piątek, 19 lutego 2016

Rodział XII. Opowiadanie II.

witam, witam :) małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania drugiego :) dajcie znać w komentarzach, czy chcecie spoilery dotyczące trzeciego opowiadania :) 

Środa

Ustaliliśmy, że na narty jedziemy w tę sobotę. Żeby omówić więcej szczegółów Magnus i Arthur przyszli do mojego pokoju w akademiku.
- jesteście w ogóle pewni, że zabranie Marthy to dobry pomysł? No wiecie, ona nie jest wampirem, a nie chciałabym aby coś się jej stało. – podzieliłam się z nimi moimi obawami.
- spokojnie, z mojej strony nic jej nie grozi – zapewnił mnie Arthur. Magnus podniósł brwi, z lekko sceptycznym wyrazem twarzy
- dopóki nie zaczniecie się ze sobą umawiać.
- dlaczego? – zapytałam lekko zdziwiona
- powiedzmy, że nigdy nie byłem w długotrwałym związku.- powiedział Arthur
- po prostu nie może oprzeć się swoim dziewczynom – Magnus posłał mi znaczące spojrzenie, co mnie rozbawiło
- tak, jakbyś ty mógł.. – odparował mu Arthur.
- to nie tak… - przewrócił oczami Magnus – ja po prostu nie wyobrażam sobie chodzić z człowiekiem – ostatnie słowo zaakcentował bardzo mocno.
- jasne, jasne.
- może po prostu nie znalazł jeszcze takiej, która by go chciała? – zapytałam ze śmiechem Arthura, a on wybuchnął śmiechem
- pewnie tak! Wiesz, Mg, ta arogancja może odstraszać.
- jakoś Cecilia nie narzeka na brak przyjaciół! – próbował się bronić
- Ale Cecilia nie jest arogancka. – Arthur wziął mnie w obronę.
- ale jest mroczna i można się jej wystraszyć. A kiedy jest zła lepiej do niej nie podchodzić! Kiedyś wyrzuciła mnie z pokoju
- halo! Ja to słyszę! – wybuchłam śmiechem. W końcu śmialiśmy się wszyscy. Kiedy się już uspokoiliśmy, powiedziałam – okay, czyli jedziemy w sobotę. Kto prowadzi?
- oczywiście, że ja. Arthur jest istnym piratem drogowym. Ja nie przekraczam stu trzydziestu. Jestem wzorowym kierowcą. – nie wiem, czy bym się z tym zgodziła, w końcu sto trzydzieści to nie taka mała prędkość. No ale cóż, przynajmniej szybko minie nam podróż.

21:30

Chłopacy już poszli. Mieliśmy się spotkać dopiero w dniu wyjazdu, dlatego Magnus ostrzegł mnie już teraz – pamiętaj, żeby przed wyjazdem coś zjeść. Podróż będzie długa.
- okay, będę pamiętać. – odpowiedziałam. Wiedziałam, że miał rację, zauważyłam sama, że kiedy jestem głodna, staję się rozdrażniona. A teraz będę przebywać długi czas na jednym siedzeniu z moją najbliższą przyjaciółką.

Piątek

Martha przyjechała samochodem, bo w pociągu byłby kłopot z walizkami. Wcześniej ustaliliśmy, że nie bierzemy nart, tylko wypożyczymy je na miejscu, aby podczas podróży nie zabierały miejsca. Zjawiła się u mnie wieczorem.
- naprawdę tak długo się nie widziałyśmy? – zapytała patrząc na mnie badawczo. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- może, dlaczego pytasz?
- schudłaś! Musisz mi polecić swoją dietę.
- szczerze mówiąc, nie stosowałam żadnej.
- tym lepiej. Idziemy coś zjeść, konam z głodu!
Poszłyśmy do najbliższej pizzerii. Nie była zbyt ładnie urządzona, ale podawali pyszną pizzę. Usiadłyśmy przy stoliku przy oknie. 
- to którą bierzemy? – zapytała mnie M­artha.
- hawajską na cienkim cieście – powiedziałam odruchowo. Zawsze zamawiałyśmy hawajską pizzę.
Po około dwudziestu minutach nasza pizza była gotowa. Zabrałyśmy się za jedzenie. Ugryzłam pierwszy kawałek fuj! Nie smakowała jak dawniej. Nie czułam smaku, zupełnie jakbym jadła papier o konsystencji pizzy. Martha zajadała się ze smakiem, więc może pizza nie była bezpośrednią przyczyną mojego braku smaku. Może to po prostu przez to, że  teraz moje jedzenie trochę się zmieniło.
- dlaczego nie jesz? Nie smakuje ci? – zapytała mnie Martha.
- nie jestem głodna, jadłam zanim przyjechałaś – skłamałam. Może kiedyś jej powiem prawdę. Na razie sama muszę się z tym oswoić.
Kiedy skończyłyśmy, a raczej Martha skończyła, wyszłyśmy na zakupy do centrum.
- zobacz, jestem przekonana, że ślicznie wyglądałabyś w zielonym – powiedziała, kiedy byłyśmy w jednym sklepie z ubraniami. – mogłabyś w końcu przestać ubierać się, jakbyś miała żałobę. Trochę życia przyda się w twojej szafie.
- Martha, tyle razy mówiłam ci, że nie lubię kolorowych ciuchów. Czarny ma w sobie jakąś moc.
- tylko, że tej mocy jest bliżej do czarnej magii – odparowała.  – zmieniając temat, chętnie poznam Perkusistę Arthura. Brakuje mi towarzysza. On też jest taki mroczny jak ty i Magnus?
- pytasz o ubrania czy o charakter? – z Marthą nigdy nic nie było wiadomo na pewno.
- o jedno i drugie.
- ubiera się raczej na czarno – nie wiem, może to przez to, że jest wampirem? To chyba nie przypadek… - ale jest bardzo uprzejmy. Chociaż wydaje mi się, że skrywa mroczne tajemnice.
- no pięknie! Jadę na narty z grupą emo.
- nie jestem emo.
- okay, ty może nie, ale….
- oni też nie są emo. – przerwałam jej. Wiedziałam, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi, ale fajnie było porozmawiać od czasu do czasu z normalną osobą.
Na luźnych rozmowach upłynął nam cały wieczór. Następnego dnia rano mieli po nas przyjechać chłopacy.

2 komentarze:

  1. "Ja nie przekraczam stu trzydziestu. Jestem wzorowym kierowcą" To było dobre! Uśmiałam się jak nigdy! Aaaaaa... Pytałaś o spoilery? Może tak jak było z tym opowiadaniem? Wiadomo co będzie, ale nie zna się od razu całej fabuły.Pozdrowionka ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież, że jest wzorowym kierowcą ;) okay, czyli mały prolog - już się robi! Oczywiście wszystko w swoim czasie ;)

      Usuń