Hejka :) w końcu udało mi się dorwać internet, więc korzystając z okazji wstawiam nowy rozdział :) rozdział V będzie na czas, pomimo dalszych problemów z internetem :) zapraszam do czytania
CECILIA
Otworzyłam oczy i zerknęłam na
zegarek. 7.40. Zaspałam! O 7.30 zaczął się pierwszy wykład. Do następnego mam
jeszcze godzinę, postanowiłam więc iść dopiero na niego. Ze spokojem ubrałam
się i spakowałam na zajęcia.
Weszłam do auli i zajęłam swoje
stałe miejsce. Wykładowca zjawił się parę minut po mnie. Zauważyłam, że Magnus
siedzi niedaleko drzwi, które znajdowały się z tyłu sali. Zobaczył, że na niego
patrzę i zamiast się odwrócić, on wesoło do mnie pomachał. Dziś znów ubrany był
cały na czarno. Czy on kiedyś w końcu uczesze te włosy?
Zaczął się wykład. W połowie lekcji,
nauczyciel podał jakieś kartki, kiedy dostałam jedną dla siebie, zauważyłam, że
to notatki. Jak dobrze, będę miała jeden kłopot z głowy. Nagle poczułam jakiś
dziwny zapach. Nie był mocno wyraźny, prawie ledwo wyczuwalny, jednak zwrócił
moją uwagę. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Po chwili spostrzegłam jego
źródło. Dziewczyna siedząca przede mną szepnęła do swojej koleżanki, że
przecięła sobie palec kartką. Spojrzałam na niego. Istotnie, był zraniony, a z
rozcięcia wypływała kropelka krwi. Patrzyłam na nią jak na jakiś owoc, którego
nigdy nie jadłam, ale mam na niego ogromną ochotę. Wyglądała przepięknie,
najładniejszy odcień czerwieni, jaki widziałam. Uświadomiłam sobie, że
przysunęłam się bliżej. Oprzytomniałam, teraz byłam wręcz przestraszona. Co ja
w ogóle wyrabiam?! Zerwałam się z
krzesła i nic nie mówiąc wybiegłam z sali na dwór. Byłam cała roztrzęsiona.
MAGNUS
Wykład był dzisiaj strasznie
nudny, szczególnie, że studia medyczne już skończyłem. Jednak gdzieś w połowie
lekcji coś zaczęło się dziać. Poczułem delikatny zapach krwi. Jakaś dziewczyna
przecięła się kartką. Spojrzałem na Cecilię. Wyglądała na bardzo zaciekawioną.
Tez to wyczuła, ale po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak i wybiegła
z auli. Poszedłem za nią. Czas wytłumaczyć dziewczynie, o co chodzi.
CECILIA
Siedziałam na murku niedaleko
budynku, w którym znajdowała się aula. Próbowałam się uspokoić. Co to w ogóle
było? Nie zdążyłam jednak spróbować odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo na
dwór wyszedł także Magnus. Podszedł do mnie, ale ja nie chciałam, żeby widział
mnie w takim stanie, dlatego schyliłam głowę, uciec już nie zdążyłam.
- hey, wszystko okay? - zapytał.
- okay, po prostu źle się
poczułam – nie mogę mu przecież powiedzieć prawdy, od razu uznałby mnie za
wariatkę.
- Cecily spójrz na mnie –
poprosił. – nie jesteś wariatką. Dobrze wiem, co czujesz, sam to kiedyś
przechodziłem.
- wątpię. – naprawdę nie wydaje
mi się, że wie, co się ze mną dzieje.
- na pewno? Więc co czujesz? Nie
tylko na tych zajęciach, ale też tak na co dzień.
-przecież mówiłam, że nic mi nie
jest! – zaczynało się robić dziwnie.
- a mnie się wydaje, że jednak
coś jest. Od pewnego czasu zapewne czujesz, jakby było ci słabo, nie masz
ochoty nic jeść, nagle dopadają cię ataki wściekłości. A dzisiaj na wykładzie
poczułaś krew, i wcale nie zrobiło ci się słabo z tego powodu. – powiedział,
nadal będąc dziwnie spokojnym. Nie wierzyłam, w to, co słyszę.
- skąd to wszystko wiesz? – dałam
za wygraną. Ciekawość i strach wzięły górę nad dumą.
- ponieważ jestem taki, jak ty,
Cecilio. Wiem, przez co przechodzisz, bo mnie też to kiedyś spotkało.
- więc co mi jest? Jak to
wyleczyć?
- tego nie da się wyleczyć, Cecilio. Nawet nie
próbuj, i tak się nie uda.
- no okay, ale jak ta choroba się
nazywa? – drążyłam temat. Zaczynałam się niecierpliwić.
- to nie jest choroba. Jesteś
wampirem.
Ale jak ona stała się wampirem. Puf... Tada jest nim? Nic nie rozumiem. Musisz dać mi więceeeej!
OdpowiedzUsuńSpoilerów nie popieram dlatego cierpliwości 😂😊
Usuń