piątek, 3 marca 2017

10. opowiadanie 4

Następnego ranka Cecily obudziła się z niesamowitym bólem głowy. Usiadła na łóżku, rozejrzała się dookoła… I stwierdziła, że nie jest w swoim domu. Przypomniała sobie, że wczoraj przyszła na kolację do Sama, trochę wypili… ale nie pamiętała, jak ta noc się skończyła. Wyskoczyła z łóżka. Spojrzała w dół. Miała bose stopy. Wyszła na niewielki korytarz i ruszyła w stronę kuchni. Zobaczyła Sama, który najwidoczniej zajęty był robieniem śniadania. Chłopak miał na sobie tylko czarne spodnie, więc od razu zobaczyła coś, co spowodowało, że ją zamurowało. Idealnie wyrzeźbione plecy chłopaka przecięte były dwiema bliznami, ciągnącymi się od łopatek, aż do linii jeansów.

- dzień dobry, Cecily, jak ci się spało? – poczuł, że dziewczyna mu się przygląda. Postawił gotową jajecznicę na wyspie kuchennej i sięgnął leżący niedaleko biały T-shirt.
- dobrze, chyba. Nie spodziewałam się, że zostanę tu na noc – przeczesała z zakłopotaniem włosy. – czy my…?
- absolutnie nie. Nie jestem nekrofilem, Cecily, a ty masz bardzo słabą głowę.
- to fakt… ale aż tak źle chyba nie było, prawda? – próbowała obrócić sytuację w żart. Sam nie mógł jednak wyczuć, czy chodzi jej o wczorajszą kolację, czy o jej głowę.
- jeśli mówisz o swojej głowie to nie aż taaak źle, zapomniałem cię tylko ostrzec, że ze mną lepiej nie rywalizować – posłał jej uśmiech zwycięstwa
- spadaj – zaśmiała się
- w spadaniu to ja akurat mam wprawę – Sam również się zaśmiał. Cecily nie miała ochoty psuć tego nastroju pytaniem o jego blizny na plecach.  – głodna?
- jak wilk - usiadła naprzeciwko chłopaka.

- jakieś plany na dzisiaj? – zapytał, kiedy jedli.
- jeśli ten zegarek dobrze wskazuje czas, to za godzinę muszę być w pracy– jęknęła.  
- gdzie pracujesz? – zaciekawił się
- w małym barze niedaleko stąd. Szczerze chciałabym rzucić tę pracę, mam dosyć tych wszystkich typów.
- dlaczego więc tego nie zrobisz? – podjął temat
- muszę mieć skądś pieniądze na wynajęcie domu. Powiedziałam mamie, że jakoś sobie poradzę. – Sam pokiwał głową ze zrozumieniem.
- okay, muszę się zbierać – wstała – dziękuję za kolację, nocleg i śniadanie – zaśmiała się.
- nie ma sprawy, musimy to powtórzyć – posłał jej szeroki uśmiech – ale tym razem zostaniemy przy winie! Czekaj, podwiozę cię – zaproponował.

Miał duże, czarne BMW. Cecily zastanawiała się, skąd wziął pieniądze na taki samochód, mieszkanie w najdroższym miejscu w mieście i pozostałe rzeczy, skoro nie miał wsparcia ojca.

- mógłbyś jeszcze wstąpić do mojego domu? To ten biały po lewej – chłopak zahamował i Cecily szybko pobiegła się przebrać. Założyła czarne jeansy i czerwoną koszulkę polo z wyszytą nazwą baru, w którym pracowała. Zamknęła drzwi na klucz i wróciła do samochodu.

- teraz możemy jechać? – Sam posłał jej spojrzenie nad okularów przeciwsłonecznych
- tak. W sumie doszłabym sama, to tylko dwie ulice dalej
- wolę dostarczyć cię bezpiecznie pod same drzwi – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- jak mój anioł stróż?
- jak twój osobisty upadły anioł stróż – zaśmiał się cicho.



1 komentarz:

  1. Nareszcie następne rozdziały 😊 Widzę, że fabuła idzie do przodu. Podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń