przepraszam za dzień późnienia, ale w ramach wynagrodzenia macie dość długi i na maxa pokręcony rozdział :p
- czekaj co? –zawołałam. – przecież to… przecież jesteś
Nephilim!
- no taak, ale słyszałaś, że krew Nocnych Łowców jest
dominująca? – pokiwałam głową. Trochę ogarniałam genetykę z czasów przyziemnej
szkoły. – no widzisz. Dlatego mimo swojej domieszki krwi Faerie nadal jesteś
Nephilim. Ja także.
- to dlaczego Dave mówił coś o twoim słuchu?
- widzisz, Cecily, pomimo tego, że jesteś Nocną Łowczynią,
nadal masz te wyjątkowe oczy i uszy delikatnie przypominające elfie. Krew
Nephilim może i jest dominująca, ale pewnych cech nawet ona nie może
wykorzenić. Masz te cechy, chociaż twoje
pokrewieństwo z Faerie jest bardzo, bardzo dalekie. Na moje nieszczęście,
pokrewieństwo moje i Dave’a jest bardzo… bezpośrednie.
- chcesz powiedzieć, że…
- jestem w połowie wampirem, Cecily. I krew Nephilim wcale
tego nie umniejszyła w moim przypadku. Genetyka to suka.
- dobraliśmy się jak w korcu maku – podsumowałam. Obaj
byliśmy mieszańcami. Tylko, że w moim przypadku skończyło się tylko na
delikatnie innym wyglądzie, a w jego.. niekoniecznie.
- żebyś wiedziała, Cecily – wyszeptał, zakładając mi kosmyk
włosów za ucho.
- myślałam, że twoja rodzina jest normalna – wypaliłam.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
- w żadnym stopniu nie jest. Dowiedziałem się wszystkiego
kiedy miałem siedem lat.
- wtedy, kiedy uciekłeś z domu? to dlatego.. – pokiwał
głową. Wiedziałam, że coś było nie tak z tymi jego niby dziecięcymi marzeniami.
- mama mi wszystko powiedziała. Tata dowiedział się
przypadkiem i ją zostawił. – powiedział
z gorzkim uśmiechem. – mama zdradzała go z tą pijawką niejednokrotnie. Była
wtedy bardzo młoda i głupia. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, wmówiła tacie,
że to jego dziecko, ale po pewnym czasie nie dało się ukryć tego, kim jestem.
Myślała, że będę normalnym Nocnym Łowcą, ale szybko okazało się, że nie do
końca tak jest. Kiedy zrozumiała, że mam w sobie coś z wampira, nie chciała
mieć do czynienia z taką hybrydą, jak ja. Do tego nienawidzi mnie za to, że
rozpadło się jej małżeństwo. Jak się domyślasz, jutro w Dzień Wizyt na pewno
nie będzie ani mamy, ani taty.
W tym ostatnim zdaniu słychać było cały jego smutek, który
ukrywał całe życie. Siedzieliśmy obok siebie, więc otoczyłam go ramionami. Chciałam być jak najbliżej niego,
ochronić go przed całym złem tego świata. Cholerna moda na sukces.
- Cecily, nic mi nie jest. Zdążyłem się oswoić z tą myślą
przez dziesięć lat. uwierz mi, że najdziwniejsze z tej sytuacji wydaje mi się
to, że ktoś, kto jest moim biologicznym ojcem obściskuje się po kątach z twoim
przyjacielem.
Zaśmiałam się. – no tak, to akurat jest śmieszne. – zaraz
jednak zdałam sobie z czegoś sprawę.
- Ryan, czy ty… pijesz krew? – to pytanie brzmiało
idiotycznie, ale istotnie. Na chwilę w pokoju zapadła cisza.
- czy to jest jakiś problem? – zapytał cicho. Pokręciłam
głową, a on dodał – tak, Cecily. Mało, ale jednak muszę. To może wydać ci się
dziwne, ale mimo, że w połowie jestem prawie człowiekiem, potrzebuję krwi do
życia. W końcu w drugiej połowie jestem wampirem.
- nie mogę sobie ciebie wyobrazić w tej sytuacji –
skomentowałam.
- da się przyzwyczaić – jego głos brzmiał głucho. – ale
zrozumiem, jeśli nie zechcesz ze mną dalej być.
- za kogo ty mnie masz, Fairchild? – rzuciłam i pocałowałam
go krótko.
- czy możemy zostawić temat mojej diety? Oprócz tego mam
jeszcze pewne… dodatki – uśmiechnął się.
- to znaczy?
- jestem trochę szybszy i silniejszy niż normalny Nocny
Łowca. Runy rysuję z przyzwyczajenia – odpowiedział na moje niezadane pytanie. –
poza tym to wszystko. Nie jesteś zła?
- a za co miałabym być zła? – zapytałam zdziwiona.
- o to, że nie powiedziałem ci wcześniej. Tego, kim
właściwie jestem.
- no coś ty. Może troszeńkę, ale to nic.
- to dobrze, Blackthorn. To dobrze – westchnął.
- bo inaczej byś mnie zjadł? – zaśmiałam się, na co on
spojrzał na mnie spode łba.
- czy Amelia wie? O tym wszystkim.
- tak, dyrektorka musiała o tym wiedzieć. Chyba niezbyt mnie
lubi.
- to dlatego tak nas zjechała za to wczoraj – poczułam, jak
Ryan wzrusza ramionami.
- pewnie tak. Ale chrzanić ją. Chodźmy na obiad – zaczął się
podnosić.
***
Nie wiem dlaczego, ale Ryan uparł się, że usiądziemy przy
naszym stoliku. Razem z Bonnie, Brianem i hmm.. jego ojcem. Nigdy się chyba nie
przyzwyczaję, że Dave, uroczy blondyn z urodą surfera jest ojcem mojego
chłopaka.
Kiedy podeszliśmy do stolika, Bonnie z niedowierzaniem
spojrzała na nasze złączone ręce.
- to już oficjalnie?! – wykrzyknęła uradowana. Dopiero w tym
momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest zacofana w wiadomościach.
Kompletnie przestałam z nią rozmawiać.
- tak, Bonnie. Od jakiegoś czasu – odparłam. Dziewczyna
pisnęła z radości i zabrała się za swoją zupę. Brian zerknął na mnie znad
talerza. Siedział blisko Dave’a i wyraźnie było widać, że mu się to podoba.
Natomiast wampir, który nie miał żadnego talerza przed sobą (no tak, wiadomo
dlaczego) zapytał z zaciekawieniem
- wszystko sobie wyjaśniliście, Cecily? – kiwnęłam głową na
potwierdzenie. Tylko tyle na razie zdołałam z siebie wykrzesać.
- co mieliście sobie wyjaśnić? – zapytała z zaciekawieniem
czarownica.
- właśnie, Dave, o co wam wtedy chodziło? – poparł ją Brian.
Byłam zdziwiona, że wampir jeszcze go nie wtajemniczył. Najwidoczniej uznał to
za prywatną sprawę Ryana, który teraz zrezygnowany zamknął oczy i westchnął
- powiedz im, Dave.
- cóż… widzicie, Ryan jest moim synem. Jest pół wampirem pół
Nephilim.
Oboje, Brian i Bonnie zakrztusili się jedzeniem. Wyglądali
na zaskoczonych takim obrotem spraw.
- nic mi nie powiedziałeś, że masz syna! – wykrzyknął Brian,
ze złością dźgając kawałki kurczaka na talerzu.
- teoretycznie takie hybrydy nie są możliwe… krew Nephilim
jest dominująca – stwierdziła Bonnie. Ryan nic nie powiedział, tylko szeroko
się do niej uśmiechnął. Dopiero po chwili skapowałam, że ma kły, takie jak mają
wampiry. – okay, już nie ważne – wyszeptała Bonnie, już świadoma tego, że
książki nie zawsze mówią prawdę.
***
Resztę dnia wszyscy spędzili w swoich pokojach. Zapewne
Bonnie i Brian musieli przetrawić te informacje, a Ryan i Dave porozmawiać i
wyjaśnić sobie sporo spraw.
Wieczorem dostałam dwa SMSy. Pierwszy był od mamy co wam odbiło?!?!?!?!. To nie wróżyło
niczego dobrego, ale drugi, od taty trochę mnie uspokoił słyszałem, że nieźle im dokopaliście! Do zob jutro :*. Moi rodzice byli
naprawdę dziwni. Ale też kochani.