Robiąc parę szybkich ruchów udało mi się przycisnąć
przeciwnika do pobliskiego drzewa. Blask Serafickiego miecza przyciśniętego do
jego szyi oświetlił znajomą mi twarz.
- Fairchild, czyś ty do reszty zwariował?! – wykrzyknęłam
- prawdopodobnie tak... Cecily, wiem, że z chęcią odcięłabyś
mi głowę, ale mimo wszystko weźmiesz Nóż z mojej szyi i mnie wysłuchasz?
- no tak, jasne – westchnęłam i uwolniłam Ryana. W miejscu,
gdzie miecz za mocno wcinał się w jego skórę widniała czerwona pręga.- może
teraz oświecisz mnie, dlaczego skradałeś się za mną w nocy, akurat wtedy, kiedy
chciałam być sama?
- nie skradałem się,
pod Akademią nawet zawołałem, żebyś zaczekała, ale nie słyszałaś.
- albo nie chciałam słyszeć – powiedziałam szorstko, ale
chłopak spojrzał powątpiewaniem,
wiedział, że kłamię.
- musiałem z tobą porozmawiać. Wtedy wyszłaś z pokoju nie
pozwalając mi nic wyjaśnić, chciałem dać ci czas, żebyś mogła sobie wszystko
przemyśleć.
- no to jesteś bardzo hojny, zważywszy na to, że dałeś mi aż
dwa dni – burknęłam.
- tak, bo wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem, ale
takim nie było. Doszłabyś do pochopnych wniosków.
- tak? Ryan, do
jakich pochopnych wniosków mogłabym dojść w sprawie morderstwa?
- na przykład do takich, że to ja je popełniłem. –
wyszeptał. Wyglądał na wyjątkowo wyczerpanego, miał sine cienie pod oczami,
przez co kontrast między bladą skórą a czarnymi włosami był jeszcze bardziej
widoczny.
- przecież sam tak powiedziałeś – starałam się nadal brzmieć
stanowczo i ostro, jednak widząc, w jakim jest stanie, przychodziło mi to z
trudem.
- bo to jest najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. Jednak
cały czas mam nadzieję, że było inaczej.
- skąd te wątpliwości?
- bo tego nie pamiętam, Cecily. Zupełnie, jakby ktoś
wyłączył światło i włączył je dopiero w tym momencie, kiedy rodzice znaleźli
mnie z ciałem Rose w kałuży krwi – jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. –
więc nie wiem, czy zrobiłem to ja, czy zrobił to ktoś inny, biegu zdarzeń nic
już nie cofnie. – odwrócił się ode mnie i ruszył powoli w stronę Akademii. Po
chwili jednak zatrzymał się i powiedział
- chciałem tylko, żebyś to wiedziała. Na nic nie liczę,
jednak mam nadzieję, że dzięki temu kiedyś będziesz w stanie mi wybaczyć – te
słowa sprawiły, że czułam jakby ktoś podeptał moje złamane serce.
- Ryan! – zawołałam, zanim zniknął mi z oczu. Chłopak
spojrzał w moją stronę. – dziękuję – powiedziałam cicho, jednak on słyszał to
doskonale.
Teraz tylko czekać na zakończenie! Mam nadzieję, że się pogodzą. Byliby kolejną dobrze dobraną parą do Kolekcji Dobrze Dobranych Par xD
OdpowiedzUsuń