sobota, 10 grudnia 2016

4. opowiadanie 3

Następnego dnia obudziło ją walenie do drzwi. Zaspana otworzyła oczy i przekonana, że nadal jest w domu, krzyknęła – halo! U siebie jesteś? Nie wal w te głupie drzwi! – jednak głos, który jej odpowiedział wcale nie należał do nikogo, kto mógł od rana przebywać w jej rodzinnym domu.

- Cecily, wiesz która jest godzina? – głos należał do Henry’ego.  Spojrzała na budzik stojący na stoliku nocnym. 8.45. miała piętnaście minut do spotkania w grupie. Wyskoczyła z łóżka, szybko się ubrała, nawet nie zdążyła się uczesać. Wybiegła na korytarz, na którym nadal czekał Henry.
- przyniosłem ci śniadanie, bo już pewnie no zdążysz iść do jadalni
- jejku, dziękuję Henry, jesteś wspaniały – miała ochotę go uściskać. Odkąd powrócił do leków, jest naprawdę  wspaniały. Wiedziała jednak, że ten stan u niego długo nie potrwa i, jak zazwyczaj, zacznie znów oszukiwać i ostawi leki.
Szybko zjadła kanapkę przyniesioną przez przyjaciela i poszli razem do dużej sali, w której odbywały się zajęcia grupowe. Na bladożółtych ścianach pokoju zamontowane były gdzieniegdzie lustra. Na środku sali stały krzesła, postawione w okręgu tak, aby wszyscy uczestnicy zajęć mogli się widzieć.

Cecily nie lubiła tych zajęć. Obcowanie z tyloma psycholami na raz nie sprawiało, że czuła się tu bezpiecznie, nawet mimo ochroniarzowi stojącemu przy drzwiach i czujnym okiem kontrolującemu ich zachowanie.

Do pokoju weszli jako ostatni, mimo tego, że do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze kilka minut. Pacjenci jednak nie mają wielu zajęć po śniadaniu, więc większość z nich udaje się tu zaraz po jedzeniu.

- mam nadzieję, że nic nie będę musiała mówić – szepnęła do Henry’ego, kiedy siadali na ostatnich wolnych krzesłach. Panna Parkes, która prowadziła zajęcia weszła zaraz później. Nie była jednak sama. Za nią do sali wszedł wysoki, ciemnooki chłopak, z niemal srebrnymi włosami. Cecily znieruchomiała.

rozdział dzień po czasie, krótki... jednak powoli wprowadzający do sedna opowiadania :) mam nadzieję, że mnie nie zabijecie przez to chwilowe porzucenie bloga, jednak przed świętami mam natłok spraw w szkole a na dodatek znajomi efektywnie wykorzystują mój czas wolny... ale nie porzucam Was, co to to nie! :) do zobaczenia za tydzień :*  

1 komentarz:

  1. Hmmm... Jestem zdania, że uczyć się trzeba, bo mogą człowiekowi zakazać pisania bloga, a nie można też zrezygnować ze znajomości poza internetem, więc się nie gniewam <3 I, hmmm, szybciej mi daj nowego chłopaka do kochania!

    OdpowiedzUsuń