piątek, 5 lutego 2016

Rozdział X. Opowiadanie II

hejka :) zapraszam na dziesiąty rozdział :) 

MAGNUS
Cecilia weszła do auli, ale zamiast usiąść na swoim stałym miejscu, ruszyła w moim kierunku. 
- zmieniasz czasem te koszulki?- rzuciła zaczepnie. 
- oczywiście, że zmieniam, zobacz, ta ma inny odcień  czerni niż ta, którą miałem wczoraj – odpowiedziałem. Mimochodem zarejestrowałem, że ona też ma na sobie czarną koszulkę z długim rękawem i czarną rozkloszowaną spódniczkę.
- nie gap się tak na mnie! – cicho krzyknęła. Muszę przyznać, że ma bardzo zgrabne nogi. Nic już jednak nie powiedziałem, tyko spojrzałem w stronę tablicy. Wykładowca wszedł właśnie do klasy, Cecilia opadła na krzesło obok mnie.   
Dzisiaj mieliśmy tylko jeden wykład. Wyszliśmy po nim z auli. 
- może przyjdziesz dzisiaj do mnie? Poznasz Arthura, pogramy trochę na instrumentach. – zaproponowałem. 
- okay, to o której mogę być? 
- może koło 17? Pasuje ci?
- jasne – odpowiedziała. – do zobaczenia! – pobiegła w stronę swojego akademika. Ta dziewczyna nieustannie mnie zadziwia. Myślałem, że będzie czuła się dziwnie, będąc wampirem, jednak zdaje się jej to zupełnie nie przeszkadzać. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk oznaczający  SMS-a. Nie był to żaden numer z listy kontaktów, jednak go odczytałem. Zapomniałam zapytać, gdzie mieszkasz –C.  z kontekstu domyśliłem się, że jest to numer Cecilii, dlatego go zapisałem, a następnie odpowiedziałem na wiadomość. Down Street 65, ten wysoki budynek, znajdziesz –M.  
CECILIA
W pokoju wszędzie rozrzucone były ciuchy, dlatego je pozbierałam. Gdybym z taką łatwością mogła pozbierać myśli… po 1. Jestem wampirem, ale 2. Mimo to nie czuję się dziwnie. Po 3. Zaraz muszę się zbierać, bo 4. Jest już 16:03, a 5. Spotykam się dzisiaj z Magnusem i jego (prawdopodobnie) jedynym przyjacielem.
Spojrzałam tylko ostatni raz w lusterko, wzięłam czerwony płaszcz i  wyszłam. Kiedy szłam chodnikiem padał śnieg. Uwielbiam zimę, głównie za ten biały puch. Kiedy pada śnieg, wszystko staje się piękniejsze. Jest dość zimno, czuję chłodny powiew na policzkach, mimo to nie przeszkadza mi to szczególnie. Mimo wczesnej pory, nie ma dużo ludzi. Nawet nie spostrzegłam, jak szybko dotarłam na Down Street. Odszukałam budynek numer 65. Był to wysoki apartamentowiec, pewnie wynajęcie w nim mieszkania kosztuje majątek. Teraz przypomniało mi się, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam Magnusa, stał w drzwiach tego budynku. Czy już wtedy wiedział, kim jestem? Możliwe. Apartamentowiec miał jakieś piętnaście pięter, a ja nie znałam numeru mieszkania Magnusa. Sprawdziłam jeszcze raz wiadomość od niego, ale na pewno nie było tam dokładnego numeru. Muszę zadzwonić i zapytać. Odebrał po trzech sygnałach. –co tam?- zapytał jakby nigdy nic. – mam nadzieję, że nie utknęłaś w zaspie? 
- podałeś adres, ale nie podałeś numeru mieszkania, geniuszu.
- oh. 139, dziesiąte piętro. Już otwieram. – rozłączył się. Weszłam do windy i wcisnęłam guzik z numerkiem 10.   Winda była cała wyłożona lustrami. Odkąd pamiętam ich nie cierpię. W pokoju mam tylko jedno, w łazience. nie wiem właściwie, dlaczego ich nie lubię. Po prostu dziwne jest to uczucie, że oglądasz siebie z zewnątrz. Jakby to była zupełnie inna osoba. Wiem, że to dziwne, ale nic na to nie poradzę, dlatego kiedy winda się zatrzymała, odetchnęłam z ulgą. Korytarz na dziesiątym piętrze był bardzo ładny. Miał jasne ściany, gdzieniegdzie stały półki z żywymi kwiatami. Od czasu do czasu po obu stronach mijałam drzwi wykonane z ciemnego drewna. Mieszkanie numer 139 znajdowało się na samym końcu korytarza, po mojej prawej stronie. Nie zdążyłam nawet zapukać, drzwi od razu się otworzyły. Za nimi stał Magnus, z włosami jeszcze bardziej potarganymi niż rano. Wyglądał, jakby na jego głowie przeszło miniaturowe tornado. 
- hej – rzucił z rozbrajającym uśmiechem. – wejdź. – odsunął się, żebym mogła wejść do środka. Kiedy weszłam, zdziwiłam się. Spodziewałam się bałaganu, sterty ubrań porozrzucanych po całym pokoju, a zastałam nienagannie czysty pokój z wielkim oknem łączącym dwie ściany. Na ciemnej kanapie siedział chłopak, na oko dwudziestoletni, którego już kiedyś widziałam. Teraz wstał i z uśmiechem wyciągnął rękę – hey, jestem Arthur. – odwzajemniłam uścisk.
- Cecilia. Jesteś perkusistą w zespole Magnusa? 
- tak. To dziwne, że mnie pamiętasz, laski zwykle wolą gitarzystów – zaczął się śmiać, na co Magnus wtrącił – Masz rację! nie ma jak sexy gitarzysta – rzucił się na kanapę i  poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie, abym też usiadła. Tak więc zrobiłam, znalazłam miejsce między nim a Arthurem. 
- jesteście współlokatorami?- zapytałam. Odpowiedział mi Arthur.
- nie do końca. Mieszkam na szóstym piętrze.
- ale spotykamy się u mnie, bo u niego panuje ogromny bałagan- wtrącił się Magnus. - Serio, nie chciałabyś tam wchodzić. Tam jest wszystko. Chyba tylko jeszcze trupa tam nie znalazłem. – chwilę się zamyślił. – chociaż nie. Jednak znalazłem – na co Arthur westchnął. 
- nieważne. Mieszkanie Magnusa jest większe. 
-  ma rację, to największy apartament w tym budynku. Pewnie nawet największy w całym Richmond. 
- w takim razie jak za niego płacisz? Stać cię? – postanowiłam iść za ciosem i zaspokoić swoją ciekawość.
- szczerze, nie. Ale potrafię dobrze wykorzystać to, że jestem wampirem. Ty też się tego nauczysz. Po prostu nie mogą mi się oprzeć. – zaśmiał się. – ale nie wszyscy z tego korzystają. Na przykład Arthur ma najmniejsze dostępne tu mieszkanie, z które płaci normalnie. Taki z niego grzeczny chłopiec. – chyba nie byłam w stanie do końca uwierzyć w to, że Arthur jest grzecznym chłopcem, skoro Magnus znalazł w jego pokoju trupa. Postanowiłam to jednak zignorować. 
- a ty na czymś grasz? – zmienił temat Arthur. Widocznie nie lubił rozmawiać o swoich przyzwyczajeniach. 
- tak, na gitarze klasycznej, akustycznej, elektrycznej i na fortepianie. – odpowiedziałam. 
- no popatrz, nie wiedziałem. – odezwał się Magnus. – chodź, pokarzę ci nasze studio. – ma studio nagraniowe w mieszkaniu?! Zaczyna robić się jeszcze ciekawiej. Poprowadził mnie korytarzem znajdującym się na prawo od kuchni otwartej na salon. 
- po lewej jest moja sypialnia, po prawej łazienka – rzucił. Otworzył drzwi na wprost nas. Za nimi znajdował się pokój wielkości całego mojego mieszkanka w akademiku. Ten podzielony był na dwie części. Weszliśmy do jednej z nich. Były tu konsole i inne sprzęty potrzebne do nagrywania utworów. Główne biurko znajdowało się przy przeszklonej ścianie tak, że siedząc na krześle widziało się wszystko, co dzieje się za szybą. Po prawej i lewej stronie biurka stały sofy. Po przejściu przez kolejne drzwi znalazłam się w raju. Wszędzie było pełno instrumentów. Zaczynając od gitar Gibsona na fortepianie Steinway & Sons kończąc. Była tu też perkusja, wiolonczela i wiele innych instrumentów. Dopiero teraz dotarło do mnie, jaki ten apartament jest ogromny. Podeszłam do fortepianu i zaczęłam grać sonatę księżycową. 
- Beethoven. Nie spodziewałem się, że interesujesz się muzyką klasyczną. – po chwili odezwał się Magnus. Przerwałam granie i odwróciłam się na siedzeniu.
- to, że urodziłam się w dwudziestym wieku nie znaczy,  że jestem niedoinformowana. – w tym czasie Arthur podszedł do perkusji. 
- teraz zobaczymy, czy znasz coś nowszego i, jak dla mnie, ciekawszego. – chciałam pokazać się od każdej strony, dlatego wstałam od fortepianu i wybrałam jedną z elektrycznych gitar stojących nieopodal mnie. Był to czarny Gibson les paul custom 2000R.  
Graliśmy razem cały wieczór. Nie ograniczaliśmy się tylko do jednego gatunku. Okazało się, że chłopacy umieją grać na wszystkich zebranych tu instrumentach. Szczerze mówiąc, świetnie się bawiłam. 

Dziś znowu postanowiłam zadbać o Waszą edukację muzyczną, lecz zamiast rocka - muzyka klasyczna, czyli wyżej wspomniana "Sonata Księżycowa".  bardzo zachęcam do wysłuchania, bo jest to moim zdaniem jeden z najpiękniejszych utworów, dodatkowo został skomponowany przez Beethovena, czyli mojego ulubionego kompozytora. jak widzicie, mój gust muzyczny jest bardzo rozbudowany, a ja sama jestem przeciwna słuchaniu wyłącznie jednego jedynego gatunku muzyki, która swoje piękno zawdzięcza właśnie wielkiej różnorodności. tak więc nie wstydźcie się przyznawać do tego, że lubicie muzykę klasyczną! jeśli ktoś uważa, że przez to jesteście nudni, świadczy to tylko i wyłącznie o tej osobie, która najwidoczniej nie jest wrażliwa na piękno, ma wąski zakres inteligencji i ubogą wyobraźnię. bądźcie sobą! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz