Następnego dnia
obudziło ją walenie do drzwi. Zaspana otworzyła oczy i przekonana, że nadal
jest w domu, krzyknęła – halo! U siebie jesteś? Nie wal w te głupie drzwi! –
jednak głos, który jej odpowiedział wcale nie należał do nikogo, kto mógł od
rana przebywać w jej rodzinnym domu.
- Cecily,
wiesz która jest godzina? – głos należał do Henry’ego. Spojrzała na budzik stojący na stoliku
nocnym. 8.45. miała piętnaście minut do spotkania w grupie. Wyskoczyła z łóżka,
szybko się ubrała, nawet nie zdążyła się uczesać. Wybiegła na korytarz, na
którym nadal czekał Henry.
-
przyniosłem ci śniadanie, bo już pewnie no zdążysz iść do jadalni
- jejku,
dziękuję Henry, jesteś wspaniały – miała ochotę go uściskać. Odkąd powrócił do
leków, jest naprawdę wspaniały. Wiedziała
jednak, że ten stan u niego długo nie potrwa i, jak zazwyczaj, zacznie znów
oszukiwać i ostawi leki.
Szybko zjadła
kanapkę przyniesioną przez przyjaciela i poszli razem do dużej sali, w której
odbywały się zajęcia grupowe. Na bladożółtych ścianach pokoju zamontowane były
gdzieniegdzie lustra. Na środku sali stały krzesła, postawione w okręgu tak,
aby wszyscy uczestnicy zajęć mogli się widzieć.
Cecily nie
lubiła tych zajęć. Obcowanie z tyloma psycholami na raz nie sprawiało, że czuła
się tu bezpiecznie, nawet mimo ochroniarzowi stojącemu przy drzwiach i czujnym
okiem kontrolującemu ich zachowanie.
Do pokoju
weszli jako ostatni, mimo tego, że do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze kilka
minut. Pacjenci jednak nie mają wielu zajęć po śniadaniu, więc większość z nich
udaje się tu zaraz po jedzeniu.
- mam
nadzieję, że nic nie będę musiała mówić – szepnęła do Henry’ego, kiedy siadali
na ostatnich wolnych krzesłach. Panna Parkes, która prowadziła zajęcia weszła
zaraz później. Nie była jednak sama. Za nią do sali wszedł wysoki, ciemnooki
chłopak, z niemal srebrnymi włosami. Cecily znieruchomiała.
rozdział dzień po czasie, krótki... jednak powoli wprowadzający do sedna opowiadania :) mam nadzieję, że mnie nie zabijecie przez to chwilowe porzucenie bloga, jednak przed świętami mam natłok spraw w szkole a na dodatek znajomi efektywnie wykorzystują mój czas wolny... ale nie porzucam Was, co to to nie! :) do zobaczenia za tydzień :*
Hmmm... Jestem zdania, że uczyć się trzeba, bo mogą człowiekowi zakazać pisania bloga, a nie można też zrezygnować ze znajomości poza internetem, więc się nie gniewam <3 I, hmmm, szybciej mi daj nowego chłopaka do kochania!
OdpowiedzUsuń