piątek, 10 marca 2017

11. opowiadanie 4

- Cecily, twój stolik! Nie zachowuj się jak na kacu! – wrzasnął Billie, właściciel baru i barman w jednym.
- kiedy ja w jestem na kacu – bąknęła pod nosem Cecily i ruszyła do stolika numer 5. 

Początkowo nie zwróciła uwagi na wygląd siedzącego przy nim mężczyzny, jednak kiedy podniosła wzrok znad notesu wytrzeszczyła oczy. Siedzący przy stoliku mężczyzna, na oko trzydziestoletni, miał włosy takiego samego koloru co Sam.
- nie są tego samego koloru, są jaśniejsze – powiedział niskim głosem
- słucham? – wydusiła zaskoczona. Czyżby powiedziała na głos to, co myślała?
- nie ważne. Szklankę whisky – rzucił. Jego oczy nie były czarne, tak jak Sama, a bardzo jasnoniebieskie. Wróciła z zamówieniem.

- jesteś Cecily, tak? – pokiwała głową. – o której kończysz zmianę?
- nie sądzę, aby to był dobry pomysł – za plecami Cecily rozległ się znajomy głos. Był to głos Sama, ale brzmiał o wiele zimnej i groźniej, niż gdy z nią rozmawiał. – chodź Cecily, ten gość już otrzymał swoje zamówienie – pociągnął ją za rękę w stronę baru. – powiedz szefowi, że wyjdziesz dzisiaj wcześniej – szepnął Cecily na ucho.
- Sam, Billie nigdzie mnie nie puści przed zakończeniem pracy
- więc ja z nim pogadam – zacisnął szczękę i podszedł do Billa, który akurat czyścił szklanki za barem. Nie widziała wyrazu twarzy Sama, jednak Billie wyglądał na przerażonego.

- co mu powiedziałeś? – zapytała z ciekawości, kiedy wsiadali do samochodu Sama.
- nic takiego. Po prostu uświadomiłem mu, co dzieje się z takimi jak on – wzruszył ramionami. – zapnij pas – rzucił, kiedy ruszyli z piskiem opon. Cecily bez słowa wykonała jego polecenie.
 -dlaczego kazałeś mi się zwolnić szybciej?
- nie powinnaś pracować w takich miejscach. Tam nie jest bezpiecznie, kręcą się
 Tam podejrzane typki.
- takie jak ten dzisiaj? Bywali gorsi, uwierz mi – machnęła ręką
- uwierz mi że nie. – nie spuszczał wzroku z drogi.
- znasz go? – zdziwiła się. Nie doczekała jednak odpowiedzi, bo nagle usłyszała głośny huk i poczuła uderzenie w głowę, gdy samochód zaczął koziołkować po drodze.

Gdy otworzyła oczy zobaczyła przez wybitą szybę Sama i mężczyznę z baru stojących niedaleko. Sam wrzeszczał coś do tego drugiego, jednak nie mogła nic usłyszeć.

Ocknęła się w ramionach Sama. Jechali windą do jego mieszkania. Znów zapadła w sen.

Kiedy w końcu odzyskała przytomność, stwierdziła, że nic ją nie boli. Jej ubranie było w koszmarnym stanie. Wstała z kanapy w salonie mieszkania Sama i zobaczyła, że chłopak stoi przy oknie i patrzy w zamyśleniu na panoramę miasta.
- przepraszam Cecily. Za wszystko. Gdybyś tylko tamtego wieczoru pierwszy raz mnie nie spotkała, nie stałoby się to co wczoraj się stało. – dziewczyna nie wiedziała, o czym on mówi. Przecież nie spotkała go  wieczorem, a w szpitalu, w ciągu dnia.
- za co przepraszasz, przecież nic mi nie jest. Poza tym wypadki drogowe się zdarzają.
- teraz nic ci nie jest, ale było. – jego głos był cichy i przepełniony goryczą.
- jak to „było”? nic nie rozumiem, Sam, o co ci znowu chodzi?!
- właśnie, Cecily, nie rozumiesz, i nigdy nie zrozumiesz! – odwrócił się do niej ze złością

- chyba powinnam już iść – powiedziała równie oschłym tonem i nie czekając na reakcję chłopaka wyszła z mieszkania.


4 komentarze:

  1. Mmmmmm... Ciekawe jak potoczą się ich dalsze losy po tej małej kłótni 😏

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie było rozdziału, kiedy następny? 😮

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tu się na Wattpadzie udzielam, a Ciebie nie ma i nie ma... Mogę liczyć na kontynuację? 😯

    OdpowiedzUsuń