piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 8. Opowiadanie 3.

Spóźnię się. Poczekasz na mnie przy kominku? Odczytałam SMS od Briana. Mieliśmy spotkać się dziesięć minut przed wyznaczonym czasem, żeby pójść razem na spotkanie naszej klasy, aby otrzymać Znak Wzroku. Najwidoczniej pójdziemy na ostatnią chwilę. Zostałabym w pokoju, jednak byłam już na schodach i nie opłacało mi się wracać, zeszłam więc i skierowałam się w kierunku foteli. Na jednym z nich siedział Ryan, nadal pochłonięty książką. Nie chciałam mu przeszkadzać, dlatego usiadłam cichutko na drugim końcu sali. Po kilku sekundach jednak chłopak odłożył książkę i spojrzał na mnie.

- cześć, nie mieliśmy okazji się wcześniej  poznać. – wstał i usiadł na fotelu obok mojego – jestem Ryan
- Cecily – odpowiedziałam. Uśmiechnął się i powiedział
- piękne imię – trochę mnie tym zawstydził, więc zdołałam tylko wyszeptać
- dziękuję.
- jesteśmy w tej samej klasie, prawda? Nie było mnie dzisiaj na zajęciach.
- tak, dlaczego cię nie było? – zapytałam bez zastanowienia i dopiero po chwili dotarło do mnie, że zabrzmiało to nachalnie.
- miałem do załatwienia kilka spraw. Przeprowadzka  i tak dalej – najwidoczniej jednak nie wziął tego do siebie, trochę mi ulżyło.
- no tak, to zajmuje trochę czasu – powiedziałam, żeby zobaczył, że go rozumiem. – co czytasz? – wskazałam brodą na książkę leżącą na ławie. Miała czarną okładkę i żadnych napisów na wierzchu
- „Igrzyska śmierci”, jedna z moich ulubionych, czytam ją już któryś raz. Czytałaś?
- oczywiście! To także jedna z moich ulubionych – uśmiechnęłam się. To była prawda. Usłyszałam, że ktoś idzie w naszą stronę. Był to nie kto inny jak Brian. Na widok mnie i Ryana zrobił wielkie oczy, ale na szczęście tamten tego nie zauważył.
- idziemy, Cecily? – odezwał się przyjaciel.
- jasne – odpowiedziałam. – Ryan, pójdziesz z nami?
- hmm, w sumie to tak, dziękuję – wstał z fotela i podał mi rękę. Ruszyliśmy we trójkę do biblioteki Nocnych Łowców. Tam przywitał nas Alexander Lightwood.

Godzinę później

Wyszliśmy z biblioteki. Moja prawa dłoń był lekko obolała, najwidoczniej rysowanie Run było trochę jak tatuowanie. Naznaczeni skierowaliśmy się w stronę schodów. Byłam padnięta, dlatego stwierdziliśmy z Brianem, że dzisiaj się nie spotykamy. Brian pokiwał głową i, najwidoczniej czując się niezręcznie, powiedział – ja uciekam. Do zobaczenia Cecily, musimy to kiedyś powtórzyć – mrugnął do mnie i zwrócił się do Briana – miło było cię poznać, stary  - i wbiegł lekko po schodach na piętro chłopaków. Kiedy przyjaciel był pewny, że tamten go nie usłyszy, powiedział
- Cecily, kompletnie jesteś w jego typie! – nie byłam do końca przekonana, uniosłam brew. Kiedy zobaczył  moją minę dodał – nie mógł oderwać od ciebie wzroku. Głupio mi teraz, że wam przerwałem.
- oj nie mów głupstw, był po prostu uprzejmy
- no właśnie! Podobno normalnie nie jest zbyt uprzejmy.
- jakoś nie mogę w to uwierzyć. Jestem zmęczona, idę spać. Do zobaczenia jutro! – skierowałam się w stronę schodów.
- kolorowych snów! – odpowiedział Brian.
Umyłam się (na szczęście łazienka była wolna, chociaż nie rozmawiałam jeszcze z dziewczynami o kolejce), przebrałam w piżamę i usiadłam na łóżku. Postanowiłam zadzwonić do rodziców, bo wczoraj tego nie zrobiłam. Mama odebrała po trzech sygnałach
- halo?
- hej mamo, to ja
- ooo, jak tam, kochanie? Opowiadaj
- wszystko jest takie nowe dla mnie, ale chyba się przyzwyczaję. Podoba mi się tu, w każdym razie.
- to najważniejsze. Miałaś już okazję być na jakiejś imprezie? – zaskoczyła mnie i to tak konkretnie
- nieeeee, ale może następnym razem….
- okay, tylko uważaj na siebie. Ja wiem, co się tam dzieje, ale wiem też, że tego nie powstrzymam.
- mamo, spokojnie, mam rozum.
- okay, okay… tata pyta kiedy pierwsze Znaki
- w sumie, to już jeden mam. Dzisiaj dostaliśmy Wzrok.
Rozmawiałam z mamą jeszcze jakiś czas. Później szybko zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz