- przepraszam za wczoraj – powiedział Ryan bawiąc się
czerwoną wstążką, którą miał zawiązaną na lewej ręce.
- nic się nie stało. Przecież ostrzegałeś, że coś takiego
się mogło wydarzyć – potargałam mu jego ciemne włosy. – co to za wstążka? – to
pytanie nagle wydało mi się ważne, chociaż od początku roku ja nosił, a nie
zwróciłam na to szczególnej uwagi
- dyrektorka kazała mi ją nosić. Ma przypominać
nauczycielom, że jestem mieszańcem – ostatnie słowo wymówił prawie z nienawiścią
- ja takiej nie mam – wyszeptałam
- bo ty nie stanowisz zagrożenia – powiedział z nutką
goryczy
- ty też nie!
- nie? Wczoraj rozwaliłem Tomowi nos i kość policzkową,
Cecily. To chyba nie jest norma. Pomyśl sobie, co mógłbym mu zrobić, gdyby Alexander
mnie nie powstrzymał – postanowiłam nie kontynuować dalej tej rozmowy.
Podczas obiadu okazało się, że dziś to Dave ma zły dzień.
Jednak podczas gdy Ryan był wściekły, jego ojciec natomiast wydawał się być w kryzysowy dzień bardzo złośliwy. Jak
tylko zobaczył syna, uśmiechnął się i z
wrednym wyrazem twarzy powiedział – widzę, że ci lepiej, młody. Przynajmniej
nie zrobiłeś nic swojej ukochanej Cecily – Ryan skrzywił się
- ja to nie ty – powiedział oschle
- poczekaj tylko, a skończy jak Rose – na dźwięk tego
imienia Ryan spiął się, a jego twarz przybrała kamienny wyraz. – oo tak, biedna
Rose.. – kontynuował Dave – mam nadzieję, że Ry powiedział ci już, co tak
naprawdę się z nią stało – spojrzał na mnie, całkowicie ignorując
przypatrujących się mu Bonnie i Briana. Jednak ja nie rozumiałam, dlaczego
używa imienia nieżyjącej siostry Ryana.
- ty cholerna pijawko, odwal się od nas. To moja decyzja, co
komu wyznaję – trochę zabolał mnie fakt, że mój chłopak nie wszystkimi sprawami
nadal się ze mną dzielił. Chociaż opowiadał mi kiedyś o Rose…
- nie uważasz, że powinna znać prawdę? – Dave zrobił minę
niewiniątka. Ryan nie kontynuował rozmowy z ojcem, tylko odwrócił się na pięcie
i ruszył w stronę wyjścia.
- i tak się dowie! – krzyknął za nim Dave
- ZAMKNIJ SIĘ!- wrzasnął Ryan. Kilka osób z zaciekawieniem
na niego spojrzało. Dave, jak gdyby nigdy nic siedział z tym swoim irytującym
uśmieszkiem.
Pobiegłam za Fairchildem, ale udało mi się go dogonić
dopiero na męskim piętrze. Ani razu się na mnie nie obejrzał, a kiedy dotarł do
swojej sypialni chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem. zatrzymałam je ręką i
wcisnęłam się do środka.
- możesz mi wyjaśnić…- nie zdążyłam dokończyć myśli, bo
chłopak pchnął mnie na ścianę i zaczął całować. Nie ukrywam, podobało mi się
to, ale w tym momencie chciałam wiedzieć, o co chodziło Dave’owi. Próbowałam
się wyrwać, ale zostałam jeszcze mocniej przyciśnięta do ściany. Ewidentnie
robił to, żeby odwrócić moją uwagę.
- auu, co to miało być?! – wykrzyknął chłopak, kiedy dostał
ode mnie z liścia.
- masz mi w tej chwili wyjaśnić, co się stało z twoją
siostrą. Już! – chłopak odsunął się, ale lewą ręką nadal podpierał się o
ścianę. Na tej ręce miał swoją czerwoną wstążkę. Spojrzał mi w oczy.
- Cecily, na pewno chcesz to wiedzieć? – jego głos nie
wróżył niczego dobrego.
- tak. Wiem tylko, że została zabita. To wszystko.
Z jękiem spuścił głowę w dół.
- tak, Cecily. Została. To ja ją zabiłem.
Nasuwa mi się tylko parę pytań: Co? Jak?, ale dziwnym trafem mam wrażenie, że wiem "Dlaczego?".
OdpowiedzUsuń