dziś wyrobiłam się z rozdziałem na czas i jestem z tego niezmernie dumna :)
Czuła, jakby
wszystkie mięśnie nagle zastygły w połowie ruchu. Czuła nadchodzący atak paniki.
W jednej chwili zebrała resztkę sił i wybiegła z sali, w której miały odbywać
się zajęcia, na korytarz.
Kiedy tylko
wydostała się na zewnątrz poczuła mocne szarpnięcie za lewy nadgarstek. Zamachnęła
się wolną ręką, trafiając prosto w noc przeciwnika. Kimkolwiek był, była pewna ,że
chce ją skrzywdzić. Jej ręka była wolna, bo napastnik próbował zatamować krwawienie z nosa. Dopiero po chwili
dotarło do niej, kto sto przed nią. Nie był to żaden groźny człowiek, ani
ochroniarz. To był Henry, który miał teraz nietęgą minę.
- matko,
Henry, przepraszam! – wykrzyknęła. Panika zniknęła tak samo szybko, jak się
pojawiła. – nie wiedziałam, że to ty!
- dobra, to
tylko trochę krwi – powiedział, co zabrzmiało dość śmiesznie, bo uciskał nasadę
nosa. – raczej nie jest złamany – wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni
chusteczkę.
- naprawdę myślałam,
że to ktoś inny… tak mocno mnie złapałeś!
- co tu się
dzieje?! – zapytała ostrym tonem panna Parkes, wychylająca się zza drzwi.
- to tylko
atak paniki, zaprowadzę ją do pana Smitha. – szybko odpowiedział jej Henry nie
odwracając się w jej stronę.
- no…
dobrze, tylko szybko – niepewnie podsumowała kobieta. – żebym nie miała przez
was problemów. Henry, opuścisz dzisiejsze zajęcia z gościem specjalnym.. – na słowa „gość specjalny” dziewczyna
drgnęła.
- to nic,
panno Parkes. – uciął chłopak. Wziął Cecily pod ramię i szybkim krokiem
odeszli.
Tuż pod
gabinetem terapeuty Henry wyszeptał jej na ucho - jesteś pewna, że chcesz tam
wejść?
- chyba dam
radę – próbowała brzmieć stanowczo.
- Cecily? Ty
tutaj o tej godzinie? – zapytał pan Smith patrząc na zegarek
-
przyprowadziłem ją, bo miała napad paniki – odpowiedział za nią Henry. – prawie
złamała mi nos.
- dziękuję,
Henry. Możesz iść. – chłopak wyszedł, a Cecily usiadła na fotelu.
- tego dawno
nie było, co Cecily? – zapytał terapeuta niemal z uśmiechem na twarzy. – zaczynałem się zastanawiać czy jest sens
dłużej cię tu trzymać…
- mniejsza z
tym, panie Smith – ucięła dziewczyna – chodzi o to, że ja chyba sobie coś
przypomniałam – terapeuta spojrzał na nią z zaciekawieniem
- ten gość specjalny
z zajęć… wydaje mi się, jakbym już go widziała. Te oczy…
- czy to te
oczy, które widzisz w snach?
- no właśnie
nie, mają inny kolor. Ale i tak poczułam, że on ma coś z tym wspólnego. Nie mam
pojęcia co, ale wiem, że coś ma.
- co poczułaś,
kiedy go zobaczyłaś?
- jakbym
zamieniła się w bryłę lodu. A później byłam w stanie tylko stamtąd uciekać. Henry
próbował mnie zatrzymać, zanim zrobię coś głupiego i w efekcie uderzyłam go w
nos.
- Cecily,
wydaje mi się, że ten chłopak, gość specjalny, może mieć duży wpływ na twoją
terapię. Myślę, że powinnaś się z nim spotkać. Ale jeszcze nie dziś.
Dziewczynę zamurowało.
Ma się spotkać z kimś, kto przyprawia ją o ataki paniki? Zaczęła się
zastanawiać, czy pan Smith sam nie potrzebuje pomocy psychiatrycznej.
Była niemal
stuprocentowo pewna, że ten srebrnowłosy chłopak jest przyczyną jej choroby. Ale
żeby dowiedzieć się dlaczego, musiała stawić mu czoła.
:( A już myślałam... że będziemy wiedzieć o nim coś więcej... Nic tylko czekać! :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko w swoim czasie :)
Usuń