Mam na imię Cecily. Urodziłam się 15 IX 1999 r. w Mystic
Falls. To małe miasteczko w Wirginii. Muzyka to wszystko, co mam. Kiedyś
wychowywała mnie ciocia, jednak rok temu zmarła. Od tego czasu mieszkam sama.
Nikt nie mówił mi tego wprost, ale wiem, że wszyscy tak uważają – przynoszę
pecha. Nigdy nie miałam wielu przyjaciół. Chyba wszyscy wierzą w mój pech. Na
szczęście Bonnie zawsze jest przy mnie.
Poznałyśmy się w przedszkolu i od tego czasu jesteśmy sobie bliskie.
Nie uważam mojego pecha za przypadek. Zawsze wierzyłam, że
rzeczywistość wygląda inaczej, niż nam się wydaje.
Tego dnia poszłam na spacer po lesie. Po przejściu jakichś
trzech kilometrów, na moim ulubionym pniu dostrzegłam chłopaka. Był w moim
wieku, ubrany w czerń. Miał błękitne oczy i czarne, zmierzwione włosy. Było w
nim coś tajemniczego, coś, czego zawsze szukałam. Był obcy w mieście, w
przeciwnym razie bym go znała. Chciałam go poznać. Czułam, jakbym czekała na to
całe (jakże krótkie) życie.
-cześć, zgubiłeś się? – zapytałam wesoło.
-nie, wręcz przeciwnie. Ale może pokarzesz mi drogę do
miasta? Spacer z taką ładną dziewczyną to miła odmiana po długiej wędrówce w
samotności. – odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
-jasne, chodź. – wskazała kierunek i ruszyli. Od razu go
polubiła. – mam na imię Cecily. A ty?
- Daniel. Przychodzę tu, bo muszę zmienić otoczenie. Proszę
nie pytaj dlaczego. – spojrzał na nią z proszącymi oczami. – chciałbym zapisać
się do miejscowej szkoły, po wakacjach do pierwszej licealnej.
- o, to tak jak ja, może będziemy mieli razem jakieś
zajęcia. – ucieszyła się, miała nadzieję, że on też ją polubił.
- taak, byłoby naprawdę świetnie, wydajesz się inna od
wszystkich dziewczyn, taka.. mądra. Jakbym cię znał od stu lat.– nagle zrobił
minę, jakby zdał sobie sprawę, że powiedział coś niewłaściwego – przenośnie,
oczywiście! – od razu się poprawił. Wydało mi się to lekko dziwne, ale zaraz na
jego twarz wrócił ten kpiący uśmieszek, który mu bardzo pasował.
Zanim się spostrzegłam, już byliśmy w mieście. – masz gdzie się zatrzymać?
-taak, mam tu dom – znowu ta mina mówiąca „ups, tego nie
powinna słyszeć” – znaczy moi rodzice mieli. Zanim zmarli. Teraz należy do
mnie.
- rozumiem cię. Też mieszkam sama. Nie martw się, nikt nie
ma tu z tym większego problemu.
- no może nie będę mieszkał do końca sam, wczoraj przyjechał
tu mój brat, jest pełnoletni. Ma na imię Adam i jest trochę… sztywny. – zaśmiał
się. Jednak chyba mówił poważnie.
- no cóż, nie wiedziałam – wydało mi się to podejrzane,
połowa miasta by plotkowała, gdyby zjawił się tu ktoś nowy. Może przyjechał po
kryjomu, to podobało mi się jeszcze bardziej.
- może wpadniesz dzisiaj po południu? Pokarzę ci jak
wyremontowaliśmy ten stary dom. Spodoba ci się. – przybiłam sobie w duchu
piątkę i od razu się zgodziłam
- jasne! Tylko gdzie?
- wielki, drewniany dom na Lawson street. Nie pamiętam
numeru, ale ma dwie huśtawki na ganku.
-świetnie, będę o piątej. Leć odpocząć, ja muszę iść do tej
durnej szkoły.
-dlaczego nie lubisz szkoły?
-nie mam tam wielu przyjaciół. Prawdę mówiąc, tylko jedną.
Reszta za mną nie przepada. Proszę, nie pytaj dlaczego. – zacytowała go. Od
razu to rozpoznał i uśmiechnął się, jednak nie było w tym radości.
- no dobrze, może kiedyś mi powiesz.
- tylko jeśli ty też powiesz mi. – nie chciałam dać za
wygraną.
- ehhhh Cecily, co ja mam z tobą zrobić. No dobrze, może
kiedyś się dowiesz. Ale wszystko w swoim czasie. Do zobaczenia o piątej – i
poszedł w swoją stronę. Uznałam że mam piętnaście minut do dzwonka i powinnam
się spieszyć. Spacer zajął mi więcej czasu niż myślałam. Na szczęście obok
przejechała Bonnie i zatrzymała się. Zrobiła prawko szybciej, miała bogatych
rodziców.
- wsiadaj, C, spóźnimy się.
- nie zgadniesz, co się stało. – nawet nie czekałam na
odpowiedź – poznałam chłopaka. Jest nowy w mieście. Wydaje się taki..
tajemniczy. Inny. Jakbym spotkała nagle mój chodzący ideał. Będzie chodził z
nami do szkoły. Ale uwaga, jest mój – mrugnęłam do niej, jednak mówiłam całkiem
serio.
- dobrze, dobrze, piękna. Naprawdę nie rozumiem tych naszych
chłopaków, przecież jesteś śliczna.
Dojechałyśmy do szkoły na czas.
Czcionka jest trochę za duża przez co ciężko się czyta bardzo ciekawy rozdział :) Zmniejsz ją, bo wpadnę tu na następny wpis! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga: http://iko-nkablog.blogspot.com/, może ci się spodoba i skomentujesz go?
Powiększ tą czcionke i ustaw na arial czy coś, żeby była troche grubsza bo ciężko się czyta.
OdpowiedzUsuńZgdauje, że komentatorka wyżej czyta na telefonie dlatego jest dla niej za duża.
Co do treści piszesz bardzo fajnie : )
Życze powodzenia w dalszym pisaniu
http://hogwart-i-sally.blogspot.com/
dziękuję za komentarze :) czcionka 20 okazała się być za duża, 14 za mała, więc poszłam na kompromis i wzięłam teraz 16 :D. zmieniłam na Arial, w razie innych sugestii - komentujcie śmiało! :)
OdpowiedzUsuńNo to biorę się do czytania następnych rozdziałó :P
OdpowiedzUsuń