oczu miał dwie czarne dziury. Nie czekając na jego reakcję, rzuciłam się na niego. Cięłam go mieczem, ale jego skóra była jak pancerz, moje uderzenia w ogóle nie zadawały mu obrażeń. Odskoczył na bok i próbował mnie przewrócić, lub mnie podrapać. Już czułam jego pazury na moich plecach, kiedy znalazłam miękkie miejsce w jego ciele, niedaleko od serca. Wbiłam miecz aż po srebrną rękojeść, na twarz trysnęła mi jego czarna krew. Runy wyryte na ostrzu sprawiły, że ciało demona zaczęło skwierczeć, robić się czarne, kiedy w końcu on sam wyparował. Miecz, który jeszcze przed chwilą tkwił w jego klatce piersiowej, nagle upadł z brzdękiem na podłogę. Podniosłam go i wytarłam go z czarnej mazi.


Usłyszałam brawa. To Lightwood i Ryan, który także zdążył uporać się z swoim przeciwnikiem. Podeszłam do nich bliżej. Ryan podał mi chusteczkę, abym oczyściła twarz, która zaczynała już szczypać od kontaktu z krwią demona. Jak najszybciej ją wytarłam. Ryan miał małe zadrapanie na policzku, które już zaczynało się goić, zapewne za sprawą iratze. 

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 14. op. 3

Wszyscy odczuwali niesamowitą pustkę spowodowaną utratą Annie. Puste miejsce przy stole podczas kolacji  boleśnie rzucało się w oczy. Jednak od dramatycznego wydarzenia minął już miesiąc i życie w Akademii wróciło do normy. Nawet Bonnie i Brian otrząsnęli się z szoku wywołanego morderstwem przyjaciółki. Amelia Herondale nie żartowała z intensywniejszą formą treningów. Poświęcaliśmy dużo więcej czasu na naukę różnorodnych technik walki, aby w końcu każdy wybrał sobie odpowiednią dla siebie. Najbardziej przypasowała mi walka Serafickimi Nożami i różnymi mieczami, oraz rzucanie krótkimi sztyletami. Również treningi siłowe i poprawiające wydolność organizmu stały się jeszcze bardziej mordercze. Z zajęć wracałam zmęczona,  obolała, nawet głowa pękała mi od nowopoznanych Runów, których uczyliśmy się dwukrotnie więcej niż przewidziano wcześniej. Na demonologii oprócz opisów demonów wprowadzono od razu techniki zabijania ich. Pomimo wyczerpania, byłam zadowolona z takiego tępa. Chyba odzywał się we mnie instynkt Nocnego Łowcy, bo chciałam ćwiczyć jeszcze więcej, być jeszcze lepsza i w końcu wykorzystać wiedzę w praktyce. Lightwood zdradził nam, że dyrekcja planuje wcześniej rozpocząć naukę w terenie, oznaczało to, że już w nadchodzącym tygodniu, a nie dopiero następnym półroczu, będziemy mieć wyznaczone patrole. Na takim patrolu grupka Nephilim udaje się w nocy do miasta lub okolic, aby zabijać demony i łagodzić spory między Podziemnymi. Prawdę mówiąc, nie mogłam już doczekać się swojego pierwszego dyżuru, chciałam, żeby zaczęło wypełniać się moje przeznaczenie.
Jeśli chodzi o Ryana, on przez ten miesiąc zachowywał się dość dziwnie. Miałam wrażenie, że ta bliskość, która wytworzyła się między nami na spacerze w parku, trochę osłabła. Znikał wieczorami, za dnia wydawał się nieobecny myślami. Trenował bardzo ciężko, jakby przygotowywał się do wojny, więc jego zachowanie zrzuciłam na zmęczenie. Jednak moje obawy znikały, kiedy spędzaliśmy czas bez świadków. Wtedy był taki, jak zawsze wobec mnie; miły, ale emanujący aurą buntownika.
Zmierzałam właśnie do pokoju Ryana w skrzydle męskim. Podniosłam rękę, żeby zapukać do drzwi, jednak powstrzymałam się. Słyszałam jego podniesiony głos, pewnie rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam podsłuchiwać, ale Run wyczulający słuch jeszcze nie przestał do końca działać.
- mówiłem, odwal się od moich przyjaciół, oni nie mają z tym nic wspólnego. To sprawa między nami – cisza – nie, nikt nie wie. Nie dzwoń więcej i nie przypominaj mi o sobie.
Wyglądało na to, że zakończył rozmowę, więc zapukałam. Kiedy otworzył drzwi na jego twarzy widać było resztki wściekłości, jednak kiedy mnie zobaczył od razu złagodniał.
- o, Cecily, nie spodziewałem się ciebie o tej porze, ale wejdź – otworzył drzwi szerzej, żebym mogła wejść do pokoju.
- nie spodziewałeś się? Przecież mieliśmy biegać – wyglądał, jakby właśnie przypomniał sobie, że zostawił włączone żelazko w domu oddalonym od niego o sto kilometrów. Jednak szybko się opanował
- no tak, zapomniałem. Ale nie przejmuj się, możemy iść, przebiorę tylko koszulkę. – podszedł do szafy i wziął czarny T-shirt do ćwiczeń. Był odwrócony do mnie tyłem, więc kiedy zdjął koszulkę, którą miał wcześniej, widziałam jego niezwykle umięśnione plecy. Kiedy zaczną się patrole pokryją się one Runami, co jeszcze bardziej doda im charakteru. Część mnie chciała zobaczyć, jak będą się prezentowały te czarne, wijące się wzory na jego sylwetce. Nagle odwrócił się i z zarozumiałym uśmieszkiem  zapytał – ładne widoki? – na mojej twarzy na pewno pojawił się ogromny rumieniec.
- nie ważne, chodźmy już – mruknęłam pod nosem. Ryan zaśmiał się po cichu. Wyszliśmy na dziedziniec. Akademia otoczona była lasem, a teren należący do szkoły był bardzo duży, więc spokojnie można było pobiegać. W ciągu tego miesiąca często biegałam z Ryanem, bo chciałam dobrze przygotować się do patroli. Ryan biegał od zawsze, więc na początku trudno było mi dotrzymać mu tempa, jednak teraz nie miałam z tym najmniejszego problemu.
- Ryan, mogę cię o coś zapytać? – zagadnęłam w biegu
- pytając mnie o zgodę poniekąd już to zrobiłaś – uniósł brwi – ale jasne, pytaj
- skąd masz tę bliznę na plecach?
- jaką bliznę? – zapytał cichym głosem, kiedy odwróciłam ku niemu głowę, zobaczyłam, że zbladł. Mimo jego pytania wiedziałam, że doskonale zdawał sobie sprawę, o jakiej bliźnie mówiłam.
-  na pewno nie mogłeś jej przeoczyć, pięć długich pasków ciągnących się od łopatki aż po ramię – Ryan gwałtownie się zatrzymał. Stanęłam jakieś dwa metry dalej i podeszłam do niego.
- Cecily, pamiętasz, jak mówiłem ci, że życie Nocnego Łowcy to życie pełne blizn. Trzy lata temu byłem na patrolu i jakiś demon miał naprawdę ostre pazury, to wszystko.
Może to przez niepewność w jego głosie, może przez jego gwałtowną reakcję, ale w każdym razie wątpiłam, że to rzeczywiście demon zostawił te ślady.

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 13. op.3

Widok był przerażający.

W pokoju panował bałagan, wszędzie były porozrzucane książki, krzesło leżało w kawałkach na podłodze. Jednak nie to było powodem do krzyku. Annie leżała na łóżku cała zakrwawiona, jej gardło było rozerwane. Na ścianie nad łóżkiem ktoś napisał Zawsze będą następni.

Nie wiem, ile stałyśmy na korytarzu, z szoku wyrwał mnie głos Amelii Herondale. – dziewczęta, odsuńcie się. Muszę tam wejść. Alexandrze, zadzwoń do Patricka i zajmij się dziewczynami.

Dosłownie trzy sekundy po telefonie Lightwooda zjawiło się dwóch mężczyzn. Nie widziałam ich nigdy wcześniej, ale coś podpowiadało mi, że jeden z nich był wampirem, było coś w jego postawie i bladości skóry, co pozwalało mi to stwierdzić. Drugi był zapewne czarodziejem. Skinęli Alexandrowi i weszli do pokoju. Nocny Łowca zabrał nas do gabinetu Amelii. Bonnie szlochała siedząc na fotelu. Wcześniej Lightwood musiał ją uspokoić, bo nie mogła opanować emocji. Ja za to nie czułam nic, zupełnie, jakby ktoś wyłączył wszystkie moje emocje jednym kliknięciem.

Drzwi gabinetu otworzyły się i do środka wbiegł Brian, po którym było widać, że płakał, a zaraz za nim wszedł Ryan. On z kolei był opanowany, wyglądał wręcz na zaciekawionego. Spojrzał na mnie i zapytał –wszystko w porządku?
- ze mną tak, ale chyba nic nie jest w porządku – westchnęłam. Brian w tym czasie usiadł koło Bonnie i wgapił się w ścianę. Był chyba najbardziej uczuciowym Nocnym Łowcą, jakiego spotkałam. Bonnie oparła głowę o jego ramię. Ryan mnie przytulił. Niby zwykły, przyjacielski gest dodający otuchy, ale jednak miałam wrażenie, że tak do końca nie jest. Nephilim nie są zbyt wylewni, no, może nie licząc Briana.  Jednak wtedy wszyscy byliśmy jedną rodziną.
Ta chwila nie trwała jednak długo, bo do środka wparowała Amelia i dwóch mężczyzn, których wezwał Lightwood.
- proszę wszystkich o opuszczenie gabinetu. Muszę posłuchać, co tam się dokładnie wydarzyło. Cecily, ty zostań, reszta niech poczeka na zewnątrz – zarządziła. W tym momencie nie była miłą opiekunką. Teraz była obrońcą, wojowniczką. Na pierwszy rzut oka widoczne było, że jest Nephilim.
Przesłuchanie było krótkie, bo całe zajście też takie było. Kiedy wyszłam, Amelia Herondale poprosiła do siebie Bonnie, która zdążyła już trochę się uspokoić. Brian także wyglądał już normalnie, tylko w oczach czaił się głęboki smutek. A Ryan… Ryan nadal wyglądał jakby nic się nie wydarzyło. Nawet wrócił jego zadziorny uśmieszek. Trochę mnie zabolało, jak szybko wyrzucił Annie z pamięci, nawet jeżeli znał ją bardzo krótko, zwaliłam to jednak na wychowanie w gronie twardych wojowników. Może ja też pewnego dnia stanę się odporna na takie rzeczy. Może nawet tak będzie lepiej? Skoro Nocni Łowcy żyją z reguły krótko, śmierć jest nieodzownym elementem ich życia, staje się rutyną. Nie wiem jednak, czy ten rodzaj rutyny będę w stanie zaakceptować.
Dyrektorka stwierdziła, że Brian i Ryan nie muszą być przesłuchani, w końcu nie było ich na miejscu zdarzenia. Podczas kolacji przy naszym stole panowała cisza. Nikt nie miał apetytu, wszyscy byli pogrążeni w myślach. Pod koniec zjawił się Ryan i zajął miejsce Annie. Jej brak był teraz szczególnie zauważalny, bo zawsze brakowało miejsca w ławce i istniało ryzyko, że ktoś z niej spadnie. Była przy tym masa śmiechu, teraz natomiast nikomu nie było wesoło.

Ryan postanowił złamać ciszę – musimy zostać po kolacji, Amelia chce coś ogłosić – kiedy tylko to powiedział,  na salę wkroczyła dyrektorka.
- dobry wieczór. Zapewne wszyscy już wiedzą, co wydarzyło się dziś po południu. Z powodu tych okoliczności ustaliliśmy z nauczycielami pewne zasady bezpieczeństwa. Zabrania się opuszczania terenu szkoły bez zgody wychowawcy. Zostaną przydzielone nowe dyżury nauczycieli na korytarzach, zostaną zamontowane kamery.
- to jeszcze ich nie było? – Brian jeszcze bardziej posmutniał.

- Ponadto wampiry i czarownicy przejdą kurs samoobrony – po Sali przebiegł szmer wzburzonych wampirów, które uważały, że żaden kurs nie jest im potrzebny – proszę  o spokój! – Amelia podniosła głos. Wtedy szepty ucichły, dyrektorka cieszyła się ogromnym szacunkiem wśród uczniów. – Ponadto zaostrzymy szkolenie Nephilim, nadamy większe tępo treningom. Na razie tyle ustaliliśmy z nauczycielami, o wszelkich zmianach będę was informować na bieżąco. A teraz możecie wrócić do pokojów.