Następnego
ranka Cecily obudziła się z niesamowitym bólem głowy. Usiadła na łóżku,
rozejrzała się dookoła… I stwierdziła, że nie jest w swoim domu. Przypomniała
sobie, że wczoraj przyszła na kolację do Sama, trochę wypili… ale nie
pamiętała, jak ta noc się skończyła. Wyskoczyła z łóżka. Spojrzała w dół. Miała
bose stopy. Wyszła na niewielki korytarz i ruszyła w stronę kuchni. Zobaczyła
Sama, który najwidoczniej zajęty był robieniem śniadania. Chłopak miał na sobie
tylko czarne spodnie, więc od razu zobaczyła coś, co spowodowało, że ją
zamurowało. Idealnie wyrzeźbione plecy chłopaka przecięte były dwiema bliznami,
ciągnącymi się od łopatek, aż do linii jeansów.
- dzień
dobry, Cecily, jak ci się spało? – poczuł, że dziewczyna mu się przygląda.
Postawił gotową jajecznicę na wyspie kuchennej i sięgnął leżący niedaleko biały
T-shirt.
- dobrze,
chyba. Nie spodziewałam się, że zostanę tu na noc – przeczesała z zakłopotaniem
włosy. – czy my…?
- absolutnie
nie. Nie jestem nekrofilem, Cecily, a ty masz bardzo słabą głowę.
- to fakt… ale
aż tak źle chyba nie było, prawda? – próbowała obrócić sytuację w żart. Sam nie
mógł jednak wyczuć, czy chodzi jej o wczorajszą kolację, czy o jej głowę.
- jeśli
mówisz o swojej głowie to nie aż taaak źle, zapomniałem cię tylko ostrzec, że
ze mną lepiej nie rywalizować – posłał jej uśmiech zwycięstwa
- spadaj –
zaśmiała się
- w spadaniu
to ja akurat mam wprawę – Sam również się zaśmiał. Cecily nie miała ochoty psuć
tego nastroju pytaniem o jego blizny na plecach. – głodna?
- jak wilk -
usiadła naprzeciwko chłopaka.
- jakieś
plany na dzisiaj? – zapytał, kiedy jedli.
- jeśli ten
zegarek dobrze wskazuje czas, to za godzinę muszę być w pracy– jęknęła.
- gdzie
pracujesz? – zaciekawił się
- w małym
barze niedaleko stąd. Szczerze chciałabym rzucić tę pracę, mam dosyć tych
wszystkich typów.
- dlaczego
więc tego nie zrobisz? – podjął temat
- muszę mieć
skądś pieniądze na wynajęcie domu. Powiedziałam mamie, że jakoś sobie poradzę.
– Sam pokiwał głową ze zrozumieniem.
- okay,
muszę się zbierać – wstała – dziękuję za kolację, nocleg i śniadanie – zaśmiała
się.
- nie ma
sprawy, musimy to powtórzyć – posłał jej szeroki uśmiech – ale tym razem
zostaniemy przy winie! Czekaj, podwiozę cię – zaproponował.
Miał duże,
czarne BMW. Cecily zastanawiała się, skąd wziął pieniądze na taki samochód,
mieszkanie w najdroższym miejscu w mieście i pozostałe rzeczy, skoro nie miał
wsparcia ojca.
- mógłbyś
jeszcze wstąpić do mojego domu? To ten biały po lewej – chłopak zahamował i
Cecily szybko pobiegła się przebrać. Założyła czarne jeansy i czerwoną koszulkę
polo z wyszytą nazwą baru, w którym pracowała. Zamknęła drzwi na klucz i
wróciła do samochodu.
- teraz
możemy jechać? – Sam posłał jej spojrzenie nad okularów przeciwsłonecznych
- tak. W
sumie doszłabym sama, to tylko dwie ulice dalej
- wolę
dostarczyć cię bezpiecznie pod same drzwi – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- jak mój
anioł stróż?
- jak twój
osobisty upadły anioł stróż – zaśmiał się cicho.
Nareszcie następne rozdziały 😊 Widzę, że fabuła idzie do przodu. Podoba mi się!
OdpowiedzUsuń