na wstępie chciałam przeprosić za moją dłuuuuugą nieobecność. nie chcę się tłumaczyć, ale była ona spowodowana przede wszystkim kompletnym brakiem natchnienia i czasu. Jednak nie podobało mi się to, w jaki sposób Was porzuciłam i postanowiłam to zmienić, więc dziś przychodzę z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że si nie zawiedziecie :)
Trzy miesiące później
Przez te
trzy miesiące Cecily dokonała pewnych zmian w swoim życiu. Wyprowadziła się z
domu, co nadal było powodem jej kłótni z mamą i zamieszkała w niewielkim
miasteczku u podnóża Alp. Było to tylko przejściowe miejsce zamieszkania,
jednak czuła, że nie dokończyła jeszcze jednego etapu w swoim życiu. Mianowicie
od dnia, w którym opuściła szpital nie widziała Sama. Czuła, że musi z nim
porozmawiać, jednak jedynym krokiem, jaki wykonała, było właśnie
przeprowadzenie się stosunkowo niedaleko niego. Przynajmniej miała nadzieję, że
nadal znajduje się w szpitalu, z jakiegokolwiek powodu się tam pojawił. Jednak
od tego czasu nie zrobiła nic innego, co mogłoby ją do niego zbliżyć. Chyba
liczyła na cud.
Tego
wieczoru ten cud się wydarzył.
-Dobry
wieczór– usłyszała dość niski, o ciepłej barwie głos. Siedziała w kącie swojej
ulubionej kawiarni i piła gorącą czekoladę. Podniosła wzrok i zobaczyła
szczupłego, wysokiego chłopaka o nieprzeniknionych czarnych oczach i białych
włosach. To nie mógł być nikt inny
- Sam? –
zapytała ze zdziwieniem – co ty tutaj robisz?
-
przejeżdżałem akurat tą drogą i postanowiłem wejść tutaj. Szukałem miejsca
gdzie mógłbym usiąść, a w zamian znalazłem ciebie – uśmiechnął się promiennie –
mogę się dosiąść?
- jasne,
usiądź – chłopak zajął miejsce naprzeciwko niej. Przez chwilę siedzieli w
ciszy, nie spuszczając z siebie wzroku.
- jak ci
minęły te trzy miesiące? Nie wróciłaś do domu? – zapytał Sam z zachęcającym
uśmiechem
- wróciłam,
ale od razu się wyprowadziłam…. Sam, nie widziałam cię przez trzy miesiące, a
ty nagle wchodzisz tu jak gdyby nigdy nic, mógłbyś mi chociaż wyjaśnić o co chodziło
z tym szybkim zakończeniem mojego pobytu w szpitalu?
-
najwidoczniej zrobiłaś duże postępy – twarz chłopaka przybrała tajemniczy
wyraz.
- nie wierzę ci. Wiem, że to dzięki tobie mnie
wypisali. Tylko nie wiem, dlaczego to zrobiłeś.
- okay, to
byłem ja. Nie mogę ci teraz powiedzieć dlaczego i jak to się stało, że tam
trafiłaś, jednak po wszystkim szukałem cię i kiedy już znalazłem w miejscu
takim, jak to, zrozumiałem, że to wszystko moja wina i powinienem cię z tego
wyciągnąć.
-dlaczego
nie możesz powiedzieć jak to się stało?
- nie
zrozumiałabyś. Albo stwierdziła, że jestem chory psychicznie, co byłoby dla
ciebie prawdopodobną opcją, skoro poznałaś mnie w szpitalu psychiatrycznym.
- okay,
skoro nie chcesz mówić, to nie mów. Kiedyś i tak dowiem się prawdy –
powiedziała z zacięciem.
- i tego
właśnie się obawiam – skwitował chicho Sam. Jego oczy przybrały rozmarzony
wyraz. Po chwili jednak zerwał się gwałtownie na nogi. – niestety, Cecily,
muszę już iść. Może wpadniesz jutro wieczorem do mojego mieszkania? Jestem mistrzem
w gotowaniu makaronu.
Dziewczyna była
zaskoczona jego propozycją, jednak zgodziła się – okay, tylko podaj mi adres. –
spojrzała na Sama, który zdążył już ubrać swój czarny płaszcz i granatowy
szalik.
- wyślę ci
go SMS-em – ruszył do wyjścia – do zobaczenia
- czekaj,
nie masz mojego numeru! – krzyknęła, jednak on już tego nie słyszał.
Och... Ciekawy rozdział! Widzę, że po długiej przerwie wracasz z nowym zapałem 😀 Mam nadzieję na ciekawy zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńnowa wena, nowe rozdziały! :) zwrot akcji w planach, tylko muszę jeszcze pomyśleć, kiedy go wprowadzić :)
Usuń