poniedziałek, 5 października 2015

rozdział XI

na wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić za takie opóźnienie w czasie :/ kiedy już zabierałam się za wstawianie posta, internet zaczynał szaleć ;) i nie mogłam się z nim połączyć. Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania :) 


- czy was kompletnie pogięło?! – takimi słowami przywitał nas rano Adam, kiedy weszliśmy do kuchni. Zrozumiałam, o co mu chodzi, kiedy spojrzałam na telewizor wiszący na ścianie obok stołu. „nie żyje dwudziestoletni Henry S. ciało zostało znalezione za Mystic Grillem. Prawdopodobnie został zaatakowany przez zwierzę. Śledczy nie podają szczegółów.” 
Adam stał z założonymi rękami. – macie coś na swoje usprawiedliwienie? 
- wyluzuj, okay? To był jej pierwszy raz, przecież wiesz, jak to jest. – Daniel wziął mnie w obronę 
- tak, dlatego ty tam byłeś! 
- uznaj to za romantyczną kolację we dwoje. Na całego. – posłał mi figlarski uśmiech. 
- najwidoczniej w końcu nastał czas, żebym zrozumiał, że mój brat jest idiotą. I nigdy z tego nie wyrośnie. – Adam dał za wygraną. 
- jeśli ci to pomoże…. – odparł Daniel. Jego brat postanowił to zignorować.   Zwrócił się do mnie: 
- Cecily, chociaż ty bądź mądrzejsza. Mam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Zobaczysz, wyrzuty sumienia w końcu cię dopadną. – wyszedł z kuchni. Daniel stał przy lodówce. 
- głodna? 
-średnio. – wskoczyłam na ladę. Podszedł do mnie. 
- nie to nie, więcej dla mnie – mruknął. Wypił łyk z kubka, który trzymał w ręce. – no chyba, że odbywasz żałobę, po tym tam… jak mu było? 
- Henry. 
- nie ważne. 
W sumie nie czułam żalu, zupełnie mnie to nie obchodziło. Ale Daniel patrzył na mnie z wyzywającym wyrazem twarzy, więc zabrałam mu kubek z ręki i szybko go opróżniłam. 
- okay, wygrałaś. – pocałował mnie. W tym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- pójdę otworzyć. – zaoferowałam. 
- okay. Pozwól, że dokończę śniadanie, które tak brutalnie mi odebrałaś.  
Za drzwiami stał mężczyzna o nieobecnym wyrazie twarzy. 
- mam wiadomość do Daniela. – Daniel błyskawicznie znalazł się przy mnie. 
- jest w hipnozie. – kiedy mężczyzna zauważył Daniela, powiedział
- stary kolega przesyła pozdrowienia. – podał nam telefon. Usłyszeliśmy głos 
- witaj, Daniel. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz. Tu Thomas. Pamiętasz, co zrobiłeś z moją dziewczyną? Jeśli nie przyjdziesz do magazynu nr 40 w ciągu godziny, przyjaciółka twojej dziewczyny zginie. Prawda, Bonnie? – usłyszałam płacz. To była Bonnie. Thomas się rozłączył. Mężczyzna cofnął się na ulicę. Zanim zdążyliśmy zareagować, wpadł pod samochód. Było pewne, że nie żyje. 
- Daniel, co my teraz zrobimy? 
- pójdziemy, zabijemy Thomasa, uratujemy Bonnie. Proste. 
- okay, ale idę z tobą. – chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Bonnie. 
- skoczę do góry po jakąś broń. – po 5 minutach był z powrotem. Przyniósł kołki i…
- granat z werbeną. Póki jest zabezpieczony, nic ci nie zrobi. – to mówiąc, podał mi jeden z dwóch. 
- gotowa?

w piątek rozdział powinien pojawić się przed godziną 19:00 :)

1 komentarz: