Dzyń-dzyń? Czy mi się wydaje, czy to budzik? Tak, to jednak
on.
Wychyliłam się z łóżka, żeby go wyłączyć. Ktoś jednak musiał
wczoraj przesunąć szafkę nocną gdzieś dalej, bo nie mogłam dosięgnąć telefonu.
Wychyliłam się bardziej… jeszcze trochę…. I wylądowałam na podłodze. Brawo
Cecily! Jesteś niesamowicie zwinnym Nocnym Łowcą! Skakanie po dachach ci może
nie straszne, ale jeżeli chodzi o dosięgnięcie budzika to już co innego…
Okay, Blackthorn, ogarnij się.
Wiecie, co jest dobre w tym,
że jestem Łowcą, a nie na przykład wampirem? Że nie musiałam zastąpić
koloru czarnego czerwonym. Pomijając oczywiście inne zalety bycia Nephilim.
Jejku, chyba nie zaczynam już podpadać pod stereotypowego
Jestem-Najlepsza-We-Wszystkim-Nephilim? Nie chcę być taka.
Czesałam właśnie włosy, kiedy w okno mojego pokoju coś
uderzyło. Otworzyłam je i zobaczyłam co, a raczej kto jest tego sprawcą.
- Ryan? Wtf, nie mogłeś przyjść normalnie?
- ee, dzisiaj Panna Marquez ma dyżur na waszym korytarzu,
stoi tam jak Cerber – wzruszył ramionami. Doskonale wiedziałam, o co mu
chodziło. Panna Marquez ma prawie trzysta lat (chociaż wygląda na czterdzieści,
takie zalety bycia wampirem) i żelazne
zasady: Żadnych osobników płci męskiej na
damskim korytarzu!!! Są nawet legendy o tych, którzy nie stosowali się do
tych zasad i żadna z nich nie kończy się szczęśliwie dla tych śmiałków.
- okay, zaraz zejdę – odpowiedziałam. Porwałam mały plecak leżący
na krześle i pobiegłam w stronę schodów. Panna Marquez łypnęła na mnie
wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Popchnęłam wielkie drzwi frontowe i
zobaczyłam, że Ryan czeka już na podjeździe. Stał oparty o swój, nawiasem
mówiąc piękny, samochód. Ciekawe, skąd osiemnastolatek ma pieniądze na Jeepa
Grand Cherokee.. ale mniejsza z tym. Jak można podziwiać samochód, jeśli opiera
się o niego Ryan Fairchild? Blady, o czarnych włosach i niebieskich oczach,
które teraz przysłaniały czarne Ray-Bany, czarnej, skórzanej kurtce, oraz
koszulce i jeansach w tym samym kolorze. Nie chciałam się jednak za bardzo
przyglądać, bo jeszcze by pomyślał, że go oceniam.. co w sumie robiłam!
- wsiadaj – rzucił z uśmiechem. Wsunęłam się na fotel
pasażera. Jeep miał naprawdę dużo miejsca w środku. Zawsze podobały mi się duże
samochody, ale zanim będą mogła w ogóle jeździć minie troszkę czasu.
- to dokąd najpierw jedziemy? – zagadnęłam.
- do Shortville, tam pójdziemy do księgarni, a później się
zobaczy – wzruszył ramionami.
- masz już upatrzoną jakąś książkę? Albo jedziesz tam w
jakimś konkretnym celu?
- nieee – westchnął. Może po prostu chciał spędzić ze mną
trochę czasu? Niee, to na pewno nie było to. Z drugiej strony ja też nie
potrzebuję żadnej książki, bo w Akademii zajęć mi nie brakuje, więc dlaczego
zgodziłam się jechać? Odpowiedź na to nie jest prosta, nie wnikam w to teraz.
- masz w Akademii jakąś rodzinę? – postanowiłam szybko
zmienić temat. Na wzmiankę o rodzinie chłopak skrzywił się i wyraźnie
posępniał.
- moja starsza siostra byłaby w trzeciej klasie. –
odpowiedział zamyślony
- byłaby?
- Rose nie żyje. Została zamordowana w poprzednie wakacje.
- o matko, tak mi przykro! Naprawdę nie chciałam cię
zasmucić – no pięknie, teraz przestanie mnie lubić zanim jeszcze zaczął! Ta
wycieczka będzie okropna.
- nic się nie stało – mimo tych słów nie byłam jednak
przekonana, czy rzeczywiście ‘nic się nie stało’.
- dobra, nie ważne. Powiedz mi lepiej, czy podoba ci się w
Akademii – uśmiechnął się tak, jakby chwile wcześniej w ogóle nie został
poruszony temat jego siostry. Nie żeby mi to przeszkadzało.
- bardzo mi się tu podoba, szczerze mówiąc. W przyziemnej
szkole nie było tak ciekawie, poza tym nawet najnudniejsze zajęcia tutaj nie są
nawet w połowie tak nudne jak historia przyziemnych i matematyka!
- no tak, tutaj masz rację…
- a tobie się tu podoba?
- tak, chociaż nie mam zbyt wielu przyjaciół. Mam wrażenie,
że wiele osób mnie wręcz nie lubi.
- to nie prawda, może gdybyś bardziej się otworzył…
- Cecily, nie wiem, czy chcę się otworzyć – zmarszczył czoło
- dlaczego? - ten
chłopak nieustannie mnie zadziwiał
- widzisz, do niektórych rzeczy mam inne podejście od
innych, mam inne poglądy, a czasami po prostu ludzie wydają mi się zbyt ograniczeni
– miałam wrażenie że to, co mówił, było bardzo osobiste, nie wiedziałam,
dlaczego akurat ze mną chciał się tym podzielić.
- mimo tego ze mną jednak zdajesz się chcieć spędzać czas
- coś mi mówi, że ty jesteś inna, Cecily. Inna od
wszystkich, których dotąd spotkałem – podsumował cicho. Jeżeli to, co wcześniej
powiedział, wydawało mi się osobiste, to to teraz było jeszcze bardziej
osobiste. Czy jednak tym wyznaniem
chciał przekazać mi, że coś do mnie
czuje? Przecież znamy się tak krótko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz