Wszyscy odczuwali niesamowitą pustkę spowodowaną utratą
Annie. Puste miejsce przy stole podczas kolacji
boleśnie rzucało się w oczy. Jednak od dramatycznego wydarzenia minął
już miesiąc i życie w Akademii wróciło do normy. Nawet Bonnie i Brian
otrząsnęli się z szoku wywołanego morderstwem przyjaciółki. Amelia Herondale
nie żartowała z intensywniejszą formą treningów. Poświęcaliśmy dużo więcej
czasu na naukę różnorodnych technik walki, aby w końcu każdy wybrał sobie
odpowiednią dla siebie. Najbardziej przypasowała mi walka Serafickimi Nożami i
różnymi mieczami, oraz rzucanie krótkimi sztyletami. Również treningi siłowe i
poprawiające wydolność organizmu stały się jeszcze bardziej mordercze. Z zajęć
wracałam zmęczona, obolała, nawet głowa
pękała mi od nowopoznanych Runów, których uczyliśmy się dwukrotnie więcej niż
przewidziano wcześniej. Na demonologii oprócz opisów demonów wprowadzono od
razu techniki zabijania ich. Pomimo wyczerpania, byłam zadowolona z takiego
tępa. Chyba odzywał się we mnie instynkt Nocnego Łowcy, bo chciałam ćwiczyć
jeszcze więcej, być jeszcze lepsza i w końcu wykorzystać wiedzę w praktyce.
Lightwood zdradził nam, że dyrekcja planuje wcześniej rozpocząć naukę w
terenie, oznaczało to, że już w nadchodzącym tygodniu, a nie dopiero następnym
półroczu, będziemy mieć wyznaczone patrole. Na takim patrolu grupka Nephilim
udaje się w nocy do miasta lub okolic, aby zabijać demony i łagodzić spory
między Podziemnymi. Prawdę mówiąc, nie mogłam już doczekać się swojego
pierwszego dyżuru, chciałam, żeby zaczęło wypełniać się moje przeznaczenie.
Jeśli chodzi o Ryana, on przez ten miesiąc zachowywał się
dość dziwnie. Miałam wrażenie, że ta bliskość, która wytworzyła się między nami
na spacerze w parku, trochę osłabła. Znikał wieczorami, za dnia wydawał się
nieobecny myślami. Trenował bardzo ciężko, jakby przygotowywał się do wojny,
więc jego zachowanie zrzuciłam na zmęczenie. Jednak moje obawy znikały, kiedy
spędzaliśmy czas bez świadków. Wtedy był taki, jak zawsze wobec mnie; miły, ale
emanujący aurą buntownika.
Zmierzałam właśnie do pokoju Ryana w skrzydle męskim.
Podniosłam rękę, żeby zapukać do drzwi, jednak powstrzymałam się. Słyszałam
jego podniesiony głos, pewnie rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam
podsłuchiwać, ale Run wyczulający słuch jeszcze nie przestał do końca działać.
- mówiłem, odwal się od moich przyjaciół, oni nie mają z tym
nic wspólnego. To sprawa między nami – cisza – nie, nikt nie wie. Nie dzwoń
więcej i nie przypominaj mi o sobie.
Wyglądało na to, że zakończył rozmowę, więc zapukałam. Kiedy
otworzył drzwi na jego twarzy widać było resztki wściekłości, jednak kiedy mnie
zobaczył od razu złagodniał.
- o, Cecily, nie spodziewałem się ciebie o tej porze, ale
wejdź – otworzył drzwi szerzej, żebym mogła wejść do pokoju.
- nie spodziewałeś się? Przecież mieliśmy biegać – wyglądał,
jakby właśnie przypomniał sobie, że zostawił włączone żelazko w domu oddalonym
od niego o sto kilometrów. Jednak szybko się opanował
- no tak, zapomniałem. Ale nie przejmuj się, możemy iść,
przebiorę tylko koszulkę. – podszedł do szafy i wziął czarny T-shirt do
ćwiczeń. Był odwrócony do mnie tyłem, więc kiedy zdjął koszulkę, którą miał
wcześniej, widziałam jego niezwykle umięśnione plecy. Kiedy zaczną się patrole
pokryją się one Runami, co jeszcze bardziej doda im charakteru. Część mnie
chciała zobaczyć, jak będą się prezentowały te czarne, wijące się wzory na jego
sylwetce. Nagle odwrócił się i z zarozumiałym uśmieszkiem zapytał – ładne widoki? – na mojej twarzy na
pewno pojawił się ogromny rumieniec.
- nie ważne, chodźmy już – mruknęłam pod nosem. Ryan zaśmiał
się po cichu. Wyszliśmy na dziedziniec. Akademia otoczona była lasem, a teren
należący do szkoły był bardzo duży, więc spokojnie można było pobiegać. W ciągu
tego miesiąca często biegałam z Ryanem, bo chciałam dobrze przygotować się do
patroli. Ryan biegał od zawsze, więc na początku trudno było mi dotrzymać mu
tempa, jednak teraz nie miałam z tym najmniejszego problemu.
- Ryan, mogę cię o coś zapytać? – zagadnęłam w biegu
- pytając mnie o zgodę poniekąd już to zrobiłaś – uniósł brwi
– ale jasne, pytaj
- skąd masz tę bliznę na plecach?
- jaką bliznę? – zapytał cichym głosem, kiedy odwróciłam ku
niemu głowę, zobaczyłam, że zbladł. Mimo jego pytania wiedziałam, że doskonale
zdawał sobie sprawę, o jakiej bliźnie mówiłam.
- na pewno nie mogłeś
jej przeoczyć, pięć długich pasków ciągnących się od łopatki aż po ramię – Ryan
gwałtownie się zatrzymał. Stanęłam jakieś dwa metry dalej i podeszłam do niego.
- Cecily, pamiętasz, jak mówiłem ci, że życie Nocnego Łowcy
to życie pełne blizn. Trzy lata temu byłem na patrolu i jakiś demon miał naprawdę
ostre pazury, to wszystko.
Może to przez niepewność w jego głosie, może przez
jego gwałtowną reakcję, ale w każdym razie wątpiłam, że to rzeczywiście demon
zostawił te ślady.
Strasznie ciekawa jestem co skrywa Ryan. Zaczyna się robić bardzo tajemniczo. Tak w ogóle dawno nie odwiedzaliśmy poprzednich bohaterów, a Magnus musi się wreście wziąść w garść i działać xD
OdpowiedzUsuńTo prawda, muszę dopisać jakiś rozdział z Magnusem, ale to pewnie nastąpi dopiero w wakacje, bo najpierw muszę nadrobić deficyt w rozdziałach 3. opowiadania ;) ale będzie na pewno
UsuńBardzo się cieszę :) Obecne rozdziały są cudowne, ale czuję jakąś pustkę po poprzednim opowiadaniu. Szybko się skończyło :(
Usuń