piątek, 18 listopada 2016

2. opowiadanie 4

[czwartek, godzina 21.57] zamiast uczyć się na rozszerzoną biologię, dokańczam dla Was rozdział, więc wielbcie mnie :) a tak na poważnie, to mam nadzieję, że zrezygnowanie z dobrej oceny na rzecz Czytelników się opłaci i rozdział się spodoba ;)

To nawet zabawne – pomyślała Cecily, nakładając sobie śniadanie – większość dziewczyn na moim miejscu znienawidziłoby matkę za to, że wysłała je do psychiatryka… a ja tylko cieszę się, że wybrała akurat ten, jest nowy, wygodny, jedzenie smaczne, no i położony gdzieś w Alpach.

- cześć, Cecily – odezwał się wysoki, lecz przeraźliwie chudy Henry, schizofrenik, jedyny pacjent kliniki, z którym rozmawiała. Uważała, że zawieranie przyjaźni w miejscu takim, jak to, jest dość dziwne. I niebezpieczne, jeżeli twój przyjaciel przejawia niepokojące zainteresowania metodami torturowania ludzi.
- hejka Hen! – postawiła swoją tacę zapełnioną owocami naprzeciwko tacy Henry’ego. – z kim dziś mam przyjemność?

- aktualnie z Henrym – chłopak zaśmiał się.
- ufff, mogę odetchnąć z ulgą, już się bałam, że dziś znowu będę musiała rozmawiać z panem Hyde’em.
- przestaniesz mnie w końcu do niego porównywać? Nie moja wina, że ma na imię Henry! – mimo poważnego tonu przyjaciela, Cecily wiedziała, że i tak nie ma jej tego za złe.
- no tak, bo to wcale nie jest śmieszne, że masz na imię dokładne tak samo, jak dr Jekyll.
- zejdźmy już z tematu mojej choroby. Ty też nie lubisz, jak rozmawiamy na twój temat. W zasadzie, to ja nawet nie wiem, dlaczego tu jesteś, na pierwszy rut oka nic ci nie jest.
- no taak, wcale przy mojej próbie ucieczki nie pobiłam trzech pielęgniarek, a jednego sanitariusza nie próbowałam zabić wyłamaną nogą od stołu tylko dla tego, że miał bardzo jasne oczy.

- o co właściwie chodzi z tymi oczami? – chłopak pochylił się zaciekawiony
- żebym ja sama wiedziała! – westchnęła zrezygnowana – cały czas mnie prześladują! Widzę je w snach, czasem wydaje mi się, jakbym widziała je nawet w ciemności…

Później

Około 16.00 większość pacjentów ma spotkania z psychiatrami, Cecily była już więc pięć minut spóźniona, a doktor Smith nie lubił spóźnień. Kiedy tylko weszła do gabinetu lekarz zgromił ją wzrokiem.
- Cecily, wiesz, że nie toleruję spóźnień. Mogę wiedzieć, co cię zatrzymało?  Tego, co mi się wydaje, to nie masz tu za dużo do roboty.
- przepraszam, panie Smith, ale zagadałam się z Henrym – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- oo, w takim razie wybaczam – wzruszył ramionami, poprawiając okulary. Dziewczyna rzuciła mu zdziwione spojrzenie – zawieranie przyjaźni jest istotnym punktem terapii – wyjaśnił. – właśnie, co do terapii – uniósł brwi, jakby sobie coś przypomniał – chciałbym ci kogoś przedstawić. 

1 komentarz:

  1. Przedstawić? Chyba wiem kogo! A tak w ogóle to się ucz, a nie! Rozdział poczeka jeden dzień więcej, ale sprawdzian nie jest taki cierpliwy xD Przynajmniej niech poprawa dobrze Ci pójdzie <3

    OdpowiedzUsuń