tak jak obiecałam, dziś wstawiam kontynuację opowiadania drugiego. całe z perspektywy Magnusa :)
uwaga! opowiadanie zawiera spoilery, dlatego jeśli nie czytałeś/aś opowiadania II to szybciutko to zrób! :)
Rok po śmierci Cecilii
Wiesz, co jest pięknego w nocy? To, że nic nie widać. Nie
widać brudu, łatwych lasek czekających na skrzyżowaniach na byle okazję, żeby
wsiąść do byle samochodu. Nie widać tajemniczych zniknięć, wyrazu bólu na
twarzy ludzi. Nie widać, jakim potworem
jesteś. A jesteś, uwierz mi.
Może przez to, że w nocy nie widać od razu prawdziwej natury
tak ją lubię.
Nie żebym się kiedyś nad tym zastanawiał.
Nie żeby mi zależało.
Najwidoczniej tej dziewczynie, Sally czy tam Silvie,
zależało na czymś więcej niż tylko flirt. Dlatego wyszła za mną. Generalnie jej
nie zmuszałem, więc sama się prosi, prawda? Gdyby tylko wiedziała, że nie
dostanie tego, co myślała że dostanie, kiedy pójdzie za mną… ludzie są tacy
głupi.
Znaleźliśmy się w jakiejś ciemnej uliczce. Stała trzy kroki
za mną, ale pokonałem tą odległość w ułamek sekundy. Przyparłem ją swoim ciałem
do zimnej ściany. Czy to było westchnienie? Czy ona naprawdę jest tak głupia,
że nie domyśla się, że zaraz będzie martwa? Głupi ludzie sterowani pożądaniem…
- idealny rocznik – mruknąłem muskając nosem jej szyję. –
ciekawe, czy na pewno dobrze smakuje – spojrzałem jej w oczy. Chyba zobaczyłem
w nich strach. Nikt nie powinien się bać. Dlatego skończę to szybko. Wbiłem zęby idealnie w tętnicę szyjną, przez
tyle lat zdążyłem nabrać wprawy. Na języku poczułem słodki smak krwi, zatraciłem się w nim tak, że nawet nie
zauważyłem kiedy dziewczyna całkiem odleciała. Zniesmaczony, że poszło tak
szybko puściłem ją i jej ciało upadło z miękkim plaśnięciem na ziemię. Ruszyłem
z powrotem w stronę baru. Jutro ktoś może się lekko przestraszyć widząc trupa z
rozerwaną szyją, ale mało mnie to obchodzi. Mam wieczność, ale nie chce mi się
marnować czasu na zacieranie śladów. Z drugiej strony robię przysługę rodzinom
zabitych, bo gdybym ukrywał ciała, nie znaleźliby ich przez długie miesiące i
uznaliby martwych za zaginionych i
zrozpaczone rodzinki niepotrzebnie robiłyby sobie nadzieję. A tak proszę –
szybko i po sprawie, czas leczy rany. Podobno.
Nagle zakręciło mi się w głowie i obraz jakby się rozpłynął.
Cholerna Sally, Silly, Silwia czy jak jej tam było! Ja zrozumiem wszystko ale
najtańsza heroina? Serio? W moich czasach nawet ludzie jej pokroju mieli swoją
wartość.
Poczułem się nawet prawie jak bohater. Uratowałem świat
przed kolejną ofiarą losu… ludzkość powinna mi dziękować za ratowanie jej
przyszłości.
Chwiejnym krokiem podszedłem do baru. Zamówiłem szklankę
whisky. Na siedzeniu obok ktoś usiadł. Miałem towarzysza w tą przepiękną noc!
- Arthur, nie wiesz jak widok twojej przystojnej twarzy w tą
chłodną noc niezmiernie mnie ucieszył – on jednak najwyraźniej nie był w tak
dobrym humorze jak ja, bo uderzył mnie
pięścią w żuchwę.
- a to za co, do cholery?!
- za tę dziewczynę
- a skąd wiesz, że to ja?!
- stary, jak myślisz, ile wampirów z załamaniem nerwowym jest
w tym barze?
- nie mam załamania nerwowego
- nie? Mag, jesteś pijany, nawalony i prawie oderwałeś komuś
głowę, jeżeli to nie jest załamanie, to ja już nie wiem, co to jest.
- kryzys i tyle. Możesz przestać gadać? Boli mnie głowa jak
tak nadajesz i nadajesz.
- nie, nie mogę. Ja rozumiem, że moralność nigdy nie była na
pierwszym miejscu na twojej liście, ale teraz to już się stoczyłeś.
- nie stoczyłem się!!
- nie? Zabijasz.
- taka moja natura. Przynajmniej zakłady pogrzebowe
zarabiają więcej.
- a co się stało z twoim upodobaniem do szlachetnej krwi?
- tu jest szybciej. Znudziły mi się gierki.
-alkohol ?
- dobry na wszystko.
- narkotyki?
- efekt uboczny przerzucenia się z wystawnych bali na
imprezy w klubach. Dasz mi już spokój?
- okay, okay. Sorry.
- powiedz mi lepiej, co ty do cholery robiłeś przez ten rok?
- chciałem złapać Marthę
- i ci się nie udało.
- wtedy, w tym hotelu wymknęła mi się. To był ostatni raz
kiedy byłem tak blisko jej złapania. Myślałem, że to ty będziesz chciał się na
niej zemścić. Zabiła twoją epicką miłość.
- miłość nie istnieje.
- ty tak uważasz – westchnął. – co nie znaczy, że to prawda.
- skończ już gadać. Cecilia nie żyje i życia jej nie
przywrócisz. Zabaw się, zobaczysz, to
jest o wiele lepsze niż marnowanie sobie życia na ściganie człowieka,
który i tak prędzej czy później umrze.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny siedzącej za nami. –
jestem pewien, że smakujesz lepiej niż wyglądasz.
- palant – wyparowała z wypiekami na twarzy . podchwyciłem
jej spojrzenie i zmusiłem ją, żeby do nas podeszła. Usiadła na ławce pomiędzy
mną a Arthurem
- no, Arthur, mamy tutaj słodką A plus.
- Magnus!
- spokojnie, jest czysta. Ani grama we krwi. Przyrzekam.
- nie będę znowu zabijał, już ci to mówiłem.
- na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi, uwierz mi,
jeden w tą czy w tą nie robi wielkiej różnicy – wzruszyłem ramionami. Zaczął
mnie nudzić tą swoją moralizującą gadką.
- mam cię dosyć, nawet nie wiem, dlaczego chciałem cię
znaleźć. Myślałem, że jesteś inny, nie wiem, może zaczniesz szukać sposobu na
przywrócenie Cecilii, albo chociaż okażesz trochę smutku po jej stracie..
- Cecilia nie żyje i nic życia jej nie przywróci.
Osz Magnus, ty przeklęty palancie! Leć mi tu zaraz szukać jakieś książki czy eliksiru, cofnij się w czasie, zahacz o inne opowiadania, cokolwiek tylko Cecilię mi tu do życia przywróć, już!
OdpowiedzUsuńspokojnie, wydaje mi się, że ten wątek się jeszcze nie skończył (chyba się przywiązałam do Magnusa-przeklętego-palanta), trzeba tylko poczekać na wenę, ale zbliża się luźny maj, potem wakacje, więc pewnie jakaś inspiracja do mnie zawita :)
Usuń