piątek, 4 września 2015

rozdział VII

hejka, dzisiaj rozdział troszkę później, to przez szkołę :/ podejrzewam, że teraz rozdziały będą pojawiały się właśnie w piątek, tak będzie wygodniej zarówno dla mnie, jak i dla Was :)




komentarze można dodawać także anonimowo, mam nadzieję, że przekona to Was do zostawienia małego śladu po sobie ;) miłego czytania 


Następnego dnia obudził mnie budzik. 7:00. Byłam strasznie zmęczona. Kompletnie nie pamiętałam, co się wczoraj działo. Zaraz, zaraz.. Daniel, kły, krew. No tak, teraz wszystko do mnie wróciło.                                            
Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Szybki prysznic jak zawsze pomógł mi dojść do siebie. Odwinęłam chusteczkę z nadgarstka. Zauważyłam dwie dziurki, ślady po zębach Daniela. Czyli jednak mi się to nie przyśniło. Tym lepiej. Rodziła się między nami szczególna więź. Z każdą chwilą kochałam go jeszcze bardziej, chociaż byłam świadoma tego, jak  krótko się znamy. Ale mamy XXI wiek.                                        
Przemyłam ranki i spryskałam je środkiem dezynfekującym. Powoli zaczynały się goić.
O 7:50 do drzwi zadzwonił Daniel. Znów miał ze sobą krwistoczerwone róże. Patrzeliśmy sobie w oczy. Po kilku minutach powiedział – Cecily, może wejdziemy na chwilę do środka? To słońce strasznie mnie irytuje.
- oh, jasne, nie ma… - nie dokończyłam, bo przecisnął się obok i już siedział w kuchni na krześle. - ….  Sprawy.
- przepraszam, ale to naprawdę jest straszne.
- może jakbyś przestał ubierać się na czarno to byłoby lepiej? – zaczepiłam go
- nie, to .. genetyczne, można powiedzieć. Poza tym w czarnym wyglądam olśniewająco – podbiegłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- taaaak, to prawda.. – Daniel pocałował mnie w szyję. Poczułam, że chcę, żeby mnie ugryzł. Teraz, w tej chwili. Jednak on oderwał się na chwilę i spojrzał mi w oczy
- jeśli chcemy zdążyć do szkoły, musimy już iść. Poza tym, masz dzisiaj przesłuchanie, a nie chcesz chyba zasnąć na scenie?
- w sumie masz rację. Chodźmy już. – wstałam i podniosłam plecak z podłogi.
Po szkole poszliśmy na Lawson Street. Usiedliśmy z Danielem w kuchni. Teraz on przygotowywał mi coś, co nazywał „zapiekanką mistrza Daniela”. Nie wiem co to było, ale pachniało wspaniale.
Kiedy już zjadłam, rozmawiałam z nim o dzisiejszym przesłuchaniu. Nagle do kuchni wpadł Adam, starszy brat Daniela. Byli trochę od siebie różni. Daniel miał czarne, krótkie (aktualnie lekko przydługie), proste włosy, a Adam troszkę dłuższe blond loki. Obaj byli szczupli, ale umięśnieni. Zauważyłam, że Adam był wyższy od Daniela. Z charakteru natomiast byli jak ogień i woda. Daniel – lekko arogancki, dowcipny, lubił bycie wampirem, a jego brat – miły, grzeczny, nie mógł pogodzić się z tym, kim jest.
- oooo, dzień dobry, Cecily. Nie byłem pewien, czy jeszcze tu kiedyś wrócisz. Znajomości Daniela zazwyczaj.. nie trwają zbyt długo. – chyba rozumiałam o czym on mówi. Wolałam jednak nie wnikać.
- Ad, ona wszystko wie. Nie musisz niczego ukrywać.
- mimo wszystko nie jestem przekonany, czy młoda dama powinna o tym słuchać.
- człowieku, żyjemy w XXI wieku, ogarnij się. Ale masz rację, te szczegóły sobie podarujemy. – przyznał rację bratu.
- więc wiesz o wszystkim, a mimo to nie uciekłaś? – Adam zwrócił się do mnie -  Brawa dla ciebie, jeszcze nikt nie przyjął tego z takim spokojem. Nawet nasi rodzice. -  to mówiąc, spojrzał na Daniela, który niespokojnie poruszył się na krześle. – A niektórzy z nas nie mogą znieść myśli, że nie są akceptowani.
- skończ, okay? Akurat o tym nie wie. I pewnie prędko się nie dowie. – Daniel był zdenerwowany.
- ach tak? Mówisz jej o wszystkim, tylko nie o tym, co stawia cię w złym świetle? I jeszcze ją gryziesz? A co jakbyś ją zabił? Też tak beztrosko byś do tego podszedł? Jak zawsze? – Adam już nie wytrzymał. Krzyczał na Daniela, który tylko siedział i patrzył na brata ze zdziwieniem w oczach. To jeszcze bardziej rozwścieczyło Adama. Postanowiłam interweniować. Musiałam mu powiedzieć, że nie zrobił tego wbrew mojej woli.
- Adam, właściwie to ja…- ale nie słyszał. Albo mnie ignorował. Nadal krzyczał na brata, wykrzykiwał, jaki Daniel był nieostrożny, kiedy mnie ugryzł. Chwyciłam szklankę z wodą i chlusnęłam nią Adamowi w twarz. To go ocuciło.
- jeżeli nazywasz mnie damą, to traktuj mnie jak damę! A teraz słuchaj. Daniel tego nie chciał. Mówił, że musi wyjść, a ja go zatrzymałam.  Zaproponowałam mu, żeby mnie ugryzł, a on był temu przeciwny – co nie było do końca prawdą, ale akurat tego Adam nie musiał wiedzieć. – więc proszę, ogarnij się. – dopiero teraz zauważyłam, że Daniel skręca się ze śmiechu na swoim krześle.
- jejku, musielibyście się zobaczyć! To wyglądało przekomicznie! – spojrzeliśmy z Adamem na siebie i też wybuchliśmy śmiechem. W taki oto sposób został zaakceptowany nasz nietypowy związek. 

będę wdzięczna za wszelkie komentarze :) nie bójcie się wyrażać własnego zdania w komentarzach 

2 komentarze:

  1. Blondyn? Ooooj. Trochę inaczej go sobie wyobrażałam ale i tak cudnie😉. Rozdział jak zwykle świetny, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział napisałam dość dawno, więc tak już zostało 😉 ale w następnych rozdziałach nie będzie nic związanego z jego włosami, więc Twoja wyobraźnia będzie mogła swobodnie pracować 😂

      Usuń