Cecily była
z siebie naprawdę dumna, że na rozmowie z Samem nie zrobiła nic głupiego. Nadal
nie mogła pobyć się wrażenia, że jest on
bezpośrednio powiązany z jej kłopotami. Jego wymijające i zagadkowe
odpowiedzi nie pomagały jej pozbyć się tego wrażenia. Jak na złość cały czas
miała uczucie, że jeszcze go spotka i to już niedługo.
Na
spełnienie swoich przeczuwań nie musiała długo czekać. Niemal wpadła na niego,
kiedy szła na zajęcia w grupie, odbywające się po śniadaniu.
- oh, cześć
– wydusiła tuż przed nim, kiedy niespodziewanie znalazł się tuż przed nią.
- oo, witaj,
Cecily. Dokąd się tak spieszysz? – posłał jej ten uśmiech, czarujący i
przerażający zarazem.
- ummm.. na
zajęcia. A ty? – dziewczyna nie miała nawet pojęcia, po co on tutaj jest. Na
pewno nie był żadnym pacjentów, tego
była pewna.
- idę
właśnie do dyrektora. Muszę coś załatwić – powiedział, z zamyśleniem patrząc w
głąb korytarza ponad ramieniem Cecily.
- co
konkretnie? – przeniósł wzrok na dziewczynę. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzał
jej w oczy
- muszę coś
odkręcić. Popełniłem błąd, którego nie pamiętam i teraz muszę to naprawić –
odpowiedział śmiertelnie poważnie.
- okay to ja
już nie przeszkadzam – wyminęła go i popędziła
na zajęcia.
Cecily przez
cały czas zastanawiała się, jaki błąd musi naprawić Sam. Miała przeczucie, że
chodzi mu o nią, że ta sprawa jest z nią powiązana. Na odpowiedź nie musiała za
długo czekać.
Do sali
weszła młoda kobieta.
- Cecily,
dyrektor prosi cię do siebie. – dziewczyna wyszła na korytarz, a kobieta
poprowadziła ją dalej. Weszła do gabinetu dyrektora. Był to niewielki pokój,
urządzony na biało. Na środku stało biurko, na którym panował porządek. Za nim
siedział dyrektor. Widziała go tylko raz, lecz teraz wydawał jej się o wiele
bardziej przyjazny. Był to mężczyzna z kręconymi włosami, około czterdziestki.
Uśmiechał się do niej miło.
- Cecily,
proszę, usiądź – wstał, kiedy weszła do środka. Dziewczyna zajęła miejsce po
drugiej stronie biurka.
- chciał
mnie pan widzieć?
- tak, w
rzeczy samej. Miałem dziś rano dość niespodziewaną wizytę. Po przejrzeniu
twoich teczek z dokumentacją, prześledzeniem toku terapii i rozmową z twoim
terapeutą, dr. Smithem, zdecydowałem, że pora zakończyć twoje leczenie w naszej
klinice – widząc niepewną i zszokowaną minę Cecily wyjaśnił – możesz jechać do
domu, Cecily. Twój pobyt w naszej klinice dobiegł końca. Oczywiście, jeśli
uważasz, że nie jesteś jeszcze gotowa….
- nie, nie! Rozumiem
doskonale i cieszę się, ale skąd ta nagła decyzja?
- jak już
mówiłem, miałem dziś pewną wizytę… ale obiecałem, że nic nie powiem…
- rozumiem. Mogę
już iść? Muszę się przygotować do wyjazdu.
-
oczywiście, za dwie godziny przyjedzie taksówka, odwiezie cię na lotnisko. Twoja
matka już o wszystkim wie.
Kiedy zamknęły
się drzwi, Cecily nadal nie czuła swojej wolności. Tajemnicza wizyta nie dawała
jej spokoju. Ale miała przeczucie, że wie kto ją złożył. Nie wiedziała jeszcze
dlaczego to zrobił.
przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, ale święta, sami rozumiecie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSam ❤
OdpowiedzUsuńWszystko u Ciebie dobrze? Dużo nauki w szkole, co? 😊 Mam nadzieję, że nowy rozdział już niedługo!
OdpowiedzUsuńwszystko dobrze, jedynie wena mnie opuściła :( nowy rozdział, który tworzę już od 3 tygodni, utknął w martwym punkcie i nie chce dalej ruszyć... ale muszę zmotywować się do działania, trochę pozmieniać i ruszam dalej, jeśli dobrze pójdzie niedługo będą efekty :) dziękuję za troskę ♥
UsuńNie mam co czytać 😢 Tak tęsknię za Cecily, Samem i Twoim stylem pisania... Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńdzisiaj pojawi się kolejny rozdział :) ♥
Usuń