piątek, 26 lutego 2016

Rozdział XIII. Opowiadanie II.

oto przedostatni rozdział drugiego opowiadania :) 

Wyjechaliśmy około 5:00 rano. Dojechaliśmy na lotnisko, z którego samolotem dotarliśmy do Francji. Nie ukrywam, że nie podejrzewałam, że Magnus wybierze Europę. Oczekiwałam niewielkiego kurortu gdzieś na miejscu, w Stanach. Jeszcze nigdy nie byłam we Francji, bo nic nie ciągnęło mnie do tego kraju. Kiedy o nim myślałam, miałam przed oczami Paryż, kiczowatych zakochanych i przereklamowaną wieżę Eiffla. Jednak Alpy to zupełnie inny świat. Od dziecka uwielbiałam góry, śnieg i jazdę na nartach.
Nasz hotel (myślę, że powinnam się spodziewać, że nie będzie miał poniżej czterech gwiazdek) był ogromny. Miał basen, siłownię i inne atrakcje. Na dodatek był oddalony zaledwie sześćset metrów od stoku. Znajdował się na wzgórzu, więc z okien rozciągały się piękne widoki. Chłopacy spali w jednym pokoju, ja z Marthą w innym, znajdującym się tuż obok ich pokoju. Każdy z pokoi miał własną, ogromną łazienkę i dwa niesamowicie miękkie łóżka.
- jak tu jest pięknie! – wykrzyknęła Martha, kiedy weszłyśmy do pokoju. Naprzeciwko drzwi umiejscowione było ogromne okno, zajmowało niemal całą ścianę.
- wiem, wiem – odpowiedziałam rzucając się na łóżko. Martha też skoczyła na swoje.
- dzięki, że mnie zabraliście – spojrzała na mnie.
- podziękuj Magnusowi, to był jego pomysł. – odparłam
- właśnie, co do Magnusa. Jesteś pewna, że nie jesteście w swoim typie?
- stuprocentowo.
- mi się wydaje, że jest zupełnie na odwrót..
- na pewno źle ci się wydaje – zaśmiałam się. - Ja i Magnus? W życiu…
- a może jednak…
- kiedy poznasz go  lepiej, to zrozumiesz.
- a Arthur?
- jest miły, ale to nie to…
- Cecilia, ja cię serio nie rozumiem!  Czy ty serio nie widzisz, że ciebie i Magnusa coś łączy?
- sugerujesz, że on cos do mnie czuje? – spytałam z powątpiewaniem.
- tego nie powiedziałam. Ale znam się trochę na związkach i umiem je przewidzieć. Uwierz mi, Cecilia.
- nie uwierzę, ale dziękuję za ostrzeżenie. W razie czego  będę wiedziała, kiedy uciekać.
- nie do końca miałaś to odebrać jako ostrzeżenie! – wybuchłyśmy śmiechem. Wtem  do pokoju wszedł Magnus.
- hej! puka się! – Magnus spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, ale nic nie powiedział. – no wiesz, mogłabym być bez ubrania. – teraz wysoko uniósł brwi
- to mogłoby być ciekawe doświadczenie – podsumował. Podał mi kilka ulotek, na których były wyrysowane miejscowe trasy zjazdowe – przejrzyjcie, mają kilka naprawdę długich stoków. Wychodzimy za godzinę! – powiedział zmierzając do drzwi.
- on zawsze taki jest? – zapytała mnie Martha, kiedy zamknął za sobą drzwi.
- yhm – pokiwałam głową – okay, wybierzmy te trasy i możemy się szykować. Jeśli stwierdził, że idziemy za godzinę, to znaczy, że jeśli za godzinę nie będziemy gotowe, pójdzie bez nas.
- dziwny jest – powiedziała w zamyśleniu Martha.
- to chyba kwestia wychowania – wzruszyłam ramionami.

***

Tak jak obiecał, za godzinę czekali już przy windach.
- wolniej się nie dało? Po drodze zdarzył się jakiś wypadek? Może ktoś wypadł przez okno? – powiedział wyraźnie zniecierpliwiony Magnus.
- gościu, daj spokój, nie czekamy dłużej niż pięć minut – przewrócił oczami Arthur.
- czas jest względny – wzruszył ramionami.
- taki stary, a zachowuje się jak dziecko – Arthurowi opadły ramiona.
- okay, okay, przecież żartuję – jednak nie wyglądał, jakby to robił. Ruszyliśmy na stok.

Wieczór

MAGNUS

Nigdy nie kochałem innej osoby. Nawet nie wiem, czy wierzę w miłość. Wszystko przecież da się logicznie wyjaśnić, ale miłość? Niektórzy śmiało definiują to jako uczucie, ale przecież uczucia też są bezsensowne. To mit. Coś, co inni nazywają uczuciem nie jest niczym innym jak zaburzeniem myślenia. Sprawia, że nawet najgorszą osobę, którą niby darzy się uczuciem, jest się w stanie usprawiedliwić. Ludzie patrzą, ale nie widzą. Niektórzy widzą. Ale nie dostrzegają.  Dlaczego więc coś, co ich niszczy, jest tak przez nich pożądane? Wszyscy pragną miłości, ale dlaczego? Dlaczego ludzie dążą do samozagłady?
- żyjesz? – Arthur wyrwał mnie z rozmyślań.
- nie, i niech tak zostanie. – odpowiedziałem jeszcze nie do końca świadomy otaczającego mnie, realnego świata.
- czyli jest dobrze. To dobrze. – podsumował.
- dlaczego pytasz?
- bo wychodzimy z dziewczynami do baru. A ty odpłynąłeś.
- tak, tak, idźcie
- jak to, nie idziesz z nami? – zapytał zaskoczony
- muszę pomyśleć – zbyłem go machnięciem ręki. Coś jeszcze powiedział, ale byłem już daleko, w krainie myśli.
W zasadzie nie wiem, co skłoniło mnie do rozmyślań odnośnie uczuć. Może to,  że chyba coś poczułem.. nie chyba jednak nie. Ale z drugiej strony, kiedy myślę o Cecilii, ogarnia mnie dziwne uczucie, coś jak szacunek, ale nie do końca. Jakby mi na niej zależało.. 

zapraszam za tydzień na finał :) 

1 komentarz: