piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział VI. Opowiadanie II.

chciałabym przeprosić Was za moją nieobecność, żeby jej zapobiec ustawiam automatyczne wstawianie postów, abyście nie musieli więcej tak długo czekać :)  jak minęły Wam święta? dzisiaj trochę wyjaśnień, miłego czytania :D

Po koncercie obudziłam się z bólem głowy. Pewnie skutek głośnej muzyki, zarwanej nocy i ilości alkoholu, którą wypiłyśmy z Marthą. Ona jednak już nie spała. Szykowała śniadanie, ale zauważyła, że już nie śpię…
- o, obudziłaś się. Masz strasznie małą kuchenkę.
- Martha, to akademik, nie mieszkanie, nie narzekaj.
- okay, okay, wstawaj już bo śniadanie ci wystygnie. – nie zamierzałam kłócić się z nią od samego rana, więc poszłam do łazienki. Ubrałam się i usiadłam przy stole. Zjadłyśmy śniadanie, podczas rozmowy starałam się przekazać jej jak najwięcej informacji o Magnusie, jednak sama go prawie w ogóle nie znam. Mimo moich argumentów ona cały czas wierzyła, że on jest idealny. Okay, jak chce, tylko niech się później nie zdziwi.
Po śniadaniu poszłam umyć zęby. patrzyłam w lusterko, jak zawsze. Jednak coś mi się nie zgadzało. Kiedy uświadomiłam sobie, o co chodzi, krzyknęłam. Od razu przybiegła Martha – co się stało?! – zawołała. Teraz głupio mi było opisywać to, co przed chwilą zobaczyłam. Kiedy się odezwałam, nie mogłam poskładać myśli w całość. – moje kły… one.. takie długie… - coś udało mi się sklecić.
- Cecilia, brałaś wczoraj coś? A może ktoś ci czegoś dosypał do drinka? Czy po prostu sobie ze mnie żartujesz? – już sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Pewnie mi się coś przywidziało.
- okay, już nie ważne. Przepraszam, że cię wystraszyłam.

Trzy godziny później

Martha pojechała już do domu. dzisiaj nie musiałam nic robić, więc cały dzień oglądałam seriale. Cały dzień jednak nie dawała mi spokoju ta sprawa z rana. Postanowiłam jutro porozmawiać z Magnusem. Chyba mnie pogięło, ale zaczynam mu wierzyć. Nie wiem co mi odbija. To już chyba desperacja. Około 23.00 poszłam spać, oczy już mnie bolały.

Poniedziałek

MAGNUS

Cecilia przyszła dziś na zajęcia. Co jakiś czas spoglądała  w moim kierunku, jakby chciała mi coś powiedzieć. Dowiedziałem się o co chodzi dopiero wtedy, kiedy wychodziłem z auli. Podeszła do mnie i powiedziała – musimy porozmawiać.
- teraz?
- najlepiej jak najszybciej. To ważne. – miała dość poważny wyraz twarzy, więc postanowiłem togo nie lekceważyć.
- okay, spotkajmy się za chwilę w kawiarence za rogiem. – pokiwała głową na znak, że się zgadza i odeszła. Chwilę później podbiegł do mnie wykładowca, John, ten, z którym kiedyś studiowałem.     
-  Jack? – zapytał. Użył imienia, którym posługiwałem się trzydzieści lat temu, zanim wróciłem do mojego prawdziwego.
- właściwie Magnus. Jack to mój.. ojciec. – uff, jakoś wybrnąłem z tej sytuacji. Kilka razy już zdarzyła mi się podobna sytuacja.
- jesteś do niego bardzo podobny. Tylko… oczy masz po matce. – starałem się nie wybuchnąć śmiechem, ponieważ właśnie usłyszałem, że w sumie różnię się sam od siebie, a oczy mam po wyimaginowanej matce..
-tak, tak, ma pan rację. tata coś wspominał o tym, że pan tutaj uczy.
- naprawdę? Pozdrów go. Jak on się trzyma? Musielibyśmy się kiedyś spotkać.
- tak, tak, tylko, że on.. nie żyje – musiałem coś wymyślić.
- nie wiedziałem, bardzo mi przykro. – najwidoczniej zrobiło mu się głupio. Postanowiłem zrobić przysługę i jemu i mnie
- przepraszam, ale muszę już iść, ktoś na mnie czeka. – nie czekając na jego odpowiedź, po prostu ruszyłem w stronę kawiarni. Czyżby Cecilia zaczynała dostrzegać prawdę?

CECILIA

Poszłam od razu do kawiarenki. Kilka minut później przyszedł Magnus. – okay, przejdę od razu do rzeczy. – zaczęłam, zanim zdążył nawet usiąść. – to, co ostatnio mówiłeś.. nie twierdzę, że to logiczne.. ale.. chyba zaczynam w to wszystko wierzyć. Chodzi o to, że te wszystkie rzeczy, które ostatnio się ze mną dzieją… to nie jest normalne.
- okay, co się dzisiaj stało? – zaczął
- nie do końca dzisiaj, tylko wczoraj. Myłam właśnie zęby, kiedy one.. – nie dokończyłam, bo uświadomiłam sobie, że to musi brzmieć kretyńsko.
- mówisz o tym? – i w tym momencie się do mnie szeroko uśmiechnął. Jego kły były bardzo.. wampirze?
- tak, chyba tak. Więc jednak to prawda. Sorry ale czy to nie jest nieco nie normalne?
- jest, Cecilia, i zawsze będzie. To nigdy nie jest normalne. Chcesz wiedzieć więcej na ten temat? Jednak tutaj nie da się rozmawiać. Nie wszyscy muszą słyszeć naszą rozmowę.
- ohh, racja, chodźmy do mnie. – zaproponowałam.
- sugerujesz coś? – zaśmiał się Magnus.
- nie żartuj sobie. Nie po to cię proszę o pomoc.
Kiedy dotarliśmy pod drzwi, Magnus powiedział – Cecilia, musisz mnie zaprosić do środka, inaczej nie wejdę.
- serio? Dlaczego?
- myślę, że to część bycia postacią rodem z horrorów.
- na tak, słuszna uwaga. Wejdź. – dopiero wtedy chłopak przekroczył próg drzwi.  Od razu rzucił się na łóżko. – okay, a teraz opowiadaj.
- co chcesz wiedzieć najpierw?
- no nie wiem, może zacznij od początku. I mów tak, żebym zrozumiała.
-  okay. Więc to, co się teraz z tobą dzieje, jest spowodowane pewną wadą genetyczną.
- zaraz, chcesz powiedzieć, że jestem uszkodzona?!
- nie, nie do końca. Jest to pewien rodzaj mutacji, który nie jest do końca zrozumiały i którego ci nie wytłumaczę, bo sam tego nie ogarniam. Jednak z tego powodu z twoim ciałem dzieją się różne rzeczy wyglądające jak symptomy różnych chorób, takich jak rak płuc, cukrzyca, czy nawet zawał. Jednak technicznie jesteś zdrowa, lekarze nie są w stanie wykryć nic niebezpiecznego.
- no tak, to prawda.
- ta mutacja nie jest dziedziczona genetycznie, nie wiadomo, co jest jej przyczyną.
- czy jest jakiś sposób, żeby to powstrzymać?
- nie do końca. Są dwie drogi. Możesz zostać normalnym, nieśmiertelnym wampirem, wtedy nie czujesz już objawów.
- a ta druga?
- możesz żyć tyle, ile normalny człowiek, jednak cały czas twój stan psychiczny, bo przypominam, że technicznie jesteś zdrowa, będzie się pogarszał. Nikt nie da rady żyć normalnie w takim stanie.
- a gdybym już postanowiła zostać tym wampirem, to co musiałabym zrobić?
- umrzeć – odpowiedział.
- żartujesz, prawda?
- niestety nie. Chociaż chciałbym.
- a są inne wyjścia  z tej sytuacji?
- nie, tak jak mówiłem, są tylko dwa.
- to jeszcze bardziej wszystko komplikuje. A tak z ciekawości, czy wampirem można się stać w inny sposób?
- tak, genetycznie zdrowi ludzie mogą zostać przemienieni. W niczym się od nas nie różnią.
- czyli ty też..
- tak, też jestem, a raczej byłem uszkodzony. – powiedział to z taką lekkością.. jak tak można? – uprzedzając twoje pytanie, mam siedemdziesiąt lat. – to wydawało mi się już na maksa dziwne, przecież on wygląda na maksymalnie dwadzieścia!
- okay.. to jest coraz bardziej dziwne. Nie wiem jeszcze co zrobię. Chyba postaram się jakoś z tym żyć.
Nie wiedziałam nawet, jakie to będzie trudne. A było coraz gorzej. 

zapraszam za tydzień ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz