witam, witam :) małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania drugiego :) dajcie znać w komentarzach, czy chcecie spoilery dotyczące trzeciego opowiadania :)
Środa
Ustaliliśmy, że na narty jedziemy
w tę sobotę. Żeby omówić więcej szczegółów Magnus i Arthur przyszli do mojego
pokoju w akademiku.
- jesteście w ogóle pewni, że
zabranie Marthy to dobry pomysł? No wiecie, ona nie jest wampirem, a nie
chciałabym aby coś się jej stało. – podzieliłam się z nimi moimi obawami.
- spokojnie, z mojej strony nic
jej nie grozi – zapewnił mnie Arthur. Magnus podniósł brwi, z lekko sceptycznym
wyrazem twarzy
- dopóki nie zaczniecie się ze
sobą umawiać.
- dlaczego? – zapytałam lekko
zdziwiona
- powiedzmy, że nigdy nie byłem w
długotrwałym związku.- powiedział Arthur
- po prostu nie może oprzeć się
swoim dziewczynom – Magnus posłał mi znaczące spojrzenie, co mnie rozbawiło
- tak, jakbyś ty mógł.. –
odparował mu Arthur.
- to nie tak… - przewrócił oczami
Magnus – ja po prostu nie wyobrażam sobie chodzić z człowiekiem – ostatnie
słowo zaakcentował bardzo mocno.
- jasne, jasne.
- może po prostu nie znalazł
jeszcze takiej, która by go chciała? – zapytałam ze śmiechem Arthura, a on
wybuchnął śmiechem
- pewnie tak! Wiesz, Mg, ta
arogancja może odstraszać.
- jakoś Cecilia nie narzeka na
brak przyjaciół! – próbował się bronić
- Ale Cecilia nie jest arogancka.
– Arthur wziął mnie w obronę.
- ale jest mroczna i można się
jej wystraszyć. A kiedy jest zła lepiej do niej nie podchodzić! Kiedyś
wyrzuciła mnie z pokoju
- halo! Ja to słyszę! – wybuchłam
śmiechem. W końcu śmialiśmy się wszyscy. Kiedy się już uspokoiliśmy,
powiedziałam – okay, czyli jedziemy w sobotę. Kto prowadzi?
- oczywiście, że ja. Arthur jest
istnym piratem drogowym. Ja nie przekraczam stu trzydziestu. Jestem wzorowym
kierowcą. – nie wiem, czy bym się z tym zgodziła, w końcu sto trzydzieści to
nie taka mała prędkość. No ale cóż, przynajmniej szybko minie nam podróż.
21:30
Chłopacy już poszli. Mieliśmy się
spotkać dopiero w dniu wyjazdu, dlatego Magnus ostrzegł mnie już teraz –
pamiętaj, żeby przed wyjazdem coś zjeść. Podróż będzie długa.
- okay, będę pamiętać. –
odpowiedziałam. Wiedziałam, że miał rację, zauważyłam sama, że kiedy jestem
głodna, staję się rozdrażniona. A teraz będę przebywać długi czas na jednym
siedzeniu z moją najbliższą przyjaciółką.
Piątek
Martha przyjechała samochodem, bo
w pociągu byłby kłopot z walizkami. Wcześniej ustaliliśmy, że nie bierzemy
nart, tylko wypożyczymy je na miejscu, aby podczas podróży nie zabierały
miejsca. Zjawiła się u mnie wieczorem.
- naprawdę tak długo się nie
widziałyśmy? – zapytała patrząc na mnie badawczo. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- może, dlaczego pytasz?
- schudłaś! Musisz mi polecić
swoją dietę.
- szczerze mówiąc, nie stosowałam
żadnej.
- tym lepiej. Idziemy coś zjeść,
konam z głodu!
Poszłyśmy do najbliższej
pizzerii. Nie była zbyt ładnie urządzona, ale podawali pyszną pizzę. Usiadłyśmy
przy stoliku przy oknie.
- to którą bierzemy? – zapytała
mnie Martha.
- hawajską na cienkim cieście –
powiedziałam odruchowo. Zawsze zamawiałyśmy hawajską pizzę.
Po około dwudziestu minutach
nasza pizza była gotowa. Zabrałyśmy się za jedzenie. Ugryzłam pierwszy kawałek fuj! Nie smakowała jak dawniej. Nie
czułam smaku, zupełnie jakbym jadła papier o konsystencji pizzy. Martha
zajadała się ze smakiem, więc może pizza nie była bezpośrednią przyczyną mojego
braku smaku. Może to po prostu przez to, że teraz moje jedzenie trochę się zmieniło.
- dlaczego nie jesz? Nie smakuje
ci? – zapytała mnie Martha.
- nie jestem głodna, jadłam zanim
przyjechałaś – skłamałam. Może kiedyś jej powiem prawdę. Na razie sama muszę
się z tym oswoić.
Kiedy skończyłyśmy, a raczej
Martha skończyła, wyszłyśmy na zakupy do centrum.
- zobacz, jestem przekonana, że
ślicznie wyglądałabyś w zielonym – powiedziała, kiedy byłyśmy w jednym sklepie
z ubraniami. – mogłabyś w końcu przestać ubierać się, jakbyś miała żałobę. Trochę życia
przyda się w twojej szafie.
- Martha, tyle razy mówiłam ci,
że nie lubię kolorowych ciuchów. Czarny ma w sobie jakąś moc.
- tylko, że tej mocy jest bliżej
do czarnej magii – odparowała. –
zmieniając temat, chętnie poznam Perkusistę Arthura. Brakuje mi towarzysza. On
też jest taki mroczny jak ty i Magnus?
- pytasz o ubrania czy o
charakter? – z Marthą nigdy nic nie było wiadomo na pewno.
- o jedno i drugie.
- ubiera się raczej na czarno –
nie wiem, może to przez to, że jest wampirem? To chyba nie przypadek… - ale
jest bardzo uprzejmy. Chociaż wydaje mi się, że skrywa mroczne tajemnice.
- no pięknie! Jadę na narty z grupą
emo.
- nie jestem emo.
- okay, ty może nie, ale….
- oni też nie są emo. –
przerwałam jej. Wiedziałam, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi, ale fajnie było
porozmawiać od czasu do czasu z normalną osobą.
Na luźnych rozmowach upłynął nam
cały wieczór. Następnego dnia rano mieli po nas przyjechać chłopacy.
"Ja nie przekraczam stu trzydziestu. Jestem wzorowym kierowcą" To było dobre! Uśmiałam się jak nigdy! Aaaaaa... Pytałaś o spoilery? Może tak jak było z tym opowiadaniem? Wiadomo co będzie, ale nie zna się od razu całej fabuły.Pozdrowionka ��
OdpowiedzUsuńNo przecież, że jest wzorowym kierowcą ;) okay, czyli mały prolog - już się robi! Oczywiście wszystko w swoim czasie ;)
Usuń